PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=620541}

Django

Django Unchained
2012
8,3 520 tys. ocen
8,3 10 1 520155
8,4 96 krytyków
Django
powrót do forum filmu Django

Pomimo ogromnej sławy jaką cieszy się nazwisko Tarantino, wobec jego projektów do tej pory pozostawałem sceptyczny. Z jednej strony lubię go za drugą część "Kill Bill" i "Bękarty wojny", z drugiej przeszkadzała mi eklektyczność pierwszej części "Kill Bill" oraz surowa, prymitywna brutalność "Wściekłych psów". Nawet nie przypuszczałem ile mógłbym stracić omijając "Django".

Pierwszą rzeczą która rzuciła mi się w oczy w "Django" była olbrzymia dawka humoru. Żaden z poprzednich filmów Tarantino ("Pulp fiction" nie oglądałem) nie miał tak wielu, tak różnorodnych i udanych gagów. Świetnie wypada postać złotoustego łowcy głów, który z gracją najlepszych PR-owców odnajduje swoje cele, zabija je pośród tłumu ich znajomych i odjeżdża z trupem w blasku chwały. Same jego celne, błyskotliwe puenty warte są wydania pieniędzy na bilet. Sceny dość brutalne, czy podniosłe rozładowywane są dobrym dowcipem, dzięki czemu film ogląda się jednym tchem. Nie jest to też reguła rygorystycznie egzekwowana, także żarty nie przesłaniają opowiadanej historii.

Brutalności "Django" nie można odmówić, ale też nie można jej wyolbrzymiać. Z reguły sceny przemocy są przerysowane, także nie powinny budzić szczególnej odrazy. Tym bardziej że pokazywane są w nieco odrealnionej otoczce dzikiego zachodu i nie skupiają uwagi kamery w stopniu do jakiego przyzwyczaiły nas nowe "horrory". Komu brutalność nie przeszkadzała w "Kill Bill", czy "Bękartach wojny", ten spokojnie obejrzy i ten film.

"Django" to też wyśmienity aktorski popis trzech panów - Christopha Waltza, Leonardo DiCaprio i Samuela L. Jacksona. Waltz świetnie wcielił się w rolę łowcy głów erudyty o nienagannych manierach. DiCaprio wciela się w sprawdzoną rolę opanowanego, dość eleganckiego pana, któremu w chwilach wzburzenia puszczają wszelkie hamulce. Jednak najlepiej show innym kradnie Samuel L. Jackson, który w roli zramolałego, nieutemperowanego i zrzędliwego majordoma hacjendy Candy'ego stał się bardziej czarny niż jakikolwiek czarny przed nim. Ta trójka skutecznie kradnie każdą scenę, w której się pojawi. Wobec tak charakterystycznych postaci, główny bohater (dopiero wchodzący na swoją drogę) zostaje zepchnięty w ich cień czekając na swój moment przez dłuuugi czas.

W kwestiach technicznych filmu również nie ma się do czego przyczepić. Świetne zdjęcia, kostiumy, scenografie, charakteryzacje. Nieco kontrowersji budziła muzyka która miała łączyć w sobie tradycyjną, instrumentalną ścieżkę dźwiękową z rapem, ale tych rapowanych utworów doliczyłem się w filmie dwóch i zostały użyte dopiero w końcowych scenach, gdzie idealnie pasowały.

"Django" to wspaniała filmowa uczta. Jest zabawna, zaskakująca, brutalna, świetnie zrealizowana i opowiedziana. Historii nie nazwałbym oskarową, ale reżyserię, scenariusz, aktorstwo, muzykę, czy zdjęcia i owszem. Świetna zabawa którą ogląda się jednym tchem. Polecam!
4/5