PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=36005}
7,4 719
ocen
7,4 10 1 719
Doktór Murek
powrót do forum filmu Doktór Murek

Wiele przedwojennych filmów trąci już nieco myszką. Ten zupełnie nie. Zrobiony z nerwem i z zacięciem, bez żadnych staroświeckich naiwności.

MariuszCichy

O dziwo, dziś nawet bardziej "życiowy", niż np. 20 lat temu.
*UWAGA ZDRADZAM FABUŁĘ*
Np. scena, gdy bezrobotny bohater filmu oczekując na odpowiedź na jego listy w sprawie pracy dostaje pocztą... reklamę odkurzaczy! Tak, "SPAM" istniał już przed wojną...

ocenił(a) film na 6
MariuszCichy

No nie wiem czy taka dobra ekranizacja. Jak dla mnie zbyt ocenzurowana. Jeśli już wtedy były opowieści na takim poziomie jak Doktor Murek - to czemu w filmie to wszystko pudrować? Dla mnie zbyt główny bohater został oczyszczony z plugastw jakie popełnił. Ani krzty wątku że wstąpił do komunistów, i przez pewien czas był żarliwym ideologiem, brak ukazania dobitniej romansu z Karolką, o Kuzykowej nie wspomnę. A chyba przy każdym spotkaniu lądowali w łóżku. Mógł chociaż zwymyślać Karolkę, bo już nie oczekuję że w filmie ją stłucze na kwaśne jabłko - jak to opisał szczegółowo Tadeusz Dołęga-Mostowicz. Nie ukazane że sam, z własnej woli, sprzedał Arletkę do domu publicznego Buenos Aires. Brak że to on zastrzelił Kuzyka. A na koniec że się nie powiesił. Nie widziałem serialu, chyba z lat 70 na podstawie tej powieści. Może tam jest to lepiej przedstawione. Nie bardzo tylko rozumiem, czemu film został tak wygładzony, czemu Franciszek w ekranizacji właściwie tylko popełnia małe występki a nie jest łotrem i zabójcą. Przecież społeczeństwo ówczesne i tak znało tą opowieść z pieprzem, bez ceregieli, obdartą z grzeczności i tabu. To czemu w filmie to aż tak przypudrowano. Swoją drogą - a przeczytałem już większość powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza - nie sądziłem że już wtedy aż tak odważnie podnoszono trudne tematy, wręcz tabu. Wątek o zgwałceniu za młodu prokurator Alicji Horn a później ich szczera miłość, mimo iż ta odkryła w swym ukochanym tego który ją skrzywdził... co najmniej odważne :) Świetny autor. Ahh... co jeszcze by stworzył gdyby przeżył wojnę...

dick47

Popieram twoje zdanie w całej rozciągłości. Jestem wielkim miłośnikiem Tadeusza Dołęgi-Mostowicza oraz jego twórczości i mogę z całą pewnością powiedzieć, że ten pisarz był wielkim człowiekiem, który nie tylko stworzył genialne dzieła, ale i również pokazał swoją smutną, ale jakże prawdziwą wizję nie tylko Polski, ale wręcz świata. I to najdziwniejsze jest to, że czasy się zmieniły, a ludzie wciąż są tacy sami. Przecież historia Murka mogłaby się równie dobrze wydarzyć w czasach obecnych. Cóż... sam się dziwię, czemu usunięto wszelkie wątki polityczne z filmu? Naprawdę nie rozumiem tego. Sanacja przecież nie była w tej powieści krytykowana. Tylko komunizm. Więc czemu usunięto z filmu wszystko, co może mieć związek z polityką - przykładowo Murek zostaje zwolniony, ponieważ Junoszyc zaszantażował jego przełożonych wyjawieniem ich kilku przekrętów. A przecież w powieści rozpuścił plotkę, że Murek jako student był komunistą. Mnie również oburzył ten brak zwymyślania Karolki za jej oszustwa. Brakuje mi też śmierci panny Miki podczas porodu. Brakuje mi ukarania Junoszyca (jedynie jego kochanka, a narzeczona Murka zostaje ukarana przez los). Tak, ja również się dziwię, czemu tak mocno wybielili Murka? W książkach on przecież nie ma najmniejszych skrupułów, by zabić osobiście Kuzyka (notabene swego najlepszego przyjaciela) albo sprzedać Arlettę do domu publicznego w Buenos Aires, albo przecież jeszcze bez najmniejszej krępacji posłał swego rywala (ukochanego Tunki) fałszywą wróżbą z dłoni do szpitala dla wariatów. I jeszcze w noc poślubną zgwałcił Tunkę, przez co ona nie mogła mieć dzieci. I brak mi jego powieszenia się. No cóż.... film został mocno ocenzurowany. I nie wiedzieć czemu. Czyżby ludzie idąc do kina chcieli się uspokoić? Wyciszyć? I nie mieć aż takich wrażeń? Dziwne. Bardzo dziwne.

