Zalety:
- Zdjęcia (za wyjątkiem ucieczki przed czerwiem po ciemku)
- Efekty specjalne, dobrze połączone ze zdjęciami
- Świetnie oddany klimat książki, tak sobie Arrakis właśnie wyobrażałem
- Rewelacyjna muzyka
- Większość obsady, dobrze zagrane role
- Duża wierność książce
- Dobre tłumaczenie wielu konceptów z książki laikom - ja książkę czytałem, ale mój tata, który był ze mną na seansie, nie czytał. Mimo to większość konceptów takich jak przyprawa, Bene Geserit czy fremeni ogarnął i rozumiał całą fabułę. Czasem miałem wręcz wrażenie, że film jest tak długi, bo niektóre koncepty usiłuje tłumaczyć jak najlepiej. I dobrze.
- Jednocześnie nie uświadczymy tutaj banalnych dialogów, np. wypowiadania na głos własnych myśli, sporo jest tutaj zostawione wyobraźni oglądających.
- PEGI13 - w mojej opinii jest to zaleta, bo nie ma scen seksu, które prawie nigdy nie wnoszą niczego do fabuły. Przemoc jest pokazana w sposób mocno naokoło, ale nie rujnuje to immersji, bo widz nie ma wątpliwości co się dzieje.
Wady:
- poprawność polityczna - nie wiem, czy dobrze pamiętam książki, ale rasa pewnych postaci chyba nie była sprecyzowana. Ja myślę, że po tylu latach od opuszczenia Ziemi + tysiącach lat ewolucji w pustynnym środowisku Fremeni byliby rasowo dość jednolici, zapewne coś w stylu beduinów. Ich zróżnicowanie rasowe (na siłę wciśnięci czarni) wypada blado dla mnie. No, ale to tylko moja hipoteza. Aż tak mi to nie przeszkadza. Za to Liet-Kynes jako czarna kobieta to już zakrawa o śmieszność. Tłumaczenie aktorki, że "przecież tu chodzi o czyny i motywacje postaci, a nie o jej rasę czy płeć" mnie nie przekonują. To może machnijmy harkonnenów jako wojujące feministki i zobaczmy co z tego wyjdzie xD Myślę, że aktorka zagrała całkiem dobrze, ale jednak taka ingerencja w jej postać to za wiele dla mnie. Całe szczęście, że więcej takich politycznych wtrąceń nie było, co sprawia, że i tak było ich mniej niż w przeciętnym filmie z USA czy GBR.
- Fremeni - oprócz tego co powyżej, ich prezencja nie podobała mi się, bo byli po prostu zbyt "napici". W książce szydzili oni z obcych, jako tych "nalanych wodą". W filmie sami tacy są. Powinni być skrajnie żylaści, wyschnięci, ze zużytą, wygarbowaną skórą. Nie wyglądali w filmie dobrze.
- Złole - źli są przedstawieni skrajnie zero-jedynkowo. Nie jest to aż tak oddalone od książki, jednak tutaj przerysowali to zbyt mocno. Wszyscy Harkonnenowie (oprócz barona i Pitera de Vriesa, choć i ci są na jedno kopyto) to łyse mięśniaki , nawet kobiety xD Trochę to naiwne.
- Wizje Paula - w książce to nie działało tak, że (niemal) od razu po sztachnięciu się przyprawą miał je na zawołanie i dotyczyły tego czego chciał. Niepotrzebne uproszczenie.
Konkluzja: jest tu sporo wad, ale zalety są dużo większe. Mi się podobało :)