Film o murzynie który mści się na białym panie. Yyyyy... Albo Tarantino skończyły się dobre pomysły na filmy, albo w jego umyśle drzemie coś tak chorego/genialnego, że ja po prostu nie jestem w stanie ogarnąć tego swoim umysłem. Gdyby nie jego nazwisko przy scenariuszu i reżyserii to od razu powiedziałbym że to będzie gniot nad gnioty. Ale nawet z jego nazwiskiem coś słabo widzę ten film. Tak jak Pulp Fiction, Wściekłe Psy czy Cztery Pokoje były jak dla mnie mega zajefajnymi filmami, tak Bękarty Wojny mnie mocno zawiodły,wynudziłem się na tym filmie strasznie, i czuję że z tym będzie tak samo. No i aktorzy. Jamie Foxx??? U Tarantino??? Jedyne filmy które mi się z nim dobrze kojarzą to ten z Alem Pacino, gdzie JF zagrał futbolistę. Idealnie wpasował się w tą rolę. Cwaniakowaty, bezczelny, wygadany, piękny uśmiech, jakby żywcem wyciągnięty z teledysku hiphopowego. A drugi film to jak z jakimś innym kolesiem podrywali jakieś panienki w china town. Nie pamiętam tytułu. Ogólnie jakaś miłosna komedia dla czarnych. Też tam grał takiego cwaniaczka. Ale tu go kompletnie nie widzę. Strasznie mi ten aktor działa na nerwy. Już wolę posłuchać jego kawałków niż oglądać go na ekranie. A DiCaprio. Mam wrażenie że w każdym filmie w którym go widziałem grał tak samo. Jakby zawsze grał tą samą postać Chociaż kilku ostatnich filmów z nim nie widziałem więc może coś się zmieniło. Ale do Tarantino to tez tak pasuje jak.... Zamiast Foxa mogli wziąć Terryego Crewsa Lub Michaela Jai Whitea. Ci przynajmniej wyglądają jak niewolnicy. A Foxx jak rozkapryszony playboy. I jeszcze Kevin Costner tu miał grać. No nie wiem. Może i by się sprawdził. Dobrze że postawili na Russela. Był zajebisty w Death Proofie więc i tutaj też pewnie będzie się go przyjemnie oglądało. Waltz i Jackson to też odpowiedni aktorzy dla Quentina.
Jakoś nie wyobrażam sobie żeby z tego wyszło coś fajnego. I jeszcze to ma być western. Niewolnicy to mi się raczej kojarzą z południem Stanów. Rejony Mississippi, Alabama czy Floryda. Bagna,plantacje bawełny, KKK i aligatory. A western to raczej Kolorado,pustynia i grzechotniki. Taki raczej mało niewolniczy klimat.
Gdyby tego filmu nie robił QT to postawiłbym kratę żywca że ten film to będzie badziewie z oceną poniżej 6. Ale nawet z nim ten film to może być straszna kicha, ale z wysoką oceną tylko za nazwisko Tarantino. Z niecierpliwością czekam co z tego wyjdzie. Tylko błagam, niech wywalą Foxxa. On może grać raperów a nie niewolników.
Hmm. Może i się rozpisałem z lekka. Mam tak nieraz :) Zresztą po to jest taka opcja udostępniona. Serwis jest o filmach, to i ludzie piszą o filmach. Jednym się spodoba to co piszą, innym nie. Wolny kraj. A czy nic nie wynikło? Wynikło że nie widzi mi się ten film ani część aktorów która ma w nim grać. Nie wiem czy miało coś innego wyniknąć. Spodziewałeś się recepty na kryzys światowy? :)
chyba nie za bardzo rozumiesz filozofię Tarantino - on praktycznie zawsze odwraca konwencję, łamie schematy, niszczy tabu - popatrz co zrobił w Bękartach - Żydzi byli super-komandosami, odważnymi, walecznymi i zabijającymi Hitlera... Zemsty na wszelkich niemieckich szychach dokonała też Żydówka a zły Niemiec główny czarny charakter wyjątkowo nie był brutalny i głupi jak to zwykło się przedstawiać tylko właśnie genialny, przebiegły i nie do powstrzymania - tak samo jak i inny Niemiec ze wspaniałej sceny "rzezi" w pubie - też zabłysnął intelektem...
