Film bardzo mi się podobał. Jestem na gorąco po obejrzeniu, więc może zbytnio zawyżam, ale oceniłem go na 9. Oglądaliśmy z żoną pełni napięcia, pytając się wzajemnie w żartach, co małżonek ma tajemnego w swoim telefonie.
Gdyby nie dwa aspekty tego filmu, byłaby dycha. Nie podobały mi się dwie sceny, w których poczułem, że film niesie delikatny przekaz, z którym się nie zgadzam. Nie wiem dokładnie, jak to twórcy zrobili, może przez grę aktorską, może przez jakąś muzykę w tym momencie, nie wiem. To było delikatne, ale poczułem się lekko indoktrynowany.
Pierwsza scena to rozmowa przez telefon z córką, w której ojciec niby wykazał się dobrym podejściem, a nie uważam, by to było takie dobre. Kupił jej prezerwatywy jako co? Jako rozwiązanie problemów wychowawczych? Że byleby nie było brzucha? No i ponadto sugeruje, że jak 17-to latka pójdzie do gościa na noc, ale będzie miała miłe wspomnienia, to niech idzie.
Drugie to końcowa ,,mowa" jednego z uczestników wieczoru, w której poczułem gejowską indoktrynację, i miało mi się zrobić przykro, że nie akceptuję tego. Przyznam, że naprawdę dobrze mi się słuchało tego staropolskiego ,,p e d a l", a na końcu miałem się chyba poczuć winny.
Nie chodzi mi o to, że takie sceny się pojawiły, bo pojawiały się inne złe, przy których jednak absolutnie nie czuć było pochwały, ale te dwa zachowania były potraktowane inaczej.
Ten film właśnie po to powstał aby takie "aspekty" wyłuszczyć.
1. Wierność w związkach jest niemożliwa.
2. Powinniśmy nauczyć się rozstawać.
3. Pedały to fajne chłopaki, w przeciwieństwo do hetero.
4. Kłamstwo jest OK, a prawda na pewno nas nie wyzwoli.
5. Homoseksualiści są prześladowani.
6. Nastolatki niech się puszczają, byle by ciąży nie było.