Nieprawdopodobne, ale specjalnie dla filmu Dom Zły postanowiłem założyć sobie konto na filmwebie. Powodem takiego czynu jest fakt, że ocena którą owa produkcja tutaj dostaje, dla mnie odbiega zdecydowanie od realiów które prezentuje sobą ten film. Aż korci zadać pytanie, czy pracownicy ITI nie mają czasem wtyczek na tym portalu i celowo nie mieszają w komentarzach/głosach.
Ominę samą promocję filmu (wystarczy, że większość gwiazd TVNu moczy się na antenie w związku z tym filmem).
Teraz kilka podstawowych kwestii:
1. Dźwięk - bolączka większości polskich produkcji. Tutaj mamy same smaczki. Muzyka zagłusza dialogi, raz głos jest silny, raz słaby, etc.
2. Muzyka - to żart! Są momenty, że brzmi to niczym soudtrack do filmów instruktażowych emitowanych w szkołach technicznych na fizyce w latach 90... Czy my naprawdę nie mamy artystów, którzy podjęli by się zadania i napisali coś co dało by się słuchać?
3. Zdjęcia - kolejny żart. Męcząca praca kamery, zbyt wiele ciemnych elementów (pewnie producenci stwierdzą, że to celowy zabieg) i tylko jeden wysięgnik...
4. Klimat - a w zasadzie jego brak. Owszem, czasy komuny, milicji i ubeków to temat rzeka, dodatkowo Polska pijąca i okolice Przemyśla... Mimo to, brakuje jakichkolwiek kontrastów. Ten, kto zza granicy obejrzałby ten film, stwierdziłby, że Polska (i nasze wsie) to był/jest jeden wielki pijacki k**dół.
5. Gra aktorska - tutaj nie wszyscy są do bani. Ksiądz, Dziabasowa - fajnie zagrali. Dziabas też całkiem całkiem, Mróz ujdzie. Reszta to kpina! Jak ci ludzie w ogóle zaliczyli akademie?! Pytanie: czy ci aktorzy kiedykolwiek byli pijani? Albo chociaż widzieli zachowanie osoby mocno wypitej? Dramat! Dodatkowo ten wymuszony bełkot plus kiepskie nagłośnienie i pół filmu to archiwum x.
6. Scenariusz - tu nie ma się co czepiać. Ten film mógłby być naprawdę klawy, gdyby sprzedali licencję amerykanom. Życie.
Mamy końcówkę roku 2009. Nie wiem, czy kiedykolwiek Polsce uda się osiągnąć poziom, jaki Stany miały w latach 80. Ta postkomunistyczna mentalność, kompleksy, ustawiane castingi i bezguście spartolą każdy scenariusz. Ludzie, myśmy skopali nawet Wiedźmina! Dzieło, które mogło nas rozsławić na cały świat!
Ps. kontem oka oglądam Anię z Zielonego Wzgórza na Polsacie. Jestem pewien, że nawet tego na dzień dzisiejszy nie potrafilibyśmy nakręcić. Straszne.
Podpisuję się pod wszystkim z wyjątkiem drugiego punktu - myślę, że Trzaska jest artystą, którego umiejętności nie należy kwestionować... poroniony dobór muzyki w filmie to inna rzecz.
w tym całym morzu pierdolenia farmazonów najbardziej rozbawiło mnie to zdanie: "Ten film mógłby być naprawdę klawy, gdyby sprzedali licencję amerykanom."
;-)
a tak a-propos, przypomniało mi się coś. był kiedyś jakiś polski film, którego twórcy chwalili się, że scenariusz był tak dobry, że aż kupili go amerykanie.
oczywiście na forach wszyscy mówili, że to element marketingowy.
czas chyba pokazał, że tak właśnie było, bo nie przypominam sobie, aby w stanach powstał ostatnio jakiś remake filmu na podstawie polskiego scenariusza.
problem tylko w tym, że nie pamiętam, o jaki film wówczas chodziło? czy to aby nie miał być "killer"? wspomóżcie moją starą pamięć... ;)
Hollywood Pictures kupiło za 600 000$ prawa do Kilera. Jim Carrey miał zagrać główną rolę. Premiera miała być na przełomie 1999/2000 ;)
Niestety podpisuję się pod tym. Ten film to naprawdę nic specjalnego. Nie wiem czy to taki eksperyment TVN-u, żeby nakręcić "kultowość" tego filmu i sprawdzić czy ludziom da się wszystko wmówić ?
No da się to obejrzeć, ale ani nie wciąga ani specjalnie nie poraża. Wahałem się między 5 a 6. Dałem 6 na zachętę.
