To Landa, tylko,że z bródką i wąsikiem. Po Bekartach Wojny zacząłem wierzyć w jego talent aktorski, a teraz, nie wiem czy to wina scenariusza czy aktora, znowu zagrał DOKŁADNIE tak samo. Smuci mnie to bardzo bo spodziewałem się więcej bo superlatywach i pozytywnych opiniach o jego genialnej roli.
jak dla mnie, podobieństwa kończą się na poziomie inteligencji, niemieckim perfekcjonizmie i narodowości.
Landa: egoista, cynik, brutal, fanatyk, gadatliwy, konformista, tchórz, podejżliwy, uparty
Schulz: altruista, skromny, grzeczny, lojalny, nonkonformista, brawurowy, życzliwy, sprawiedliwy, wrażliwy
jeżeli to są identyczne postaci to ja jetem prima-baleriną.
Waltz co prawda miał bardziej jaskrawą, moim zdaniem, główną rolę w bękartach(to było nieporozumienie z tą rolą drugoplanową) i dopiero w Django miał faktycznie rolę drugoplanową.
To tylko dodatkowy plus dla obydwu filmów że Waltz zagrał dwóch naprawdę różnych Niemców, którzy wywołali u mnie absolutnie różne emocje. Taki kolejny, zamierzony lub nie Tarantinowski smaczek.
Porównaj z rolą w Rzezi. Zobaczysz różnicę. Porównywanie dwóch filmów jednego twórcy, który być może oczekuje od danego aktora odegrania roli w tej samej stylistyce sensu nie ma.
przeciez on byl doskonaly ... mylisz sie w tym i to bardzo mocno . a role nie byly dla mnie w ogole podobne
Wdawanie się w dyskusję z hejterami, którzy chcą wykazać się bystrością i inteligencją, aby się dowartościować, nie ma najmniejszego sensu, więc napiszę tylko dla równowagi, że Waltz skradł mi serce swą rolą, pomimo pewnej sprzeczności, mianowicie - chciałam rozpływać się nad DiCaprio lub Samuelem, (nie powinno się tak nastawiać, ale człowiek czasami nie może wyzbyć się pewnych przekonań i upodobań) a tu taka niespodziewanka. Wszyscy byli przewspaniali! Dla mnie najmocniejszym ogniwem był Waltz - uwielbiam takie charaktery, taki dowcip ;) Pozdrawiam myślących podobnie!
Na pewno sposób gry aktorskiej Waltza w Django i w Bękartach nie jest taki sam, jak już kilku przedmówców zdążyło pochopnie zawyrokować, ale w niektórych elementach jest podobny, co w moim przypadku dało się zauważyć już po pierwszych scenach z udziałem Schultza. Jednak czy film na tym traci? W moim odczuciu zdecydowanie nie. Z pewnością trzeba natomiast zadać sobie pytanie, czy gra aktorska Waltza nie "przeje" nam się, jeśli kolejny udział Austriaka w jakiejś megaprodukcji, będzie wywoływał skojarzenia z Bękartami? ;)
A w Rzezi polańskiego to niby co? Inaczej gral? Dokladnie tak samo, już kolejny film z tą samą rolą.
Brando też byl zawsze taki sam. I w czym problem? Bo ja nie widzę żadnego. Znalazłoby się jeszcze kilu wybitnych, któzy grali z tą samą manierą a jednak tworzyli różne postaci.
Porównywanie go z Brando to mega przesada, Brando już w wieku 30 lat był legendą. Waltz jest przeciętniakiem mającym swoje 5 minut.
Nie porównalem Brando do Waltza. Cos ci sie pomieszało. Napisalem że Brando zawsze byl taki sam - to znaczy że grał z taką samą manierą, a nie znaczy ze grał jak Waltz. Naucz się czytać ze zrozumieniem.
Zgadzam się, że Waltz użył bardzo podobnych środków. Jednak po pierwsze zastanawia mnie (jak ktoś wcześniej słusznie zauważył - to dwie twarze tego samego bohatera) czy nie był to zabieg celowy. Przecież Tarantino uwielbia czynić mścicielami ciemiężonych - być może działa to też w odwrotną stronę katów czyni sprawiedliwymi. Poza tym osobiście nie czuję potrzeby, aby aktor na siłę tworzył postać inną od tej, którą już grał, żeby nie został posądzony o brak talentu - zwłaszcza jeżeli ta "stara" b. dobrze się komponuje i świetnie mu wychodzi;)
Zobacz,podobno najlepsza i najbardziej rzeczowa recka Django
http://www.youtube.com/watch?v=7FE9H30xAOs
Nie mam siły czytać wszystkich komentarzy, bo zapewne by mi życia nie starczyło i zdrowia dla "złotych uwag" niektórych, dlatego z góry przepraszam, jeśli moja opinia się powiela. Sama nie jestem wybitną specjalistką kina jak i aktorstwa, ale z tym, że gra Waltza budzi pewne kontrowersje się zgodzę. Fakt podobieństwa obu ról wynikać może z tego, że Landa jak i Schultz nie są postaciami, które pożna z czystym sumieniem podciągnąć pod definicje "antagonista", "protagonista". Landa mimo iż nazista, uwodzi swoją inteligencją i elokwencją. Schultz jest przedstawiony jako postać "dobra", ale czy można w 100% powiedzieć o nim, że był DOBRY? Wydaje mi się, że był INNY na tle amerykanów z racji tego, że pochodził z Europy i wychodziły z niego różnice kulturalne, jednak nie czyniło to z niego postaci bez skazy. Nie przedłużając, idzie konkluzja. Jeśli mamy tego samego aktora i niezwykle pokrewne w wyrazie kreacje(co moim skromnym zdaniem było zamierzone przez Tarantino) jakim sposobem moglibyśmy ominąć dywagacji na temat ich podobieństw? Ogólnie film nie powalił mnie na kolana może z racji tematyki, która dla mnie była mocno ciężkostrawna. Dobra muzyka, świetna rola Di Caprio i Jacksona. Waltz również zagrał dobrze, nie wyobrażam sobie absolutnie innego aktora, który byłby Schultz'em.
Taki już ma styl gry - w Wodzie dla Słoni zagrał równie podobną postać (rozbawiło mnie wspomnienie o tym właśnie w Django, gdzie chwalił się Leo, że ma doświadczenie w zarządzaniu cyrkiem w Europie). Nie każdy musi być wszechstronnie uzdolniony - Waltz po prostu robi dobrze to, co robi. I moim zdaniem wcale nie uwłacza to jego geniuszowi.