DOM UISHERÓw o nie tylko cześciowe zdeptanie twórczości Edgara Allana Poe, ale też klasycznej ZAGŁADY DOMU USHERÓW (1960) ze stajni R. Cormana. Film Hayleya Cloake to nieskobudżetowy, na wpół amatroski horror. Muzyka, która ma tu słuyć budowaniu napięcia jest zwyczajnie nieznośna. Sama realziacja dźwięku też nie zachwyca. Owszem zdjęcia bywają dość klimatyczne, a niektóre plastyczne pomysły bywają ciekawe -to jedyne plusy tego dzieła. Film zrealizowano w technologii cyfrowej- jednak to nie żaden zarzuy -choć jest to fakt istotny. niestety aktorstwo jest bardzo marne z Austinem Nicholsem i Izabellą Miko na czele (która grywała już w dużych produkcjach typu: WYGRANE MARZENIA czy STRACENI). Obsada jest drętwa i apatyczna- tak jak tempo filmu. Relacje psychologiczne między bohaterami nie są specjalnie wyszukane -ale w utrzymaniu naszego zainteresowania postaciami aktorzy nie pomagają. Brak tu napięcia czy jakichkolwiek istostnych elementów grozy. Wychwalana przez kilku forumowiczów końcóaka treż do najbardziej olsniewających nie nalezy. Film jest (niestety) też kiepściutko zmontowany. Nie polecam - choć jest to niewątpliwie film nieco lepszy niż kilka ostatnich propozycji oferowanych przez miesięcznik KINO GROZY.
Kino Grozy - jak nie chała gore, to chała nuda. Dom Usherów do usypiania może się nadaje. Polecam go również tym, którzy chcieliby popełnić samobójstwo, ale mają opory. Po tym filmie już nie będa ich mieli - załamanie nastąpi natychmiastowo. Aktorstwo denne, zdrowy, wypasiony, umięśniony typek jako cherlawy owoc kojarzenia tych samych genów - totalna bzdura na kółkach.