Jedyne co ratuje ten film przed całkowitą beznadzieja to dwie sceny:
-kłotnia ku -klux-klanu o worki na głowach - rozwaliła mnie :)
-gdy Waltz podaje reke DiCaprio -i właściwie cała rola Waltza , którą w tym filmie stworzył
A tak poza tym to film razi schematycznością , przez blisko 3 h ogladamy cały czas to samo czyli
od czasu do czasu kogoś zastrzelą i masa drętwych dialogów o niczym. Najbardziej raziły mnie
właśnie te dialogi, przez cały seans miałem wrażenie że słucham ciągle tych samych 3 linijek
tekstu. Właściwie nie zapamietałem żadnej znaczacej rozmowy z tego filmu.
Rozumiem ze moze to byc pastisz, zabawa konwencją itd ale nie ma nic co by próbowało t
zabawe pogłębić. Film jest prosty i właściwie o niczym. Taki troche Kill Bill (zemsta, masakra) i
takie troche Bekarty wojny (odwracanie ról żydzi-niemcy, czarni niewolnicy-biali właściciele) i
nic wiecej. Jak widac juz nawet Tarantino zaczyna sie powtarzać co razi jeszcze bardziej biorac
pod uwage ze oczekiwania byly spore.
Realizatorsko oczywiscie wszystko ok, nawet muzyka choc czytam tu wiele glosow krytycznych
jak dla mnie pasowała do filmu. Niestety , ocena bedzie jedynie 6 na 10 bo ten film na prawde
niczym nie porywa i oceny po 9 , 10 to jednak przesada jak dla mnie.
Pozdrawiam
ja oceniam film troche wyzej ale zgadzam sie ze najlepsze elementy filmu to oczywiscie Waltz oraz scena z maskami
cóż, kwestia gustu. mnie właśnie ten film porwał i pomimo tego jak długaśny był, nie dłużył mi się ani przez chwilę. urzekła mnie muzyka, oczywiście zgadzam się, że Waltz super wykreował swoją postać, ale pozostałe role też mi się podobały, a sama historia mnie wciągnęła.
Racja, mi również film mimo dłuuuugości nie dłużył sie i ogladalem go z zainteresowaniem. Ale nalezy zadac sobie dlaczego tak było? Wg. mnie dlatego ze kazdy siadajacy do tego filmu mial rozbudzone i napompowane maksymalnie nadzieje i oczekiwania. Że oto najnowszy film Tarantino , że w obsadzie same gwiazdy, że bedzie efektowny, krwawy western a jednoczesnie inteligentna gra z widzem , gra konwencją , ze bedzie to cos mądrzejszego niz tylko powtórzenie konwencji spaghetti westernu z drobną zmiana -czarny mściciel w czasach niewolnictwa. Jednak na tym polega zawód tym filmem ze pomimo iż uważnie i z zainteresowaniem wlepiałem oczy w ekran przez 2:45 to po seansie moglem juz na chłodno stwierdzic ze nic ciekawego nie zobaczylem, odkrywczego, czy porywajacego Po prostu jak na oczekiwania i jak na długość filmu to troche mało smaczków było w nim wrzucone. Przynajmniej jak dla mnie nic ciekawego , nic co chciałbym obejrzec za chwile jeszcze raz (no chyba ze dla ględzenia Waltza :) )
Pozdrawiam
Zgadam się co do najlepszych scen. Dla mnie największą wadą filmu było (a zakładam, że nie taki był cel Tarantino), że tak na prawdę nie kibicowałem głównemu bohaterowi tylko Schultzowi. Może powodem jest, że grę Christopha Waltza nie jest łatwo przebić, ale zabrakło w scenariuszu czegoś co pozwoliłoby polubić granego przez Foxxa Django. Po trupach do celu.
Nie wiem Czy Tarantino chciał abysmy bardzo polubili Django. Pamiętam taką scene, gdzie Schultz mówi Django'wi, że ma zachowywać się brutalnie, chamsko i ma gardzić niewolnikami (mimo, że sam jest czarny i dopiero co przestał być niewolnikiem). Przez takie 'złe' zachowanie, sympatia do głównego bohatera chyba ciut spada.
Ale wczesniej byla scena gdzie Waltz każe Foxxowi zabic kolesia w obecnosci dziecka , pozniej Foxx mu to wypomina, mowi ze sam mu kazal byc takim i cytuje go "ze w jego swiecie nie da sie nie pobrudzic rąk " wiec postac Waltza tez nie jest krysztalowa, tez zabija bez mrugnięcia okiem a jednak daje sie lubic :)
Pozdrawiam
Schultz też jest takim mini-głównym bohaterem, mimo że wszystko obraca się wokół Django.