W poprzednich filmach też można odnaleźć takie odwrócenie konwencji (np. dziewczyny walczące z psychopatą w Death Proof to wyjątkowo nie były ładne ale niezbyt rozgarniete czirliderki jak to zawsze bywało w horrorach klasy b - tylko kaskaderki, które nie szczęściem tylko umiejętnościami pokonały "złego") to właśnie jest styl Tarantino - bierze kilka gatunków, kilka stereotypów i tworzy z nich swój własny miks - dzięki czemu scenariusz jest (prawie) zawsze interesujący i nieprzewidywalny, historia świeża a bohaterowie charakterystyczni i zapadający w pamięć...
I tak samo będzie z "Django" - jestem tego pewien - i zapewne dlatego głównym bohaterem będzie czarny niewolnik bo przecież zawsze byli to biali... Tak samo z obsadą - Di Caprio z reguły gra tych "dobrych" więc tutaj będzie "zły" (co też nie jest powiedziane, pewnie będzie to kolejna postać tylko zapowiadająca się na totalnie czarny charakter - film musi przecież łamać konwencję westernu więc ten "zły" nie może być do końca zły ;p) a Waltz dla odmiany grający w Hollywood "złych" - teraz ma być mentorem czyli raczej postacią pozytywną (choć mam nadzieję też nie do końca)
I bardzo dobrze, że nie wiadomo czego dokładnie spodziewać się po tym filmie - bo to główna siła Tarantino :)
Może i nie rozumiem. Nie wiem. Nigdy się raczej nad tym nie zastanawiałem. Ale jak wspomniałem ten scenariusz strasznie słabo wygląda (przynajmniej dla mnie) a Bękarty Wojny też jakoś mnie nie przekonały. Cały czas twierdzę że był to słabszy film od pozostałych filmów QT. Znajomi to myślałem że nie będą się do mnie przez miesiąc odzywali jak im to powiedziałem :)Nawet nie pamiętam dokładnie scen z tego filmu. A tekst to tylko jeden zapadł mi w pamięć. Jak Pitt pochylony nad którymś z nazistów mówi że stworzył arcydzieło. To było śmieszne. Brutalne, ale śmieszne. A z Pulp Fiction zapamiętałem od cholery tekstów. Ten film był o niebo lepszy od Bękartów. Mam taką swoją teorie odnośnie filmów Tarantino. Dużo osób pewnie się z nią nie zgodzi, ale co tam.
Ostrzegam że mogę się trochę rozpisać.
Jak T. robił pierwsze filmy nie był żadnym znanym reżyserem. Miał sporo fajnych pomysłów, ale nie miał nazwiska ani kasy. Większość aktorów pewni by mu odmówiła. I tak jestem zaskoczony że w Pulp Fiction i Wściekłych Psach zgodzili się zagrać tak dobrzy/znani aktorzy. Przecież gdyby ktoś chciał dzisiaj ich wszystkich zatrudnić do jednego filmu, to musiałby posypać niesamowitą kasą. Gaże dla nich zjadłyby połowę budżetu. A z tego co pamiętam za Psy i PF nie dostali jakichś ogromnych pieniędzy. Nawet pomijając kasę,Tarantino przecież też nie był jakimś wielkim reżyserem, który dawałby im gwarancję zwiększenia ich sławy. Jeżeli dobrze pamiętam, to zagrali przede wszystkim dlatego że scenariusz im się spodobał. Przy Kill Billu nazwisko Tarantino już coś znaczyło,więc pozyskanie aktorów nie stanowiło większej trudności, a i scenariusz był fajny. Przy Bękartach jak było ze scenariuszem nie wiem. Może i na papierze wyglądało to fajnie, ale w praktyce wyszło już słabo. Po zapowiedziach myślałem że będzie to niesamowicie widowiskowy film. Jeden z najlepszych QT. Brad Pitt, głodni zemsty żydzi i niesamowita jatka. Kto normalny by się podjął nakręcenia takiego filmu. Ale się zawiodłem. Film miał być mocny, ostry, brutalny. Zresztą jak poprzednie filmy. W Kill Billu to zużyli chyba cysternę sztucznej krwi. A tu tak jakby miejsce i czas