Trochę wraca wiara we współczesne kino. Udało się.
Jak dla mnie to najlepsza produkcja w tym roku
(mimo, że "wychowałem się" na książkach i wersji z 1984 r).
Można dyskutować i czepiać się o jakieś szczegóły, ale i tak całość zadziałała.
Podziwiam gościa z Kanady, który w Hollywood jednak potrafi robić nowe oryginalne produkcje "co chwila", które przywracają wiarę w możliwości kina. Miło widzieć, że następne pokolenie ma szanse dorównać kanonom kina.
Ps. Zabrakło mi jedynie trochę większej trwogi, jaką wersja 1984 przekazywała.