Pewnie jedzie jeszcze na opinii "Wesela". No przecież to Smarzowski, to film musi być świetny. Niestety nie musi i nie jest.
Większość klika wysokie oceny, żeby uchodzić za "widza kultowego" z tego co czytam po niektórych durnych opiniach i spirala się nakręca :)
po lekturze ( z obrzydzeniem) twojego wpisu pozostaje jedno pytanie: z jakiego psychiatryka uciekłeś?
Cóż... Pozostaje mi liczyć tylko na to, że kiedyś i do Twojego domu wpadnie Superniania.
Dokładnie zgodze się z tobą w kilku kwestiach muzyka skwierczącego saksofonu jest straszna mogli by to zastąpić czym innym , kolejną sprawą są poszczególne sekfęcje - skomętuje to dwoma slowami "okropny montaż" akurat co do gry aktorskiej się nie zgodze bo była całkiem dobra lecz film mocno przesadzony dla mnie napewno nie jest to film roku ;)
Hahaha :D
Filmweb to rewelacja! Nie dość, że administratorzy nic sobie nie robią z obelg i przekleństw, to jeszcze pisze do mnie i o mnie dziecko, które ocenia Norbita na 10/10 i Requiem for a Dream 1/10. Hahaha.
I jeszcze jedno: za każdym razem jak nie podoba ci się film, idziesz na drzewo uprawiać miłość z matką? Rozumiem, ze twój avatar to foto dziecka potomstwa :D
heh dobre:) Panowie Panie , Pan Mariusz ma prawo ocenic film i nie rzucajcie sie na kogos kto ma inne zdanie od ogolu. ja na dniach obejrze ten film i nawet jesli moje zdanie bedzie odmienne od zdania zalozyciela watku to trzeba sie nawzajem szanowac. kazdy ma swoj gust. jedni lubia jakiegos Norbita, inni Anie z Zielonego Wzgorza(np ja)i jaki Dom Zly by nie byl uwazam ze kazdy ma prawo opisac tu swoje wrazenia, a nie sie klocic jak dzieci bo naprawde zaczynam sie zastanawiac czy to nie pracownicy ITI tak szczekaja...pozdrawiam
Dokładnie zgodze się z tobą w kilku kwestiach muzyka skwierczącego saksofonu jest straszna mogli by to zastąpić czym innym , kolejną sprawą są poszczególne sekfęcje - skomętuje to dwoma slowami "okropny montaż" akurat co do gry aktorskiej się nie zgodze bo była całkiem dobra lecz film mocno przesadzony dla mnie napewno nie jest to film roku ;)
Nie rozumiem cię to że tobie podobał się film nnie oznacza że mi musi się ten film podobać każdy ma prawo do własnego zdania ;)
Twoje zdanie tez pewnie jest gowno warte. Poza tym jaka masz pewnosc ze autor akurat nie jest jakims krytykiem albo musykiem ?? Skoro Ci sie nie podoba masz prawo to powiedziec ale nie powinnienes najezdzac na innych. Ja osobiscie uwazam ten film za meczacy i nudy, a ta muzyke jak szarpany kot to bym wyciela na 200% bo mozna na banie od niej dostac.
Mam wrażenie, że ten wyrzyg bredni i frustracji to zapodał jakiś niespełniony twórca (przez duże "tfu") filmowy. Ale po kolei:
"1. Dźwięk - bolączka większości polskich produkcji. Tutaj mamy same smaczki. Muzyka zagłusza dialogi, raz głos jest silny, raz słaby, etc. [...]
3. Zdjęcia - kolejny żart. Męcząca praca kamery, zbyt wiele ciemnych elementów (pewnie producenci stwierdzą, że to celowy zabieg) i tylko jeden wysięgnik..."
Ad. 1 i 3.
Tak jak mówiłem - mistrz kamery, mistrz montażu... E, no w ogóle mistrz. I jeszcze zna takie słowa jak "wysięgnik", fiu-fiu... Powiem krótko: przy katastrofalnej zapaści finansowej polskiego kina "Dom zły" budzi moje uznanie. Cała ta brzydota, partactwo, bełkotliwość kapitalnie tu zagrały - bo i taki trochę był duPeeRel po wojnie polsko-jaruzelskiej: brzydki, spartaczony, bełkotliwy (bo i po co mówić wyraźnie, skoro wszyscy już wszystko o wszystkim i wszystkich wiedzą i powiedzieli?, nużąco na niby - jak wyrób czekoladopodobny. Stąd wnoszę, że może rzeczywiście był to zabieg świadomy. Tym bardziej, że te rzekome niedoróby jakoś nie przeszkadzały, żeby wyraźnie dostrzec, że Jakubik pali klubowe, a na stole błyszczy się żytnia. A efekt kontrastu ciemnych i syfiastych wspomnień Środonia z rozsłonecznionym, mroźnym dniem stróżów prawa, który to dzień parszywieje tym bardziej, im bardziej widzimy, że żadnej prawdy nie będzie? Że już nie wspomnę, że twierdzenie, że ten film był wizualnie "męczący" oznacza, że Autora twierdzenia chyba ominęła dogma, co przy autorytatywnym tonie jego wypowiedzi trochę dziwi. No, ale jak się wie, że jeden wysięgnik, to nie ma przepraszam...
