Diuna

Dune
2021
7,6 200 tys. ocen
7,6 10 1 199757
7,4 82 krytyków
Diuna
powrót do forum filmu Diuna

Jak dla mnie rewelacja. Podoba mi się wszystko zaczynając od scenografii (Kadry są jak obrazy z innego świata. (pierwsze skojarzenia to oczywiście Interstellar i Blade Runner) chyba najlepsze jakie widziałem w kinie. Muzyka ( oczywiście w kinie a nie w pokoju) podbija te obrazy i buduje nastrój. Co ciekawe pierwszy raz usłyszałem jak wymownie i niepokojąco w kinie fantastycznym może zabrzmieć cisza). Fabuła ... hm... konflikt rodów, imperator, pieniądze, władza. Wszystko to przenosi ludzkie namiętności i żądze w skalę Kosmosu . A gdzieś w tych międzygalaktycznych tarciach i gierkach zagubieni bohaterowie pojawiają się i przemijają... jak to w życiu. Tempo narracji idealne (aż miło że to dopiero pierwsza część bo twórcy nie musieli się śpieszyć z upychaniem całej historii i nie musieli przyśpieszać i skracać końcówki co jest ostatnio plagą kina s-f).Jeśli chodzi o mój gust to właśnie na taki film czekałem od lat. To takie spełnienie wszystkich wyobrażeń, fantazji i pragnień każdego czytelnika fantastyki. Tak, czytelnika bo jak wiemy w głowie czytającego świat buduje się inaczej niż w głowie widza. Stąd też pewnie podstawowe zarzutu względem filmu. Wymienię te na które natknąłem się kilka razy :1. Brak postaci z którymi widz się może zżyć. (Ciężko żeby widz dał radę zidentyfikować się z potomkiem rodu który rządzi planetą od kilku pokoleń. ( Mam giętką wyobraźnię ale nie umiem sobie wyobrazić emocji i ciśnień jakie mają takie postaci)2. Brak emocji/oschłość dialogów i gry aktorskiej. (Dokładnie tak samo ciężko mi sobie wyobrazić żeby królowie i imperatorzy oraz ich potomstwo było super kolesiami wrzucającymi sobie ziomalskie frazy)3. Za wolna akcja. (no cóż.. mają do dyspozycji kilka pokoleń i setki lat. Kosmos nie trwa jeden dzień i imperia nie budują się i nie upadają w kilka sekund).3. Zbytnie skróty dezorientujące widza, który nie czytał książki. (Ja nie czytałem a sposób budowania tła oraz tarcia pomiędzy rodami dały mi wystarczający obraz sytuacji żeby poczuć beznadziejne położenie "nowych władców Arrakis").Ogólnie - znalazłem w tym filmie to czego brakowało mi w Blade Runner, Interstellar i całej reszcie kina s-f. Jak dla mnie to ideał, którym mogły zostać Gwiezdne Wojny zanim stały się serialem z Disney Channel.

ocenił(a) film na 6
mortbi

Spore oczekiwania wobec tego filmu, może zbyt wygórowane, sprowokowała osoba reżysera filmu. Kanadyjczyk zrealizował wcześniej spełnionego "Łowcę androidów 2049" i chyba wpadł w samo-zachwyt, bo właśnie z tą narracyjną strategią podszedł do "Diuny". Wszystko kontempluje.
Zapominając o tym, czym jest „Diuna”.
To baśń.
To opowieść o księciu, który traci swoje królestwo, przyłącza się do rebeliantów, by walczyć u ich boku z tym samym wrogiem i po drodze zdobyć serce pięknej buntowniczki, z którą doczeka się zapewne pięknego potomstwa.
Tylko tyle i aż tyle.
Banał jakich mało?
Baja dla dzieci?
Jedno i drugie.

Nie jest to jakiś tragiczny film, nie nudzi ani przez chwilę, ale jest, z racji powyższych, tak niesłychanie płytki, wszystko jest tu tak ociosane, podział na dobro i zło tak ostro zarysowany, bez niuansów, bez wątpliwości (król Atrydów jest dobry, bo jest dobry, jego żona jw., Imperator z kolei jest zły, bo jest imperatorem. Harkonennowie są źli, bo okupują i łupią Arrakis. Atrydzi dobrzy, bo … tak,
i tak dalej i tak dalej…
Ten film nie udziela wielu odpowiedzi na nasuwające się podczas seansu pytania. A nie udziela ich, bo nie zadaje pytań. Wszystko trzeba przyjmować na wiarę. To baśń.
A skoro tak, warto było postawić na widowisko. Na spektakl. Tymczasem dzieje się tu niewiele. Reżyser przez blisko 1,5h rozstawia figury szachowe, by potem doprowadzić do w gruncie rzeczy prostego rozwiązania fabularnego (zresztą, może ta książka jest taka - płaska jak diuny).
Reżyser kontempluje wszystkie sceny, jakby kręcił jakąś głęboko uduchowioną opowieść. Tymczasem jest ona bardzo (sic!) przyziemna. Chodzi o Przyprawę. Substancję. Chodzi o pieniądze. O stan posiadania. O materializm.
Z tej jałowej kontemplacji reżysera nad pustką duchową własnego przedsięwzięcia (może ten film jest taki pusty, bo książka jest taka i mimowolnie obnaża to?), wynika jeszcze jedno - brak katharsis.
Nie ma szans na oczyszczenie, bo nie ma skąd się ono wziąć.
Kontemplacja, pejzaże, widoczki, statki, przestrzenie - to pusta ekspozycja, za którą nie kryje się nic.

Poza bajką o księciu, walce o utracony tron i poszukiwaniu księżniczki.