Zgodnie z oczekiwaniami, należę do sympatyków "Domu w głębi lasu". Bardzo dobry scenariusz, trawestujący liczne tytuły i celnie wytykający klisze, z których słynie ten szeroko pojęty gatunek, a na deser przyzwoite aktorstwo z paroma większymi nazwiskami w mniejszych rólkach (w tym nieźle dobrany występ gościnny pod koniec). Nie nastawiajcie się na horror, nastawcie się przede wszystkim na czarną komedię i zabawę z konwencją. Jest też jeszcze lepsza możliwość - zachowajcie otwarty umysł.
Przeglądając dyskusje po raz kolejny zobaczyć można, że wiele osób nie idzie do kina z otwartym umysłem, tylko zbytnio ufa reklamie dystrybutorów i potem obarcza tym twórców filmu. Dokładnie to samo było w zeszłe wakacje, gdy narzekano na "Super 8". Pewnie, pełno osób przyznało, że to świetna rozrywka z familijnym sznytem i hołd dla kina Nowej Przygody (odsyłam zresztą do mojej recenzji z ubiegłego roku), ale skoro mieli dostać pełnoprawny thriller, to ocena musi być niska. C'mon. "Dom w głębi lasu" nie musi utrafić w gust każdego, ale przynajmniej nie obniżajmy oceny z powodu rozczarowania przypisanymi etykietkami.
7.5/10, być może po kolejnych seansach będzie 8 - niestety, ale coś zgrzytało mi pod koniec drugiego aktu, a potem także w ostatnich minutach.
I nas premiera dopiero 18 maja, więc jeszcze troszkę i na pewno się wybiorę. Ja tam lubię takie filmy, więc mam nadzieje, że będę zadowolona:-)
Nota tego filmu, mówi dużo odnośnie samych widzów. Dzisiaj, siedząc na seansie stwierdziłem, że wczuwając się w rolę widza który znęcony hasłami przywołującymi "Piłę" ten film jest naprawdę jakąś kichą i obraca ich gatunek o 360 stopni... i to nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Taka rewolucja osobie oczekującej, że "film będzie straszny, bo jest horrorem" wcale nie jest potrzebna. Łącznie z festiwalem różnorodności w finale.
Mama coś dodała do kanapki. |:
Anyway, taki był zamysł tego filmu, on miał zaszokować ludność formułą. Oczywiście, w pewnych momentach był głupiutki (no bo kto do cholery w ogóle wpadł na pomysł stworzenia przycisku resetującego wszystkie dane i wypuszczającego na wolność te kreatury i straszne postacie?), a pewnych wręcz genialny (jak na przykład scena na samym początku, kiedy to
Hadley mówi coś do drugiego naukowca, ten go nie słucha, następuje pytanie i nagle wypada na nas tytuł. To było straszne) ale ogólnie... mógł się podobać. Jest niezły. 6 pasuje mu na ulał.
Smakowały normalnie
Btw. ruda się szybko połapała w sterach. A film mi się podobał, bo jest horrorem, który de facto nie ma nic wspólnego ze swoim gatunkiem, takie hybrydy wychodzą najciekawiej coś pokroju tańcząco- folkowego "Ostatniego domu po lewej"(stara wersja) ze scenami mordów z hippisowską muzyką w tle. Sądzę, że sekwencje typu wspomniany krwawy tytuł na początku czy pocałunek Jules z "jeleniem" w rytm piosenki Iggy Popa, mogą za kilka czy kilkanaście lat stać się klasykami.