"2. Muzyka - to żart! momenty, że brzmi to niczym soudtrack do filmów instruktażowych emitowanych w szkołach technicznych na fizyce w latach 90... Czy my naprawdę nie mamy artystów, którzy podjęli by się zadania i napisali coś co dało by się słuchać?"
Ad. 2.
Mówiąc grubo: nie tylko niedowład wzroku, ale i słuchu. Jak rozumiem, chodzi o to, że nie komponował ten muzyczny ćwierćdebil Preisner i że nie powstała kolejna suita (słita?) dająca nienajgorsze pojęcie o wątpliwym poziomie wyobraźni muzycznej kompozytora, ale do filmu mająca się średnio. A to, że Trzaska kapitalnie zgrał się swoimi solówkami z nerwowym i drażniącym klimatem filmu, że potrafił dźwiękiem przedłużyć na przykład skrzypienie podłogi czy drzwi, to już się nie usłyszało?
"4. Klimat - a w zasadzie jego brak. Owszem, czasy komuny, milicji i ubeków to temat rzeka, dodatkowo Polska pijąca i okolice Przemyśla... Mimo to, brakuje jakichkolwiek kontrastów. Ten, kto zza granicy obejrzałby ten film, stwierdziłby, że Polska (i nasze wsie) to był/jest jeden wielki pijacki k**dół."
Ad. 4
Tak dla jasności: tam nie było bodaj ani jednego ubeka, a Lutowiska to - zwłaszcza zimą - Przemyśla okolice dość odległe, ale to drobiazg (tych Lutowisk to bym się jednak czepiał, bo chyba nie bez powodu akcja "Domu złego" rozgrywa się w pegeerze, który po 1989 stał się jednym z symboli "nieuniknionych kosztów transformacji", mówiąc po balcerowiczowsku). Ale podoba mi się to o kontrastach: to znaczy, że powinien tam pojawić się jakiś jeden szlachetny rycerz - Geralt z Rivii by Ci podpasował, nie? - który by tym wszystkim złym spuścił łomot i już byłby klimat. Ile ty masz lat, chłopczyku? A może to przypadkiem chodziło właśnie o to, żeby pokazać, że był ściek? I żeby sobie jeden z drugim baran zadał pytanie, czy aby na pewno jużeśmy się z tego ścieku obmyli? Oj, chyba od nas jeszcze trochę capi - i być może "Dom zły" to w pewnym metaforycznym sensie prequel "Wesela": tacy jesteście, bo tacy byliście...
"5. Gra aktorska - tutaj nie wszyscy są do bani. Ksiądz, Dziabasowa - fajnie zagrali. Dziabas też całkiem całkiem, Mróz ujdzie. Reszta to kpina! Jak ci ludzie w ogóle zaliczyli akademie?! Pytanie: czy ci aktorzy kiedykolwiek byli pijani? Albo chociaż widzieli zachowanie osoby mocno wypitej? Dramat! Dodatkowo ten wymuszony bełkot plus kiepskie nagłośnienie i pół filmu to archiwum x."
Ad. 5
Po pierwsze, jak się krytykuje aktorów, to jakoś tak elegancko byłoby nauczyć się ich prawdziwych nazwisk - tym bardziej, że nie była to serialowa gówniarzeria spod znaku Żmudy-Trzebiatowskiej czy braci Mrok. No, ale jeśli według Ciebie na przykład Więckiewicz nie powinien "zaliczyć akademii", to powiedz Ty mi, co to jest według Ciebie dobra gra aktorska. Ale tak po przykładach, żebyś nie musiał tłumaczyć - powinienem zajarzyć.
"6. Scenariusz - tu nie ma się co czepiać. Ten film mógłby być naprawdę klawy, gdyby sprzedali licencję amerykanom. Życie."
