Film do obejrzenia, choć bez rewelacji. Jak kiedyś wielbiłem Tarantino za choćbu "Pulp Fiction",
"Wściekłe Psy", teraz po" Bękartach", "Death Proof" jakoś wydaje mi się że Tarantino "jedzie na
marce". "Django" ujdzie, choć albo teraz wychodzi coś o pokrzywdzonych żydach, albo o o
murzynach;] Dali by na luz
Tarantono wypuscił z pod swojej reki 3 majstersztyki- Pulp Fiction, Wściekłe Psy i Prawdziwy Romans ( był autorem scenariusza ) , Django ogląda się dobrze ale ten film nie jest nawet popłuczynami po tamtych dziełach . pzdr
też się trochę wynudziłem. o ile początek zapowiadał się interesująco, tak później akcja siada i takie o strzelaninki, frazesy
Zgadzam się. Film absolutnie bez historii, nagłośniony głównie przez oburzone środowiska Murzyńskie. Fabuła rwana, co chwila gdzie indziej, o czym innym. Osobiście odniosłem wrażenie, że Tarantino nakręcił sześciogodzinny film, a następnie skracał wyrzucają większą część każdej ze scen. Dialogi marne, fabuła naciągana, grubymi nićmi szyta. Od taki czarny rambo, jak nic odnalazłby się w Expendables III jako tajna broń.
Za to miodny soundtrack :)
jaki czarny rambo???to ze w ostanich 20 minutach zastrzelił góra 15 ludzi to juz rambo?