akcji, cała ta brutalność wydarzeń z tamtego okresu po prostu przerosły ten film. To co było pokazane w filmie było niczym w stosunku do tego co się działo w tamtym okresie. Film miał być o grupie żydowskich komandosów mszczących się nazistach. Chory pomysł. Ale ja cały czas miałem przed oczami obraz II wojny. Cała akcja filmu i te pokręcone dialogi jakby zeszły dla mnie na dalszy plan. Myślę że gdyby film chciał zrobić ktoś inny, mniej znany, bez większego dorobku, tak jak QT przy Pulp Fiction czy Psach, to nawet nie wiem czy film by w ogóle powstał. Nie mówiąc już o zaangażowaniu do niego Brada Pitta. A jakby powstał to nie wiem czy ocena była by większa niż 6. A 8 które jest na filmwebie naprawdę mnie dziwi. Uważam że jest to ocena zawyżona nazwiskiem Tarantino. I tak samo będzie z tym Django Unchained. Zobacz. Gdyby wyskoczył nagle teraz jakiś nikomu nieznany reżyser ze scenariuszem do Django, powiedział że chce DiCaprio, Foxxa, Russela. Przecież by go wyśmiali. Nie wierzą że któryś z nich by się zgodził. Nie wierzę że znalazł by się ktoś kto by chciał to sfinansować. Ale że jest nazwisko Tarantino, człowieka od łamania schematów, niszczenia tabu. Faceta od czarnej roboty. Zabiera się za filmy za które 90% reżyserów by się nie zabrało. I będzie pewnie jeszcze zrobiona świetna akcja promocyjna, to film jest teoretycznie skazany na sukces i na dobre komentarze recenzentów. No bo przecież jak Tarantino mógł by zrobić kiepski film. To brzmi jak herezja. A jego fani i tak pójdą masowo do kin. Ja pewnie zresztą też. A jak mi się film nie spodoba i powiem znajomy, to znowu będą mieli focha przez miesiąc. To tak jakbyś pojechał na zlot fanów Star Wars i powiedział że to nudy i słabizna. Jakbyś za takie brednie nie dostał od któregoś gwiezdnym mieczem w oko to miałbyś dużo szczęścia :)
Ogólnie wcześniej Tarantino był mało znanym reżyserem robiącym dobre filmy. Teraz jest znanym reżyserem robiącym nie koniecznie dobre filmy. Wcześniej mógł mieć problemy z namówieniem aktorów. Teraz sami się do niego pchają. Nie ważne jakie głupoty by napisał w scenariuszu to i tak by przyszli. W końcu gwarantuje im to świetną kasę i jeszcze lepszą reklamę.
Uważam że tak właśnie będzie z Django. Zobaczymy za rok lub dwa.
"scenariusz słabo wygląda" - rozumiem Quentin Ci podesłał i przeczytałeś? :)
Nie wiesz o czym dokładnie będzie film, jaka fabuła, jacy bohaterowie, przeczytałeś jakiś skrawek i krytykujesz - bez sensu... Pewnie jakbyś przeczytał zarys fabuły "Pulp Fiction" to też byś stwierdził, że scenariusz słabo wygląda - przecież zarys fabuły PF to taki schemat, że az się niedobrze robi - filmów o płatnych zabójcach i gangsterach był już milion, co w tym odkrywczego? No właśnie - jednak Quentin zrobił coś nowego, stworzył jakby nowy gatunek... A aktorzy w jego pierwszych filmach? We wściekłych psach zatrudnił niszowych Rotha i Buscemiego, znanych ale nie będących u szczytu Keitela czy Madsena oraz samego siebie - to wtedy nie były żadne wielkie gwiazdy grające w superprodukcjach za miliony... W Pulp Fiction obsada faktycznie była już gwiazdorska choć Travolta był akurat w dołku i ta rola go odbudowała - a z naprawdę "gwiazdorskich" czyli kosztownych aktorów pojawił sie w tym filmie chyba tylko Bruce Willys - Samuel Jackson raczej dopiero tym filmem się wypromował do miana gwiazdy i milionowych kontraktów, podobnie Uma Thurman i kilku innych aktorów...