Ad. 6
A, no to się sprawa rypła i ja nie mam więcej pytań do świadka. Jasne, Amerykanie. I dostalibyśmy kolejne "Hostele woskowych pił mechanicznych mających oczy". Jeśli tak mówisz, jeśli twierdzisz, że to bezlitosne egzorcyzmowanie niedowładu polskiej duszy niezdolnej wyjść w swych relacjach z innymi poza poziom "zapić-zakombinować-zaiwanić-zadupczyć" wyszłoby lepiej na gruncie jakiejkolwiek gospodarczo rozwiniętej, demoliberalnej i oświeconej społeczności zachodniej, to Tyś, riebionok, nic a nic z tego filmu nie paniał...
"Ta postkomunistyczna mentalność, kompleksy, ustawiane castingi i bezguście spartolą każdy scenariusz. Ludzie, myśmy skopali nawet Wiedźmina! Dzieło, które mogło nas rozsławić na cały świat!"
Ad.
Rozwaliłeś mnie, szefie. Najpierw poleciałeś wizją Polski a la Macierewicz, a potem zaszlochałeś, że z winy postkomunistów, zacofania, poczucia gorszości i niejasnych reguł gry publicznej nie udało nam się dobrze nakręcić "Wiedźmina", przez co świat się na nas nie pozna! Bez urazy - ale to są momenty, kiedy ja się przestaję dziwić, że na niektóre naprawdę dobre polskie filmy przychodzi kilka tysięcy widzów (dokładnie osiem tysięcy obejrzało "Króla Ubu" w reżyserii Szulkina). Zapaść kulturalna, paraliż interpretacyjny maskowane arogancją i pseudouczonością podporządkowaną stereotypom estetycznym z hollywoodzkiego disneylandu. Zgroza.
dla mnie bomba. a jesli film budzi emocje, sprzeczne uczucia, to tylko dobrze moze o nim swiadczyc.
Brawo. Gratuluję elaboratu. Liczę, że mocodawcy dadzą ci za to jakąś premię :D
Inna rzecz, że niezłą elektrykę można wywołać dotykając polskiego megadzieła.
I jeszcze jedno: jak widzę najwięcej szczekają ci, co w nogach śpią.
Ty chłopaku jakis niepełnosprytny normalnie jesteś. Indolentny umysłowo, czy jak? Próbujesz pseudorecenzję podać polskiego kina, a gdy rzuca ci się perłę, traktujesz go jak kartofla.
By było jasne:
RP:
Dom zły *****
Marek Sadowski 26-11-2009, ostatnia aktualizacja 26-11-2009 04:03
Pięć lat temu w „Weselu” Wojciech Smarzowski pokazał prowincjonalną współczesną Polskę: zachłanną, upiorną, przeżartą przez korupcję. Rozlewający się w finale fekalno-bigosowy sos nie pozostawiał żadnych złudzeń. „Dom zły” to historyczne, złe przedpole, swoisty prequel „Wesela” pokazujący świat doszczętnie zbydlęcony przez system, w którym nie ma nadziei.
„Dom zły” to historyczne, złe przedpole, swoisty prequel „Wesela” pokazujący świat doszczętnie zbydlęcony przez system, w którym nie ma nadziei
źródło: ITI CINEMA
„Dom zły” to historyczne, złe przedpole, swoisty prequel „Wesela” pokazujący świat doszczętnie zbydlęcony przez system, w którym nie ma nadziei
Wszyscy są tutaj unurzani: miejscowi wieśniacy, przybyły z miasta zootechnik, milicjanci, prokurator, partyjny czynownik, trochę także ksiądz („ma przełożenie w Polmozbycie”).
Akcja rozgrywa się w dwóch przenikających się planach czasowych. Jesienią 1978 r. w domu na odludziu zdarzyła się straszna zbrodnia. Poprzedziła ją solidna popijawa.
Gospodarz (Dziędziel) zaprosił do domu niespodziewanego gościa, zootechnika Środonia (Jakubik), który po drodze do miejscowego PGR, gdzie dostał pracę, trafił do jego obejścia. Kolejne butelki bimbru ukazały możliwość rozpoczęcia wspólnego interesu, wspartego wydobytymi spod podłogi pieniędzmi gospodarza. Dlaczego początkowo przyjazne spotkanie zakończyło się wybuchem krwawej przemocy? Wydarzenia sprzed czterech lat próbuje odtworzyć zimą 1982 r., w czasie stanu wojennego, milicyjne śledztwo.
Głównym podejrzanym jest ów Środoń, idealny kozioł ofiarny. Drobny cwaniak z politycznymi zadrami w życiorysie. Wówczas udało mu się wyjść cało z krwawej jatki, ale teraz nikt nie słucha jego wyjaśnień. Wizja lokalna jest tylko formalna. Winny już wcześniej został wyznaczony. Władza na gwałt szuka jakiegoś spektakularnego dowodu skuteczności swego działania.