Serial z lat 70 DOKTOR MUREK istnieje, oczywiście. Gra w nim Jerzy Zelnik. Jednakże muszę ci powiedzieć, że i na tym serialu mocno się zawiedziesz. Do pewnego odcinka akcja idzie tak, jak w powieści. Ale potem jednak twórcy filmowi idą własną drogą. Murek w serialu nie chowa pakieciku z mikrofilmami na poczcie, ale u panny Miki, gdzie potem zostaje on znaleziony przez policję. Mika trafia do aresztu, gdzie potem umiera. Tunka ma romans z bratem Miki (który jest komunistą) i zachodzi z nim w ciążę, zaś Czaban urządza jej skrobankę i osobiście ją nadzoruje. Murek, by zdobyć pieniądze na interes z czabanem, szantażuje klientów. A wiesza się na wieść o śmierci Miki w więzieniu. Pisze list na policję, w którym wyjaśnia swój udział w sprawie mikrofilmów, po czym popełnia samobójstwo. Tak więc serial nie jest genialny, ale warty poznania. Do tego znakomita rola Jerzego Zelnika w roli Murka, Krystyny Jandy jako Arletty oraz Bronisława Pawlika jako Cipaka.

kronikarz56

Kiedy ludzie przestaną używać słowa 'SKROBANKA"??
Jest tak wulgarne i pbrzydliwe, żę chce sie wymiotować żółcią .;/////

luza

Słowo jak słowo. W tym wypadku użyłem je dlatego, aby pokazać swoją pogardę dla tego, co w serialu zrobił Czaban córce. Ja nie jestem wielkim wrogiem aborcji, bo jestem zdania, że nieraz to jedyne wyjście. Jednak w tym wypadku to jeden z przypadków, kiedy to było obrzydliwe i chciałem to pokazać w swojej wypowiedzi.

dick47

Co innego pisać (choć i tu nie zawsze wszystko było jasne... chociażby sprawa ciężkiego pobicia Mostowicza),
a co innego pokazywać pewne rzeczy na ekranie. Kino zresztą jak wiadomo od zawsze rządziło się swoimi prawami
i nie mówię tu już o jakiejkolwiek cenzurze, ale o samym języku filmu. Rozumiem jak najbardziej niedosyt czy swojego rodzaju oburzenie miłośników twórczości Mostowicza, ale trochę wyrozumiałości lat kina lat trzydziestych. Jak na tamte
czasy to doskonały film. Powieść jest zdecydowanie zbyt brutalna jak na normy ówczesnej polskiej kinematografii, zbyt defetystyczna. Zresztą w Hollywood np. obowiązywał wówczas kodeks Haysa(!) Należy pamięć, że to przecież klasyczna komercyjna produkcja skierowana nie tylko do świadomych odbiorców, ale także do szerokich mas, większość widzów
w prowincjonalnych kinach (która zapewniała producentom kasę) ani nie znała treści tych książek, ani też nie miała
najmniejszego zamiaru zagłębiania się w szczegóły. Z powieści wyciągnięto, to co najbardziej uniwersalne i twórcy
filmu mieli do tego pełne prawo (autorem scenariusza był zresztą sam Mostowicz, reżyser Gardan napisał jedynie
scenopis). Przycięto wszystko po prostu do ram ekranu (ówczesnego ekranu) skrócono, wygładzono, postawiono
na wątki kryminalne i melodramatyczne. Ulubieniec kinomanów, a w szczególności kinomanek) Franciszek Brodniewicz,
znany między innymi z roli ordynata Waldemara Michorowskiego znacznie bardziej wzruszał i lepiej mógł "sprzedać się"
jako postać w gruncie rzeczy szlachetna i poszkodowana przez los, niż jako ktoś pozbawiony kręgosłupa moralnego,
pozbawionego jakichkolwiek skrupułów który zwyczajnie się ześwinił i filmowcy doskonale o tym wiedzieli. Czy widz
chciał się w kinie uspokoić i wyciszyć? Na pewno po części tak... zwłaszcza było tak na początku lat trzydziestych
w dobie największego kryzysu (stąd wtedy takie ilości fars i komedii muzycznych), ale i pod koniec tego okresu widz
jeżeli szukał w kinie mocniejszych wrażeń, to raczej nie związanych z polityką. Brak wzmianki o wstąpieniu do komunistów czy jakichkolwiek politycznych zapatrywaniach bohatera jest oczywista. Przedwojenna cenzura
filmowa nigdy czegoś takiego by nie przepuściła. Nawet jeśli, to żaden z polskich producentów nie zaryzykowałby wzmianki o czymś takim, bo gdyby cenzura zatrzymała film wszystkie zwyczajnie wyrzuciliby w błoto i pewnie
skończyłby podobnie do Murka.
Co do Dołęgi-Mostowicza... Jego śmieć to wieka strata, ale śmiem przypuszczać, że po wojnie nic już wielkiego
by nie stworzył. Mimo jego znanych lewicowych przekonań cały jego dorobek podobnie jak twórczość wielu innych
polskich przedwojennych pisarzy w 1951 roku oprócz "Znachora", "Profesora Wilczura" i "Kariery Nikodema Dyzmy"
został objęty cenzurą i był przeznaczony do natychmiastowego wycofania ze wszystkich bibliotek.