Co jest nie tak skoro administrator nie zezwala na mój komentarz???Wyskakuje jakis zewnetrzny link ze wstawiłem a nic takiego nie ma miejsca.jakas podpowiedz:)Z góry dziekuje
No i stało się.Po długim oczekiwaniu w koncu udało mi sie obejrzec nowe "arcydzieło" Tarantino.Film tak przykuł moją uwagę że oglądałem go na 3 razy.A szkoda bo pomys westernuł byl całkiem okej tylko według mnie QT do końca nie wiedział co chce zrobić.Czy pastiż spagetti westernów czy dramat niewolnictwa i pokazanie represji jakie w ów czasach były na poczatku dziennym w Amercyce.A moze jedno i drugie.Tylko jak dla mnie ta mieszanka to tak jakby zmieszac wódkę z piwem.czyli kac murowany.Tak jak stwierdził kolega , ze wiele wspolnego tez miało z bardzo dobrymi Bękartami Wojny.Tylko usadowione niecałe 100 lat wczesniej.Z jednej srony fajnie ze co jakis czas mozemy ogladac nowe filmy Quentina w których realizuje swoje marzenia z dzieciństwa tworzac swoje wersje gatunkowe kultowych obrazów z przed lat.Ale niestety chyba geniusz rezysera zatrzymał sie na Wsciekłych psach i Pulp Fiction
Jak dla mnie film jest o godzine za długi a dialogi przeciagaja sie niepotrzebnie i nie sa jakies powalające. W przeciwienstwie do PF w którym wiele wątków sie łaczyło i widz przez 2,30 nie mial prawa sie nudzic.Nie wiem jak wam ale dla mnie np. Samuel L. Jackson oprócz tego ze byl fajnie u charakteryzowany to cały czas mialem przed oczami inne filmy z jego udziałem jak chodzi i mówi blużniac o czarnuchach:)Majac mieszane uczucia po obejrzeniu filmu musze przyznac, ze film ratuje w duzym stopniu muzyka, zdjecia i montaż.Scena z kuklus klanem fajna ale bez przesady . Waltz-aktor , który zaczynał miedzy innymi w filmie u Zanussiego a którego w Bekartach odkrył własnie QT.Zagrał praktycznie tak samo jak w /w filmie.Czyli grzeczny morderca;> Z tą róznicą że tu zabija w słusznej sprawie a nie ze jest nasiztowskim psychopatą.Leo i Foxx bez szału
Szczerze mówiac to spodziewałem sie wiecej po nich tak samo jak po reżyserze no bo przeciez to sam QT Reasumując mógłbyc z tego naprawde świetny,dynamiczny western lub dramat odsłaniający tą gorszą stronę Ameryki.
A tak to wyszedł jakiś ekscentryczny mix , ktory daleki jest od realizmu.Oczywiscie zaraz padnie pytanie.Gdzie tu szukac realizmu u Tarantino?No nigdzie.Taki juz jego urok za któru uwielbiamy te jego pokrecone filmy.Natomiast nagrody i mominacje za tą średnio przekonującą historię to juz lekka przesada na wyrost.Wyobraźcie sobie ze kreci to jakis nieznany reżyser bez całej śmietanki aktorskiej.Obraz przeszedł by bez echa.Moja ocena to mocne 6.
Pozdrawiam Kuba
QT robi filmy w swoim stylu to chyba normalne. Mnie scena z maskami nie zachwyciła tak jak wszystkich ale scena gdy biczowali Broomhilde sprawiła że miałem ciarki.
To ja teraz właśnie po dwóch miesiącach odświeżę ten temat :-) Film oglądałem już ze dwa i pół miesiąca temu, ale przez ten czas moje odczucia/ocena nie uległy zmianie. W zasadzie zgadzam się w pełni z Twoimi uwagami, zwłaszcza z tym, że Tarantino trochę powiela ten sam temat, zmieniając tylko realia i na siłę rozciągając ten film do 3 godzin trochę zawiódł moje (być może zbyt duże) oczekiwania. Niemniej jednak film i tak uważam za na prawdę cholernie dobry i gdyby nie te niepotrzebne dłużyzny to najpewniej poleciałaby ósemka z mojej strony, a tak jest mocne 7.
Film jest solidny, ale na pewno nie rewelacyjny. Nigdy nie sądziłem, że tak mocno wynudzę się na Tarantino. Do 50 minuty jest wszystko dobrze, ale później zaczyna się okrutna nuda.
Miałem dokładnie takie same odczucia. Po godzinie filmu zacząłem się nudzić, a to na filmie Tarantino zdarzyło mi się po raz pierwszy. Już nawet uważane powszechnie za przeciętne Jackie Brown i Death Proof podobały mi się dużo bardziej od Django.
Kontrowersji więc nie bedzie, w sumie mamy podobne spojrzenie na Django , oceny tez to odzwierciedlają. Jest dokładnie jak piszesz , po obejrzeniu kilku filmow Tarantino Django nie zachwyca , mi p otych wszystkich KillBillach , Bekartach, PulpFiction, Wscieklych , Grindhausach wydal sie wtórny. To przede wszystkim. Jednak dobrze zrealizowany , a wiec w sumie wyszło mi "niezły" :)
Bardziej mnie zastanowila Twoja 7 dla The Grey (?) http://www.filmweb.pl/film/Przetrwanie-2011-592692/discussion/S%C5%82abiutko,216 3338
Pozdrawiam