Ale ogólnie zgadzam się, że wtedy aktorzy grali z powodu mocnego scenariusza a teraz sprawa wygląda trochę bardziej komercyjnie - w grę wchodzą większe pieniądze a Quentin ma już swoją markę i prawie każdy chciałby u niego zagrać ale w zasadzie co z tego? QT pozostaje taki sam jak na początku kariery, bawi się z widzem, puszcza mu oko, wywraca konwencje, sięga po nieznanych aktorów i robi z nich gwiazdy (ostatnio w Bękartach choćby Waltz i Fassbender), skupia się na tym, by robić filmy "miodne" i "oryginalne" - dlatego zmienia gatunki... Mi się to podoba, że próbuje i filmu wojennego i westernu i w każdym widać jego rękę, jego styl - a to wielka sztuka zrobić "na swoja modłę" filmy ze skrajnych gatunków takich jak horror, film kung-fu, western, film wojenny czy gangsterski... Fani "ortodoksyjni" woleliby pewnie Quentina tylko w filmach gangsterskich jak Wściekłe Psy i PF ale czy nie zrobiłoby się to nudne? Wystarczą 3 filmy QT o takiej tematyce, sam Quentin chyba to zauważył po słabo ocenionym Jackie Brown - i dlatego postanowił nie popadać w taki schemat i uciekł od zaszufladkowania go jako reżysera jednego gatunku - co udaje się niewielu i tylko tym najlepszym :)
Co do "Bękartów" - też liczyłem na trochę inny film i byłem lekko zawiedziony ale i tak oceniam ten film bardzo wysoko - to naprawdę kawał świetnego kina i reżyserski popis Quentina - scenariuszowo się zgodzę, że mogłoby być lepiej...
A Django? Jak to zawsze mówię "Pożyjemy, zobaczymy" - bezsensem jest oceniać film po ogólnikowym zarysie fabuły - mi to nic nie mówi bo naprawdę nei wiem o czym konkretnie będzie ten film, o zemście? Być może ale jest cała gama tematów o tym traktujących, milion sposobów na napisanie tej historii i milion sposobów na jej nakręcenie... Jedno wiem na pewno - Quentinowi powinno być łatwiej zrobić dobry (przewrotny, brutalny i zabawny) western niż film wojenny... A skoro poradził sobie nieźle z filmem wojennym to myślę i z westernu wykrzesa świetną historię :)
Scenariusz przyszedł dwa tygodnie temu DHLem. Ale jeszcze całego nie przeczytałem :)
A tak na poważnie i już teraz krócej niż poprzednio, uważam że:
a) film zapowiada się słabo/średnio, nawet pomimo niewielu informacji na jego temat, i myślę że będzie słaby/średni
b) Foxx i Leo mi nie pasują ( czy się sprawdzą to się okaże )
Będę obstawał przy swoim tak długo aż zobaczę film. Wtedy się wszystko wyjaśni.
Pożyjemy zobaczymy.
U Ciebie chyba a) wynika z b) - i ja się zgodzę, że nie jestem fanem Foxxa i di Caprio i nie specjalnie mi się widzą w filmie Quentina ale może właśnie w tym szaleństwie jest metoda? Już kilka razy reżyserzy zatrudniali aktorów w rolach odwrotnych do takich, do jakich nas przyzwyczaili i często był to udany zabieg, teraz może być tak samo - na to wskazuje zarys fabuły (di Caprio zły, Waltz jako raczej pozytywny mentor ;)
Jedno jest pewne - Foxx i Leo to bardzo utalentowani aktorzy i jeżeli dostaną dobrze napisane role (a coś czuję, że tak będzie) to razem z Waltze mogą dać niesamowity popis :) Wszak Travolta przed PF też był kojarzony jako aktor tańcząco-śpiewający albo grający pozytywne postacie (nawet w dramatycznym Blow Out był pozytywnym bohaterem) a potem właśnie dzięki Tarantino zaczął regularnie grać różnych przestępców i świrów... Nie jestem pewien ale chyba dopiero w PF zagrał pierwszy raz dość negatywną postać (tzn. lubianą przez widzów ale jednak płatnego mordercę bez skrupułów)
Tak samo być może dopiero po Django Foxx i di Caprio w końcu otrzymają należny im szacunek - bo można ich nie lubić ale to na prawdę świetni aktorzy :)
Gościu DiCaprio grał już w jednym westernie "Szybcy i Martwi" . Tam grał z Genem Hackmanem, który grał bezwzględnego szeryfa czy coś takiego i myślę, że trochę DiCaprio mógł się nauczyć zagrać bezwzględnego hama, A co do Foxa to zobacz sobie "Prawo Zemsty", a nie oglądasz jakieś gnioty o raperach i mówisz ze Fox się nie nadaje
Oglądałem. Też jakoś mnie nie przekonał. Po prostu nie lubię tego aktora. Strasznie mnie irytuje.
Odnośnie Foxxa to tylko "Ray'. Zobacz, potem komentuj.
DiCaprio? Genialny w "Infiltracji" czy chociażby "Wyspie Tajemnic".
