Diuna

Dune
2021
7,6 200 tys. ocen
7,6 10 1 199704
7,4 82 krytyków
Diuna
powrót do forum filmu Diuna

Na razie oceny nie zostawiam, bo oglądanie przerwałem. Uważam, że dla kogoś kto nie czytał książki (a ja jestem taką osobą) zrozumienie tego filmu jest praktycznie niemożliwe. Stąd najpierw przeczytam książkę, a potem wrócę do filmu.

W przeciwieństwie do trylogii Władcy Pierścieni, która została zekranizowana w iście genialny sposób ten film dla osoby niezaznajomionej z historią będzie serią ładnych obrazków. Trudno powiedzieć, czy to wada, ale prawda jest taka, że praktycznie wszystki ochy i achy nad filmem wypowiadane są przez osoby, które nieświadomie fillmowi (jako odosobnionemu dziełu) dodają ogromn treści, bo znają historię.

Jeśli jednak na moment wymazać sobie z głowy wiedzę o świecie przedstawionym okazuje się, że główny bohater to ładna buźka, która dużo milczy, wymownie się patrzy, że po drodze wykonywanych jest sporo irracjonalnych obrzędów jak choćby ten test z igłą, którego nijak nie skumałem dopóki nie zorientowałem się, że chłopak w ogóle nie powinien był się narodzić.

Rozumiecie o co mi chodzi? Film dla umysłu nieznającego historie jest autentyczną klapą. Dlatego wszystkim polecam zrobić to co ja: książka - potem film, bo film jest jako żywo ekranizacją książki, ale w bardzo ograniczony sposób wyjaśnia świad przedstawiony.

konopkaszymon

albo nie klapą, a tajemnicą i zachętą by sięgnąć po książkę... lecz raczej dopiero po obejrzeniu drugiej części filmu.

elase

Powiem Ci tak. Gdybym miał oceniać książkę z perspektywy filmu, w ogóle bym po nią nie sięgnął.

Popatrz z tej strony (UWAGA SPOILERY)

=========

Pierwsze sceny filmu. Główny bohater w filmie jest pięknym lalusiem pozbawionym emocji, który zaczyna je pokazywać dopiero, gdy poczuł ból i to tylko na poziomie cielesnym. Matka natomiast przedstawiona jest jako roztrzęsiona osika. Starucha jako niemal całkowicie milcząca, nieomal nienawistna osoba. W filmie chłopak przychodzi do staruchu i na "użycie słowa" poddaje się próbie. Relacji między synem, a matką praktycznie nie ma.

Tymczasem z książki wynika, ze nie dość, że to postaci są nieprawdopodobnie skomplikowane to jeszcze ich relacje takie są.

Starucha przede wszystkim prowadzi z nim dialog. Nie jest nieomal milczącą, wiejącą grozą demonicą, tylko postacią o określonym charakterze, wyniosłym, ale jednocześnie pełnym życiowego doświadczenia, mnóstwa przeżytych lat. I z tego dialogu wynika nie dość, że ma konkretny argument do tego by zwracać się do jego matki jak do służki, to jeszcze przed próbą liczyła na to, iż chłopak próby nie przejdzie.

WIECEJ! Z filmu w ogóle nie dowaidujemy się po kiego grzyba jest ta próba, co ona oznacza, nie dowiadujemy się niemal nic. Jaka to zachęta do książki? Że niby ksiązka ma tłumaczyć każdża scenę?

Scenariusz tego filmu jest po prostu beznadziejny, bo jest jak seria ładnych obrazków. Nie ma tam nawet mowy o spisku, który się toczy za plecami księcia itd. Długo by mówić...

Moim zdaniem jego postać jest wybitnie słabo zagrana w kontekście oddania charakteru pierwowzoru. Nie mówiąc o tym, iż poszczególne sceny są jak króciutkie przebłyski niezwykle istotnych scen, które dopiero w książce nabierają kolorytu. Jakby autor filmu skupił się na graficznych wodortryskach i istotniejszym było pokazanie wielkich kamiennych sklepień niż emocji bohaterów.

konopkaszymon

Liczę, że sama będę miała ochotę sięgnąć po książkę. Myślę, że to realne.

"Pięknego lalusia" kim byś zastąpił?

Czy ja wiem... był to raczej wyznacznik jego młodego wieku, wychowania... zdaje się dość surowego, plus skrytość, czyli to jakby bardziej ciekawość tej postaci, jako intrygującej.

Roztrzęsiona była wówczas, gdy zaklinała rzeczywistość, i najwidoczniej ma o czym rozkminiać jako ta cała Bene Gesserit.
A poza tym była fajną fighterką, w dodatku w duecie z własnym synem - to chyba raczej sztos.
Najwidoczniej taki był zamysł, nie wiem jak skomentować te scenę, miała być taka, nie inna, jak przystało na zasady tego Zakonu - przyjmuję to w ciemno do wiadomości; ja nie znam tej książki, dla mnie to połączenie dogmy rodem ze średniowiecza z fantastyką naukową. Czyli wiadomo, że nie będzie to raczej wesoła Whoopi Goldberg i Zakonnica w przebraniu, bo nie tego się trzeba spodziewać po takim, nie innym dość surowym wstępie do filmu i początkowych scen.

A wracając jeszcze do chłopaka... zwróć uwagę, że był na takim etapie w swoim wieku, kiedy dość powszechnie skrywa się myśli, poszukuje miejsca dla siebie, czyli etap przemieniania się z chłopca w dorosłego... mówię o takiej mentalnej przemianie, czyli określenie swojego istnienia w świecie i w ważnych sprawach życiowych, tutaj w dodatku z bagażem dziedziczenia, podejmowania się takich, nie innych szkoleń.
W tamtej scenie przy stole z matką... to taka naturalna mentalna separacja, prezentowanie samego siebie z podkraśleniem swojego własnego punktu widzenia; takich momentów było dość sporo, choćby w scenach późniejszych wraz z rozwojem akcji, w roli odpowiedzialnego za matkę.

Nie zawsze należy rozkładać na czynniki pierwsze, scena w komnacie była magiczna i niedopowiedziana, a skoro masz przecież swoją wyobraźnię, baw się zwyczajnie interpretacją.