Ale u Smarzowskiego intryga kryminalno-milicyjna jest tylko wciągającym pretekstem. Twórca mistrzowsko miesza konwencje: groza sąsiaduje ze śmiechem, tragedia zamienia się w makabreskę. Zbryzgane krwią wiejskie podwórze i zimowe, pozornie uspokajające, krajobrazy wizji lokalnej dopełniają sugestywnego obrazu moralnego spustoszenia.
Prawdziwie wielkie kino.
Dziennik:
"Dom zły"
Polska 2009; reżyseria: Wojciech Smarzowski; obsada: Marian Dziędziel, Kinga Preis, Arkadiusz Jakubik, Bartłomiej Topa; dystrybucja: ITI Cinema; czas: 105 min; Premiera: 27 listopada; Ocena 5/6
» "Dom zły" jednym z najważniejszych filmów dekady
Bartłomiej Topa w filmie Dom zły Smarzowskiego
Bartłomiej Topa w filmie "Dom zły" Smarzowskiego
Bartłomiej Topa w filmie Dom zły Smarzowskiego
» "Dom zły" jednym z najważniejszych filmów dekady
FR_Marian Dziędziel Dom zły Wojciech Smarzowski
Zima stulecia. Kłująca w oczy biel ostro odcina się od zczerniałego trupa jakiegoś domu. Kiedyś mieszkali tutaj ludzie – rodzina Dziabasów. Dzisiaj zostały tylko zgliszcza. Mamy 1982 rok, chłopcy w mundurach milicyjnych piją na umór. Stan wojenny w Polsce jest przecież stanem beznadziejnie pijanym. Mężczyźni przyjechali po to, żeby dowiedzieć się, co naprawdę wydarzyło się w domu Dziabasów cztery lata temu. Jest z nimi oskarżony o podwójne morderstwo Środoń, są akta i zachlany w sztok prokurator, ale jest również prawda. Nieuchwytna, nie do złapania.
Smarzowski, wspomagany przez rewelacyjnie dysponowaną ekipę, z operatorem, Krzysztofem Ptakiem na czele, z wirtuozerią miesza dwa plany czasowe. Ponura jesień 1978 roku, kiedy miało miejsce morderstwo, refrenowo miesza się ze scenami milicyjnej wizji lokalnej cztery lata później. Kto zabił i czy na pewno to był Środoń? - odpowiedź na to pytanie powinna przesądzać o naszym stosunku do bohaterów i całego filmu, tymczasem w filmie Wojtka Smarzowskiego nie ma żadnego znaczenia. „Dom zły” proponuje bowiem przewrotkę znaczeniową. To thriller, w którym bardzo ważna jest psychologia postaci, a jednocześnie film bardzo mocno osadzony w polskich realiach, ale zadający uniwersalne pytania o charakterze niemal filozoficznym. Pytania o grzech, sumienie, nieznośną „ciężkość” bytu... Z reguły jest przecież tak, że nasze myślenie napotyka na rzeczywistość poddaną nieustannemu ruchowi, a filmowa materia próbuje jakoś wizualizować tę myśl nadając jej formę, która staje się czymś w rodzaju migawkowego zdjęcia ustanawiającego kanon dla kolejnych stopklatek. Prowokacyjna siła „Domu złego” polega na tym, że o ile forma filmu jest cyzelatorsko dopracowana, o tyle w warstwie emocjonalnej pojawiają się wyłącznie znaki zapytania. Żadnego kanonu, nigdy nie poznamy odpowiedzi.
By nie sięgać po gazetę wybiórczą, gdzie paradoksalnie też ocenili film bardzo dobrze.
Tak w ogóle o jakich mocodawcach piszesz? Specnaz? Ubecy? Masoni? Międzynardowa diaspora żydowska?
@Marusz
Dzięki. Wolałbym, żebyś, zamiast gratulować, doczytał do końca i zmiażdżył mi mojego paskudnego ryja swoimi kontrargumentami, ale rozumiem, że pewne rzeczy są dla pewnych ludzi trudno osiągalne. Co do mocodawców, to spoko. Jedynym - no, prawie jedynym - jesteś Ty (o ile płacisz podatki), ale to o mocodawcach to się jakoś skleja u Ciebie (z tym poberadzaniem o "umoczonych gwiazdach TVN-u", "ustawianych castingach" itd.) we wcale zgrabną wizję spiskową polskiego kina - nie bój nic, na wczesnym etapie rozwoju to da się leczyć. Porzekadło o psie jest owszem, ładne, ale nie wszystko, co ładne, trzeba od razu pisać - warto by pomyśleć, czy ma sens. Nawet się nie mogę obrazić, bo nie za bardzo kminię, o co Ci chodzi. Nie pierwszy raz zresztą.
