Nie myślałem, że dając taką oceną, będę zaniżał średnią, ale cóż. Film jak każdy Tarantino dopracowany do perfekcji. Są momenty, że człowiek pęka ze śmiechu, był jeden
kiedy łezka się zakręciła, ale po wyjściu z kina stwierdziłem, że to jednak nie to i czegoś zabrakło. Po Bękartach Wojny byłem bardziej usatysfakcjonowany. Największa zaleta -
obsada. Dawno nie widziałem tak dobrej. Jeszcze trzy nominacje spokojnie dało się wycisnąć - DiCaprio, L. Jackson i na doczepę Foxx. Ale to tylko moje zdanie.
Moim zdaniem to najsłabszy film Tarantino, z tych które dotychczas widziałem. Przede wszystkim za długi. Można go było podzielić na 2 części, jak Kill Bill.
zgadzam się.
Ten film to też nie jest typowy QT. Ale cóż, przecież nie możemy wymagać tego, żeby chłopak robił cały czas takie same filmy.. musi się trochę rozerwać od czasu do czasu.
Miejmy nadzieję, że nie zagalopuje się tak jak Woody Allen, który ze swojego świetnego kina zrobił holywoodzką papkę.