Film, mimo że niektórzy nie doceniają, bardzo wciągający. Najmniej ciekawe sceny i tak ciekawią. Piękne ujęcia. Tak powinny wyglądać filmy gdzie akcją jie jest na pierwszym planie. Kamera za często traci punkt skupienia i trzeba "machać oczami". Timothee świetnie gra swoją rolę. Twórz ciekawa postać. W przeciwieństwie do Jasona Mamoa. Ciut zyskał w moich oczach, ale w filmie oceniam go na najgorszego aktora. Sceny z nim najmniej pasują do całości, a moment jego śmierci, samotne, abstrakcyjne pokonanie oddziału wyborowych żołnierzy najgorszy w całym filmie. Jakby było mało, musieli go zostawić, a on musiał wstać i wyjąć nóż z ciała... bardzo kiepski moment. Zendaya, numer dwa w najgorszym aktorstwie. Bez obu postaci film byłby piękniejszy. Jeden odpadł, więc w drugiej części powinno być lepiej.
We wspomnianej scenie liczyłem, że Duncan wypali z lancy laserowej w tarczę (lub podsunie tarczę pod lancę). Byłoby odniesienie do zasadzki jaką zaserwował w książce.
Najwięcej do zagrania mieli Timothee, Fergusson i na końcu (niemal na granicy postaci drugo-planowej) Isaac.
Reszta to ewidentnie drugie i trzeci plan - Duncan, Gurney, Hawat, etc - długo można wymieniać. Kilkoro zaprezentowało solidny występ - mimo drugiego planu. Kilkoro - m.in. Duncan - nie błysnęli, a wręcz zażenowali postawą pasującą bardziej do fanficów.
Jeśli dobrze pamiętam, w książce śmierć Duncana wyglądała inaczej? Ja nie wiem, jak to jest z tymi ekranizacjami. Zawsze jest tak, że jak w ekranizacji zrobią coś inaczej niż było w książce, to głupio wychodzi, tak ni przypiął, ni przyłatał. Przykłady?
"Harry Potter i książę półkrwi" - atak na Norę. Po co? Dlaczego?
"Opowieści z Narnii: Książę Kaspian" - bezsensowny wypad na zamek
"Stara baśń: Kiedy słońce było bogiem" - cały wątek z oddaniem córki do świątyni
I wiele, wiele innych takich przypadków widziałam, ale teraz nie pamiętam.
A scena śmierci Duncana kretyńska jeszcze z jednego powodu... Dlaczego Paul i spółka (były z nim Jessica i Chani?) czekali, aż on zginie i dopiero wtedy podjęli ucieczkę? O ile rozumiem Paula rzucającego się na zamknięte już drzwi z krzykiem "Duncan, nie!", to przecież od WŁAŚNIE PO TO Duncan tam poszedł. Żeby dać im czas na ucieczkę. Po tym, jak się już młody wykrzyczał, powinni uciekać. A oni stali i czekali, aż Duncan padł. Dopiero wtedy padło hasło "Dobra, lecimy". Zupełnie bez sensu było to sterczenie.
Chyba że dopuszczali możliwość, że Duncan nie zginie i że go zabiorą. Ale to wyjaśnienie wydaje mi się mocno naciągane, jako że on miał naprawdę słabe szanse.