@thengel
Dzięki (tym razem już bez szydery). Wiesz, ja prawdę mówiąc pisałem tyleż za "Domem złym", co przeciw jego szczeniackiej krytyce. Nie twierdzę, że to największe arcydzieło polskiego kina - nowe "Sanatorium pod klepsydrą", "Ziemia obiecana", "Matka Joanna od Aniołów" to to na pewno nie jest... Ale zdumiewa mnie, że niektórzy chcieliby - nie wiem czego... Budżetu jak w "Titanicu"? Efektów jak w "Trzystu"? Jatki jak w "Teksańskiej masakrze..."? No i pewnie, z tego punktu widzenia to Smarzowskiego nie da się oglądać - ale wydaje mi się, że on z tego, co ma, nie marnuje ani centymetra taśmy: jak np. Wajda w "Tataraku", filmie ascetycznym jak pokój bohaterki, a wizualnie moim zdaniem znacznie bardziej sugestywnym niż jakieś gówno pokroju "2012". Ale może by się tak zastanowić chwilę po wyjściu z kina: co w nas zostało z takich ludzi jak ci tam w Lutowiskach, dbających wyłącznie o swój najwęższy interes - ale dlatego, że są kompletnie wyprani z jakiegokolwiek poczucie społecznej sensowności własnego istnienia? Kim tak naprawdę jest Środoń - takim samym łajzą jak wszyscy inni, czy pierwiastkiem anarchii, który na chwilę burzy ten nieludzki, ale znośny, kompletnie fikcyjny porządek? A Dziabas? Ludzkie dno czy ostatni sprawiedliwy - który jednak wymierza karę morderczyni i mordercy swojego syna, czyli swojej żonie i sobie, więc jednak kołacze się w nim coś więcej niż w kilku innych bohaterach razem wziętych?
Ale niektórzy nie i nie. Bo wysięgnik.
"Web zły" - polski hit osadzony w złotych czasach internetu w Polsce - gdzie od onetu, przez o2 po filmweb każdy Polak z każdym się kłuci, żadnego dobrego charakteru, żadnej nadzieji...
Pierwsza scena - najazd kamery na blade ręce piszące nerwowo na klawiaturze - widoczny brud pod paznokciami, każde dotknięcie palcem klawisza zostawia na nim cieniutką warstwę tłuszczu... klawisze A, W, R, U, i K zdarte z farby do samego plastiku, czarnego plastiku...
Ciszę przerywa komunikat "Baza wirusów została zaktualizowana" w pokoju obok słychać głośny wrzask noworodka...
Wolałbyś? Nie godzien jesteś spijać słowa z moich ust... Życie nauczyło mnie, aby w pewnym momencie dyskusji zaniechać próby przekonania drugiej strony - już tłumaczę dlaczego. Liczba zjedzonych przez ciebie rozumów jest tak pokaźna, że każda nowa porcja informacji wywołuje niekontrolowany wyciek kompostu. Dla dobra siebie i innych, mniej podnieconych (czy nieopłaconych, jak wolisz), postanowiłem nie tykać ciebie i ludzi twojego pokroju. Poza tym, przestałem się dziwić, że film ci się spodobał...
Mnie zaś pozostaje trzymać się prawa Murphy'ego, które rzecze: "Nie dyskutuj z debilem. Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem".
I jeszcze jedno, na koniec: przez takich krzykaczy, marketingi wirusowe i brak obiektywizmu my z tej szarej dupy kina nigdy nie wyjdziemy. Ktoś napisał tu na forum, że Dom Zły powinien dostać Oskara. Tak, ale na Festiwalu Filmów Studenckich albo Amatorskich. Może dostać też jakąś nagrodę jako komedia, jeśli przez pokazem wyjdzie jakiś koleś i powie: proszę Państwa, to jest polskie Fargo.
jeśli dyskusja jest dla Ciebie tylko chęcią przekonania drugiej strony, to masz rację, w pewnym momencie trzeba ją przerwać i to najlepiej jak najszybciej.
Dyskusja powinna być wymianą spostrzeżeń, własnych opinii i co ważne wysłuchania cudzych, czasami w pewnych kwestiach przyznasz komuś rację, on Tobie w innych, czasami oboje spojrzycie na pewne sprawy zupełnie z innej strony, ale nie musicie patrzeć tak samo i to jest w tym najlepsze, niestety tak sztuka zanika - większość osób nie umie dyskutować, boi się, boi się, że coś lub ktoś zmieni jego zdanie. Szkoda, bo ten strach blokuje, ktoś z ciasnym umysłem jest dużo gorszy od kogoś kto ma odmienną opinię...