Widziałem. Ten film akurat mi zupełnie z głowy wyleciał. Tu nawet z wyglądu przypominał Charlesa. Ale według mnie tu też grał osobę o podobnym charakterze jak w innych filmach. W Męskim Sporcie pyskaty, zarozumiały, pewny siebie futbolista. W Prawie zemsty zarozumiały, pyskaty, pewny siebie prawnik. Jako Ray Charles w zasadzie to samo. Cholernie pewny siebie, może nawet zarozumiały muzyk. Większość postaci jakie gra ma prawie taki sam charakter. A z tego co widziałem po kilku wywiadach z nim, lub innych wypowiedziach, Foxx sprawia wrażenie jakby prawie nie odbiegał charakterem,zachowaniem od tych postaci. Jest pyskaty, zarozumiały, arogancki, przesadnie pewny siebie. I większość jego bohaterów też. Chociaż w filmie z Cruisem grał raczej spokojnego taksówkarza. A oscara to chyba bardziej dostał za fizyczne podobieństwo do Charlesa niż za grę. Jak dla mnie to on nie musiał grać, po prostu był sobą. Zresztą gdyby nie było Foxxa, to przypuszczam że każdy inny aktor który by zagrał tą rolę. to najprawdopodobniej dostał by oscara za ten film. Niestety raczej ciężko znaleźć czarnego aktora który wyglądem przypominałby Raya Charlesa. Ale ogólnie film był naprawdę dobrze zrobiony. Temu nie przeczę.
Gdybyś Ty był w stanie zrozumieć geniusz Tarantino, nie moglibyśmy go tak nazywać...Ale nie rozumiem w sumie po co takie roztrząsanie tematu, kiedy jeszcze prawie nic nie wiemy o tym filmie...Zgadzam się z Bosqi_El_Deviantero co do kina Quentina. Też osobiście nie przepadam za Foxxem ale może właśnie ten film przedstawi go w innym świetle. W sumie czy John Travolta pasowałby Ci wczesniej do Pulp Fiction, Tarantino i w ogóle roli mordercy na zlecenie? Nie wydaje mi się. A DiCaprio? Noo, powiem szczerze, że płonę z ciekawości jak to będzie wyglądało, poniewaz twierdzę, ze Leonardo jest świetnym aktorem, ale nigdy nie powiedziałbym, że pasuje do Tarantinowskiego kina, ale to jest właśnie plus!
Czy Travolta by mi pasował? Nie wiem. Pul Fiction oglądałem już ładnych kilkanaście lat temu i nie pamiętam czy wcześniej widziałem jakiś film z Travoltą. Był to też pierwszy film Tarantino który widziałem, więc nawet nie kojarzyłem tego reżysera. Ale od momentu obejrzenia filmu, aż do dzisiaj, twierdzę że jest to najlepszy film QT, i w ogóle jeden z najlepszych filmów jakie widziałem. A co do DiCaprio to mam wrażenie że to taki aktor, który ściąga ludzi do kina tylko nazwiskiem. Po prostu ludzie nie idą do kina na film, tylko dlatego że na liście aktorów jest nazwisko DiCaprio. Nawet nie chodzi o jego grę, tylko samo nazwisko. Taki trochę dziwny stereotyp sobie o nim wyrobiłem. I jakoś na razie nic mnie nie przekonało żeby się go pozbyć. Choć jak wspomniałem, kilku ostatnich filmów z nim nie widziałem. Ostatnimi były Krwawy Diament i Infiltracja. Po prostu nie mogę się do niego przekonać. A do Foxxa to już w ogóle.
Osobiście też Foxx mi całkowicie nie pasuje, ale może warto dac mu szansę się wykazac? Wiesz...kazdy ma prawo myślec jak chce, czy to chodzi o DiCaprio czy zupełnie co innego. W filmach Scorseze faktycznie odgrywa bardzo podobne role, ale nie zapominajmy o Błękitej Lagunie, Gilbercie Grape'ie, fakt, że było to bardzo dawno, ale może właśnie ten film da mu szansę na przerwanie tej linii, on poprostu juz dostawał takie role. Poza tym wydaje mi się, że biorąc pod uwagę filmy QT nie powinnismy brac pod uwagę ŻADNYCH stereotypów...nawet jeśli są bardzo zniechecające, bo na tym w sumie polega to kino..
szkoda że głównej roli nie dostał jednak Will Smith... Na początku to właśnie on był wymieniany jako pewniak... Foxx zdaje mi się być trochę zbyt poważny do tego filmu
Tak szczerze, pasował b wg Ciebie do tej roli Will Smith? Owszem, lubie go jako aktora, ale do tego rodzaju filmu jakoś nie za bardzo mi pasuje...ale to jest tylko moje zdanie.
