PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=125512}

Dobry rok

A Good Year
2006
7,2 60 tys. ocen
7,2 10 1 59676
6,5 19 krytyków
Dobry rok
powrót do forum filmu Dobry rok

In slow motion

ocenił(a) film na 5

"Wsiąść do pociągu byle jakiego..." No, może w XXI w. nie do pociągu, tylko do samolotu i nie byle jakiego, tylko lecącego do Paryża. A stamtąd do pociągu w stronę Prowansji. "Dobry rok" to film wpisujący się idealnie w zdobywający obecnie coraz więcej zwolenników nurt "slow". Jesteś goniącym za karierą i pieniędzmi maklerem, bankierem, kierownikiem wyższego szczebla w wielkiej korporacji? Wiedz, że wyścig szczurów ma się ku końcowi. Nadchodzi kolejny zwrot, zmiana kierunku kulturowych pływów. Czucie i wiara vs. szkiełko i oko. Duchowość vs. racjonalizm. Po epoce rewolucji przemysłowej i zachłyśnięciu się nauką i techniką, graniczącym niemal z wiarą w technokrację, znów tęsknie spoglądamy w stronę wyzwolenia ducha od materii, dostrzegamy wartość relacji międzyludzkich i miałkość doczesności przeliczanej jedynie w pieniądzu.

Czy to co napisałam, brzmi sarkastycznie? Bynajmniej. Już porządny kawałek czasu temu czułam, że coś nie gra, że bezduszność i w gruncie rzeczy bezmyślność wyścigu na szczyt za wszelką cenę nie jest tym, co się liczy. Ale wtedy byłam postrzegana jako dziwoląg. Kiedy wychodziłam z pracy o ludzkiej porze, sprawiedliwie po 8 regulaminowych godzinach, patrzono na mnie jakbym zrywała się cichcem po 4. Cóż, przyzwyczaiłam się już do tego, że moje idee wyprzedzają swój czas. ;) A tak bardziej serio - skoro też głoszę apoteozę życia wolnego od presji czasu i wyścigu szczurów, dlaczego film "Dobry rok" ocenić mogę ledwie na 3/6 (lub 5/10 wedle skali FW)? Cóż, bo jest nazbyt prosty, schematyczny, boleśnie przewidywalny i usiłujący bawić za wszelką cenę. Jest wręcz prostacko odarty z wszelkiej niuansowości, pozostawiając tylko tyle, by najmniej wymagający widzowie zrozumieli o co w tym wszystkim chodzi. Bezwzględny, pozbawiony skrupułów w życiu zawodowym makler powraca do raju swego dzieciństwa, odnajduje tam miłość swego życia, po drodze wygłasza obowiązkowe "Bardzo kochałem swego wuja, ale nigdy mu o tym nie powiedziałem. Okropnie się z tym czuję", a na koniec rzuca jednemu z londyńskich rekinów finansjery, trzymającemu oryginalnego van Gogha w sejfie: "Kiedy masz czas na niego patrzeć?". Tak, to wszystko prawda, ale do tych prawd doszliśmy chyba już jakiś czas temu, zbyt dawno, żeby takie łopatologiczne sentencje były dla kogokolwiek objawieniem. Film jak śliczna bombeczka - z premedytacją urzekający powierzchownością i z premedytacją pozbawiony zawartości. Bo wizualnie nie ma się do czego przyczepić. Posiadłość jest piękna, aromat wina prawie wyczuwalny i, to fakt, tęskni się za tą beztroską, za tym nieskażonym cywilizacją urokiem życia na uboczu. Jako osoba, kochająca dobre wino, powinnam może podwyższyć filmowi ocenę choćby za tę wizualno-organoleptyczną stronę. Nic z tego - wciąż pamiętam "Bezdroża".