Panie Maruszu niestety z wielka przykrością muszę zaprotestować przeciwko pańskiemu chamstwu. Ma pan pełne prawo do swojej opinii, przedstawił nam pan ją, ale pana oponent Ras_Democritus miał prawo się z panem nie zgodzić. Abstrahując już od tego do czyjej opinii przychylam się bardziej. Poziom każdej kolejnej pańskiej wypowiedzi pikuje ostro w stronę dna. Wycieczki osobiste, brak jakiejkolwiek merytorycznej krytyki oponenta są żenujące i nie ratuje tego w żaden sposób prawie-intelektualny język jakim sie pan posługuje. Tak to juz jest jak się za przeproszeniem gówno cukrem posypie nie stanie się ono delikatesem. Stanowczo wiec protestuje przeciwko poziomowi na jaki sprowadza pan (i panu podobni) ten serwis.
Mogę się z Tobą zgodzić ale nie wydaje mi się, że Preisner to muzyczny ćwierćdebil. Swoją drogą muzyka w "Domie złym" mi się podobała.
Pozdrawiam.
Pod ostatnim zdaniem podpisuję się rękoma i nogami. Niestety w dzisiejszych czasach coraz mniej młodzieży obcuje z kulturą wysoką, szkoły uczą po łebkach, lektur się nie czyta, tylko ich streszczenia i mamy wyniki takie jakie mamy. Młodzież ogarnęła totalna prostota intelektualna, liczy się tylko to co błyszczy i robi dużo huku. Nic dziwnego więc, że zbliżamy się statystycznie do społeczeństwa amerykańskiego pod względem gustów filmowych, czyli gówniana papka podana w ładnym opakowaniu.
Z jednym jednak bym polemizował, a mianowicie chodzi o dźwięk dialogów. Pomimo tego, że tworzą swoją barwą niepowtarzalny nastrój w filmie, to jednak mogły by być trochę wyraźniejsze.
Z "wyraźnymi" dialogami - absolutnie się zgodzę. Chwilami totoalny, acz krótkotrwały bełkocik. Nie tylko zresztą w "Domu złym" tak się dzieje. Wiele polskich filmów jest dla mnie niestety mniej zrozumiałych niż te po angielsku, a polski to niby moja mowa ojczysta. Ludzie, toż to żaden zabieg stylistyczny, tylko po prostu maniana techniczna!
P.S. Z zażenowaniem przeczytałam posty znajdujące się powyżej mnie. Widzę, że tak jak w całym polskim necie tu też piszący czuje się w obowiązku personalnie zgnoić ludzi myślących odmiennie od piszącego właśnie... Z taką zaciętością i takimi mocnymi słowami to można walczyć z rasizmem, antysemityzmem, pedofilią, homofobią i korupcją, ale nie z gustami.
to się tyczyło pierwszej wypowiedzi ras_democritus.
uważam, że to forum jest dziwnie zorganizowane (ale to tak na marginesie)
Faktem jest, że większość polskich filmów słabuje od strony technicznej, jednak w Domu Złym wcale tego nie zauważyłem. WYdaje mi się, że swoje wrażenia odniosłes oglądając pobraną z netu wersję TC którą ktoś nazwal dvdripem a jej jakość jest żałosna. Obejrzałem film w kinie i zapewniam że jakośc obrazu i dźwieku jest na dobrym poziomie.
" i być może "Dom zły" to w pewnym metaforycznym sensie prequel "Wesela": tacy jesteście, bo tacy byliście..."
Zdanie prawdziwe aż do bólu nic dodać nic ująć.
" i być może "Dom zły" to w pewnym metaforycznym sensie prequel "Wesela": tacy jesteście, bo tacy byliście..."
Zdanie prawdziwe aż do bólu nic dodać nic ująć.
"Ten film mógłby być naprawdę klawy, gdyby sprzedali licencję amerykanom." - haha, a to dobre, dopisz jeszcze:
punkt 7. słabe efekty specjalne (powinny być jak w 2012)
punkt 8. Nie grał Bruce Willis i Angelina Jolie
Ojoj, nie zrozumiał bidulek a że chciał zabrylować to popłynął w siną dal...
Już widzę jak siedzisz przed tym gniotem ze stwardniałymi sutkami i doszukujesz się podwójnego dna. Pewnie sam reżyser polewa jak czyta o tym co miał na myśli :D
Przeczytałem całą Waszą dyskusję i odnoszę wrażenie, że to właśnie
szanowny pan Mariusz siedzi ze stwardniałymi sutkami przed klawiaturą i
jedzie po filmie, którego po prostu nienawidzi. Mówisz o braku
obiektywizmu u krzykaczy a u Ciebie tego obiektywizmu w krytyce nie
widać.