Tak, szczerze bardziej pasowałby mi tutaj Smith. Myślę, że mógłby nadać filmowi trochę lekkości, podobnie jak zrobił to Pitt w "Bękartach wojny" :) Przez to problem rasizmu i niewolnictwa mógłby być pokazany przystępniej. Tak czy inaczej, zagra Foxx :)
A ogladałeś może film "Solista", także z jego udziałem? Wydaje mi się, że zagrał tam całkiem niezłą rolę. A jeszcze nikt o nim tutaj nie wspomniał.
"Zamiast Foxa mogli wziąć Terryego Crewsa Lub Michaela Jai Whitea. Ci przynajmniej wyglądają jak niewolnicy." Poległem. :D
przepraszam że się wtrącam ale rozprawiacie nad słusznością doboru tego czy innego aktora przez Tarantino a przytoczę tu pana Waltza przyznacie się z ręką na sercu który z was znał tego(niewątpliwie utalentowanego)aktora z jego wcześniejszych ról ? czemu to akurat u pana Quentina nagle zorientowano że jest taki dobry? Mnie się wydaje ze on ten talent posiadał cały czas tylko nikt nie potrafił w sposób właściwy wykorzystać a Tarantino ma to do siebie , taki dar można powiedzieć umiejętnego wręcz genialnego doboru aktorów do swych ról , idąc dalej patrząc na Bękarty film trochę oszkalowany przez któregoś kolegę wcześniej ja nie widziałem tam kreacji słabych , były dobre . bardzo dobre , genialne ale słabych nie zauważyłem nawet wśród statystów ! Można by tak było dalej o innych filmach Tarantino ale po co .... ja wiem ze Quentin ma rękę do wynajdowania odpowiednich aktorów do swych ról i wyciskania z nich ostatnich soków , więdz o dobór obsady do tego filmu czy jego następnych jestem spokojny choćby nie wiem jak były kontrowersyjne. Pozdrawiam
zanim obejrzałem "Bękarty" widziałem "Wode dla Słoni" gdzie także zagrał role 'tego złego' i tam również pokazał swój talent, więc akurat ja nie powiem, że to dzięki Tarantino zauważyłem Waltz'a . Ale może faktycznie zamiast molestowac tego Foxxa zapytam: Jak widzicie ten film? Jeśli chodzi o pomysł i fabułę?
w dużej mierze zgadzam się z założycielem tematu, podzielam obawy co do nowego filmu, podpisuję się pod oceną Bastardów jako najsłabszego filmu w dorobku, przyklaskuję trafnej analizie ewolucji QT jako twórcy i ogólnie ślę wyrazy wsparcia duchowego moralnego. ahoj.
a mi tam sie widzi wybor aktorw. Waltz w bekartach pokazal jakim jest swietnym aktorem. mowiac juz o bekartach powiem, ze ten film mi sie bardzo podobal i zaraz po "pulp fiction" jest moim numerm dwa. przeciez to byla perelka. akt pierwszy- rozmowa walza w dwoch jezykach, genialne aktorstwo, metafora o szczurach, wydobycie informacji bez uzycia sily w "grzeczny" sposob z usmiechem na twarzy. Przedstawienie zydowskich bekartow, gdy pitt zada od nich 100 skalpow, karykatura hittlera (oj jak sie nasmialem), Gebelsa, pomysl podpalenia kina z cala smietanka 3 rzeszy i zakonczenie przez to 2 wojny swiatowej... no na takie cos tylko tarantino moze wpasc.
A teraz czas na western. Gosc wie co robi. To, ze Waltza wzial mnie nie dziwi, ale posuniecie z Donem Johnsonem... Mistrzostwo! To jak w filmie "Maczeta" jak Rodrigez wzial Segala i Roberta De niro. Co do Foxxa, mial dobre role w "zakladniku" no i oscara za "raya"... Czemu nie... Ja osobiscie bym wolal Danzela. DiCaprio gra dla mnie w kazdym filmie podobnie, taka rutyna, lecz chce go zobaczyc u mistrza Tarantino. Bedzie dobrze, western w stylu Tarantino. Jak bedzie choc w polowie taki dobry jak "dobry, zly i brzydki" to juz bedzie arcydzielo.