Początkowo raziło mnie to, że dosyć szybko film przeradza się z koreańskiego westernu w film przygodowy. Później doceniłem to, że reżyser swobodnie przeskakiwał pomiędzy tymi dwoma gatunkami :) W momentach westernowych jest on tworzony w dużo większej zgodzie z kanonami gatunku niż "Sukiyaki Western Django" (co nie znaczy, że film Miike jest zły, po prostu odbiera się go na innej płaszczyźnie), w momentach przygodowych posiada zaś wszystko to, czego brakowało ostatniemu Indianie Jonesowi.
Bezpretensjonalna zabawa w kino. Polecam!