MrDeszczowy

Film bardzo dobry, fachowo zrobiony i w bardzo dobrej obsadzie. Co najważniejsze - nadal aktualny
w swojej wymowie. Myślę, że jeden z ciekawszych polskich filmów lat trzydziestych, który może dzisiaj liczyć
na zainteresowanie nie tylko ze strony miłośników "stare kina".

ocenił(a) film na 8
dick47

Wyraziłem się niezręcznie. Pisząc "Bardzo dobra ekranizacja", miałem na myśli sam film, książek Dołęgi-Mostowicza nie czytałem. Krytykowanie filmu za niezgodność z książką albo niepełne przedstawienie moim zdaniem nie ma sensu: literatura (słowo) rządzi się swoimi prawami, film (dla mnie jednak przede wszystkim obraz) swoimi. Można tylko pytać, czy i na ile to, co istotne w książce (najważniejsze myśli, dążenia, uczucia, nastroje, atmosfera itp.) zawarte jest także w filmie.

Oglądałem trochę filmów przedwojennych i ten na ich tle wyróżnia się spokojnym i jednocześnie pozbawionym złudzeń patrzeniem na to, co się dzieje, jest w nim coś twardego, skoncentrowanego. Inne mają coś "sklerotycznego", dziecinnego, naiwnego, infantylnego.

ocenił(a) film na 6
MariuszCichy

To nie do końca tak z tym krytykowaniem filmu za niezgodność z książką. Po prostu książka to rewelacyjny scenariusz na film. Zdecydowano się ten "scenariusz" zrealizować. Ale tak wszystko wycinając, że zostały ciepłe kluchy. A scenariusz był gotowy! I to kapitalny. To jakby architekci opracowali w szczegółach fantastyczny projekt willi że szczęka opada - nic tylko realizować - a wykonawca budowlany wymazał sobie to, tamto... i z gotowego planu na cudną willę postawił barak - i jeszcze miałby czelność mówić - zbudowaliśmy wg. planu!
Tak jest z tym filmem. Jego książki są odważne i przede wszystkim - mają fenomenalną fabułę. Jak ktoś nie chce jej przedstawić w filmie - w ekranizacji (!) to po co się za to bierze. Po prostu szkoda... Dziwni mnie czemu ówcześni ani obecni producenci nie wezmą na warsztat takich gotowych "scenariuszy" zapierających dech w piersiach. Podobne odczucie mam np. do książek Harry'ego Adama Knight'a. Zupełnie inna bajka, bo to horrory, ale tak rewelacyjne fabuły... że nie zekranizowanie ich jest dla mnie niewytłumaczalne.

ocenił(a) film na 8
dick47

Scenariusz napisał sam Dołęga-Mostowicz. Ze strony filmpolski.pl:
"Scenariusz do tego filmu powstał na kanwie powieści Tadeusza Dołęgi - Mostowicza "Dr Murek zredukowany" i "Drugie życie doktora Murka". Należą one do najciekawszych w bogatym dorobku Mostowicza, głównie ze względu na śmiałą krytykę niektórych, współczesnych autorowi mechanizmów społecznych. O celności i ostrości pióra twórcy "Kariery Nikodema Dyzmy" świadczy fakt, że sanacyjna cenzura wycięła ze scenariusza co odważniejsze, demaskatorskie fragmenty. W rezultacie powstał politycznie neutralny, lecz inteligentnie rozegrany dramat sensacyjny."
Czyli taki a nie inny kształt filmu to nie wina Dołęgi-Mostowicza i twórców filmu tylko sanacyjnej cenzury. Przypuszczam, że pierwotny scenariusz był dość ostry ale wojna wisiała wtedy na włosku, kino było rozrywką masową, zapobiegano sianiu defetyzmu i obniżaniu morale.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones