Nie jestem wstanie zrozumieć co w tym filmie mogło się podobać?!? Jak rozumiem tzw śmieszne
momenty były skierowane do funboyów Tarantino? Ok scena z workami na głowie ujdzie, kilka
innym momentów również. Co do fabuły, miałkie, nudnawe byle co bez pomysłu, wyszła pulpa, jak
rozumiem z zamierzenia... Być może jestem rasistą(nieświadomym), ale ckliwa opowieść o
murzynach, nie przemawia do mnie wcale. Jeżeli to miał być pastisz, komedia, kolaż stylów oraz
faktów historycznych, to ja tego nie kupuję. Film przewidywalny, przedłużające się w
nieskończoność dialogi, jakże charakterystyczne dla Tarantino, nie do zniesienia... Po prostu
wtórne... Nie wylewajcie pomyj na moją głowę, pamiętajcie, wszystkie opinie są subiektywne,
również wasze!!!
Po części zgodzę się z Twoją opinią, film nie jest najgorszy, ale niepotrzebny rozlew krwi czy nudne dialogi sprawiają, że oglądanie filmu dłuży się w nieskończoność
Mam takie samo zdanie, tzn. po części się zgadzam z Kosiarz1234. Samego filmu dnem bym nie nazwał, ponieważ naprawdę fajna i dobrze była dobrana muzyka. Świetne role Waltza i DiCaprio. Sama fabuła była dość ciekawa, chociaż strasznie powoli rozkręcająca się akcja powodowała, że film się dłuży. Miałem nadzieję, że będzie więcej śmiesznych momentów. Dialogi niekiedy były genialne, by za chwilę zanudzały... sama końcówka dość przewidywalna i według mnie kiepska. Osobiście liczyłem na jakieś niekonwencjonalne zakończenie, a tutaj sam Tarantino po prostu nic nowego nie wymyślił, bo kto zna jego filmy, mniej więcej może się domyślać, jak się potoczą losy bohaterów.
Aczkolwiek 7/10 to wydaje mi się maksymalna ocena, 8,5 to gruba przesada. Widać, że na ocenę na Filmwebie właściwie nie ma co patrzeć, bo można tutaj równie dobrze przytoczyć film "Nietykalni", który ma podobną ocenę, a równie dobrze nie zasługuje na wyższą ocenę niż 7.
Nie rozumiem fenomenu Tarantino, nagrał jeden dobry film tj. "Pulp Fiction" a reszta to jest jakieś nieporozumienie. Wydaje mi się, że gdyby nie był on tak znanym reżyserem ten film miałby dużo niższe oceny, ale być może to jest tylko moja opinia na ten temat.
Jeden dobry? A Wściekłe Psy, a Desperado, Kill Bill, Bękarty Wojny były wg Ciebie złe ?... dodałbym jeszcze do tego "Od zmierzchu do świtu", choć tu już zależy czy ktoś lubi horrory. Quentin wg mnie kręci świetne filmy, średnie i słabe. Ten bym wrzucił do tych średnich, jednak nie uważam, żeby przez to miał się stać nagle przeciętnym reżyserem.
Nie oglądałam wszystkich jego filmów, więc nie będę się wypowiadać na temat. Zaczęłam oglądać Kill Bill'a i Od zmierzchu do świtu, ale nie ukończyłam oglądania, bo film mnie nie zainteresował. Wiadomo, że każdy ma inny gust i nie każdemu podoba się to samo.
Od kiedy Desperado jest filmem Tarantino? "Od zmierzchu do świtu" również wyreżyserował Rodriquez.
Faktycznie mój błąd. Choć w Od zmierzchy do świtu Quentin pisał scenariusz, to faktycznie w obu filmach nie był reżyserem.
Pisz jeśli masz już coś pisać, ale nie wyzywaj ludzi na forum. To taka jedna uwaga.
Chociażby Django ciągnący trumnę ze skrzydełkami kurczaka z grilla i sokiem purpurowym.
Niestety, ja się również zawiodłem. Owszem, świetni aktorzy, muzyka, scenografia - wszystko na plus. Niemniej to nie tworzy całego filmu. Nie wiem, może ja wciąż patrzę na Tarantino przez pryzmat "Pulp Fiction" i ten film uznaję za niedościgniony wzór i przez to nie poruszył mnie "Django". Brakowało mi w nim humoru, nie urzekły dialogi, krwistość i brutalność była powtarzalna i nudna, film się dłużył, a koniec był oczywisty i przewidywalny, trochę jak w filmach z Seagalem (nie obrażając oczywiście jego miłośników, ale wiecie o co mi chodzi ;) ). Szkoda, bo we "Wściekłych psach" czy "Pulp Fiction" zakończenia były naprawdę dobre i ciekawe. Ocenę na filmwebie uważam za zawyżoną - niemniej sądzę, że każdy ma swoje zdanie i ocenia jak chce, dlatego też nie chcę się z nikim kłócić i przekonywać. Pozdrawiam ;)
Widocznie zaliczasz się do tej grupy ludzi, którzy nie akceptują tego stylu prowadzenia fabuły i tego rodzaju filmów. Trudno, nikt pomyj nie wylewa, ale myślę, że dużo Cię omija. Niektórzy z moich znajomych też nie widzą nic fajnego w Tarantino, albo Adrenaline, bo dla nich historia musi być prawdziwa, żeby ją kupili. I nie da się ich przekonać, że celem tego filmu nie jest opowieść z morałem i puentą, ale każda scena z osobna. Także luzik
Ja styl prowadzenia dialogów przez Tarantino wręcz uwielbiam, ale zgadzam się absolutnie- to nie jest udany film. Fabularnie jest dość słaby (nijak się ma nawet do "Wściekłych psów"), momentami naprawdę się dłuży, ale trzeba oddać Quentinowi świetne "napisanie" postaci, które jeszcze lepiej odtworzyli Panowie Waltz i Di Caprio. Niestety sam główny bohater mnie nie przekonał, ale podobała mi się swoista autoparodia ze strony Samuela L. Jacksona. Poza kilkoma fajnymi motywami (wóz Schultza, "Ku-Klux-Klan" dla ubogich;)) niestety wynudziłem się przepotężnie.