Film mógł być świetny, no właśnie mógł. Zapowiadało się zacnie, pierwsza godzina to popis Christophera Waltza, druga Dicapria, który zagrał świetnie. Czuć klimat, wspaniałe zdjęcia, muzyka no i fabuła. Wszystko świetnie, droga do Candylandu i cała reszta. Samuel L Jackson zachowuje się jak papuga, ale jego gra to wieli plus. Jednak wraz z śmiercią Candyiego film traci klimat, zaczyna się jatka i całkowita równie pochyła. Ostatnie półgodziny ciągnie się w nieskończoność. No i zakończenie, groteskowe. Śmierć siostry Canydiego, wcześniej ucieczka, wysadzenie domu i wszystko co później. Stawało się takie mdłe, słodkawe i żałosne, jakby Tarantiono stracił pomysł na zakończenie. Największe minusy to oczywiście zakończenie, słaba gra Foxxxa z którym się nie solidaryzuje oraz ta cała Brunhilda, jak wsadza palce do uszów, by nie słyszeć huku eksplozji. Foxxx w stroju Dicapria to już kretynizm.
Dodam, że nigdy nie przepadałem za Tarantinem, nie czuje fenomenu w jego kinie. Nadal uważam, że jedynie Wściekłe Psy to dobry film. Liczę, że nie spadnie na mnie grad wyzwisk i obelg. Pewnie wielu osobom film się podobał. Pozycja w rankingu mówi sama za siebie. Nazwą go pastiszem czy rewelacyjną rozrywką. Szkoda, bo przez 2 godziny byłem zadowolony z seansu i gdyby film skończył się śmierciom Candyiego, jego siostry i Stephana, po czym nastąpiłby wybuch to dałbym może i 8,5.
Wolę westerny w stylu Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda, który po Bez przebaczenia i Waytt Earp jest najlepszym westernem.