dzięki za opinię, dzięki niej czekam z niecierpliwością w nadzieji, że nie obejrze kolejnego pędzącego na łeb na szyję Marvelovskiego ścierwa...

Nie obejrzysz też arcydzieła. Nie jest to oryginalny "Blade runner" nie jest to "Stalker" nie jest to nawet poziom "Arrival" jest to kompromis między marvelowskim ścierwem a bezpłciowym SF. Villeneuve nie znalazł sposobu na Herberta (może takowego po prostu nie ma). Ale jeżeli bardzo będziesz chciał, żeby Ci się podobało to nikt Cię nie powstrzyma :)

Nie oczekuje ekranizacji ksiązki. Oczekuje filmu klimatycznego bez transformowania i strzelania co 5 sekund do kosmitów, tudzież innych przebierańców... Niestety gatunek kina, jakim jest sci-fi, mimo nieograniczonych możliwości technicznych, prezentuje się strasznie mizernie w ostatnich latach, a mimo to, ten reżyser trzyma pewien przyzwoity poziom, nie ulegając pokusom pokazania "wszystkiego". Tego też oczekuje od Diuny, nic więcej!

Ale to jest ekranizacja książki. To nie luźne nawiązania jak w przypadku Scotta czy Tarkowskiego, lecz ekranizacja książki. Fabularnie film ściśle trzyma się książki, lecz skraca mocno czas akcji, przez co wszystko wydaje się, jakby wydarzyło się jedno po drugim. Film traci tą charakterystyczną ospałą atmosferę początku książki. Diuna ma niesamowity klimat odkrywania nowej niezwykle ciekawej wizji przyszłości, gdzie jesteś wrzucony bez uprzedniego tłumaczenia w jej zawiłości — co moim zdaniem w filmie się nie udało. Osobiście cenię Villeneuvea i jego filozofię bardziej ambitnego SF. Jednak w dwóch poprzednich filmach udało się zbudować ciekawą opowieść, którą oglądałem z zaciekawieniem od początku do końca (czytałem "Historia twojego życia".) Dodatkowo odkąd za muzykę odpowiada Hans Zimmer filmy nie mają tej samej wrażliwości co za czasów Johannssona. Pewnie Ci się bardziej spodoba, o ile nie czytałeś książki.

Literatura rządzi sie swoimi prawami, swoimi kino ( szczególnie hollywoodzkie)... Czytałem książkę. Nie należe do tych, którzy oczekują od filmu wiernej adaptacji, właśnie ze względu na odmienną specyfikę tych form artystycznych. Lubię jak zmieniają się wątki, a nawet całe sekwencję, jak choćby w Lowcy androidów, gdzie zarówno film jak i książka mi się bardzo podobały.

W pełni zgoda, ale tylko jeśli oba dzieła mają swoją kompozycyjną głębię (zmienne tempo, oddechy, przełomy). Tutaj forma mini serialu dawała więcej tego typu możliwości. Podejrzewam, jednak że budżet nie pozwoliłby na taki rozmach wizualny. Pozdrawiam i mam nadzieję, że film spełni Twoje oczekiwania.

"Film traci tą charakterystyczną ospałą atmosferę początku książki." No i bardzo dobrze - w przeciwnym razie ludzie tabunami uciekaliby z kina. Ja lubię powolną akcję, kino azjatyckie, sztukę jako formę medytacji, ale przeciętny zachodni widz tego nie udźwignie.

No szkoda, ale obawiałem się że tak będzie. Mi się Arrival bardzo podobał a BL już nie - obstawiam że toksyczna presja wytwórni była zbyt duża i wyszła z tego nadęta nuda. Z tego co piszesz z Diuna będzie podobnie.
Tak przy okazji to uważam że ta powieść jest łatwa do zekranizowania wbrew powszechnej opinii. Dopiero następne części to są wyzwania.