Największą wadą Domu zły jest to, że został dobrze przyjęty przez
krytykę i ma dobrą prasę. I to najbardziej boli tych, którym ten film się
po prostu nie spodobał. Bo przecież oni nie mogą się mylić.
Na Twoje argumenty ktoś odpowiedział kontrargumentami a Ty rzucasz fochem
i piszesz śmieszne rzeczy o jakiś mocodawcach i w subtelny sposób
nazywasz go debilem.
Może Ci się nie podobać dźwięk, muzyka, gra aktorów (widziałeś i
rozmawiałeś kiedyś z zalanym kolesiem, który ma dykcję jak Żebrowski?),
klima no i ok. Napisałeś co wiedziałeś i ktoś Ci na to odpowiedział. Po
co te fochy. Albo odpowiadam na argumenty albo daję sobie spokój. Po co
zgrywać super błyskotliwego cwaniaczka?
Jeśli przeczytałeś dokładnie i chronologicznie te posty, o co niestety po wyciągniętych wnioskach Ciebie nie podejrzewam, to wiesz, że nie zamierzałem nikogo atakować. Zależało mi tylko na dyskusji nad poziomem polskiego kina, która przeistoczyła się w zbiór epitetów i argumentów wyciągniętych z dupy.
A to, że Dom Zły został dobrze przyjęty przez krytykę świadczy o tym - i tego będę się trzymał - że wspierany przez media Smarzowski jest nieobiektywnie popychany przed siebie.
Dom Zły jest takim kryminałem, jak Brzydula komedią. I jedno i drugie znajdzie swoich odbiorców.
I jeszcze jedno. Co Was opętało z tymi filmami jak Avatar czy District 9? Krytykując jakość Domu Złego nie miałem na myśli tego, że brak mu efektów specjalnych! Podkreślam: jakość obrazu i dźwięku jest moim zdaniem tak fatalna, że wygląda mi na dzieło kilku studentów a nie profesjonalnego studia filmowego.
witaj,
całkowicie się z toba zgadzam. Kiedyś byłam fanką polskiego kina, a teraz nie mogę go znieść, czy my nie możemy zrobić normalnego filmu bez tych wszystkich "głębi", podtekstów, filmu opowiadającego fajną historię o prawdziwych uczuciach. jak durni czepiamy sie naszej historii wszedzie widzimy tylko nedze, PRL, komunę i całe zło. pokażcie mi jeden film polski, który nie jest komedia, który jest pozytywnie przedstawiony. w którym nie ma tragedii, dramatów ludzkich, zwariowanej muzyki, która ma tworzyć tzw. klimat, czego pytam klimat??
dla mnie polska kinematografia stoi tak jak stoi własnie dlatego, że na siłe staramy się robić ambitne kino, które dla większości, zdecydowanej większości jest niezrozumiałe.
ostatnio włączyłam tvp kultura i z wielkim zainteresowaniem zaczęłam oglądać film "Palimpsest", zobaczyłam Gonere, Chyrę, Cielecką i pomyślałam - powinien być dobry film. i jak widzę sceny typu: Chyra podchodzi do kontaktu na klatce schodowej, włącza światło po czym przenosimy się w świat jego popapranych snów, z których tak naprawdę nic nie wynika dla filmu, przedstawia tylko to, co reżyser miał do powiedzenia.
mam gdzieś to, że ciągle krytykuje się amerykańskie kino za papkę w pięknym opakowaniu, ale znam mnóstwo naprawdę dobrych amerykańskich filmów, które papką nie są. dlaczego Polska nie może stworzyć takiego filmu?w kółko biadoli się na niewielkim budżetem filmów, ale w końcu z naszego abonamentu przeznaczane są środki na to, żeby te filmy powstawały. więc pytam - ile osób z płacących abonament te filmy rozumie?
i jeszcze jedno - muzyka w tych filmach to kompletne dno - wycie skrzypiec, saksofonu, jeden dźwięk brzmiący przez kilka chwil, tak świdrujący w uszach, że nie da się tego wytrzymać. zero światła - jakby to co się dzieje na ekranie było tak mroczne, że światło jest zbędne. wszystkie filmy są w ten sposób robione. nie mówię o jakiś super efektach bo to są milionowe nakłady, ale czy nie można zrobić dobrego filmu akcji bez dorabiania całej tej ideologii nikomu nie potrzebnej?
może gdyby zaczęły powstawać takie filmy w stylu np. wywiadu z wampirem, ekranizacji powieści a nie z kosmosu wyciagniętych scenariuszy pijanych i naćpanych ludzi, którzy mają wizję polskiego kina, w kinach pojawiłoby się więcej ludzi a i polska kinematografia jakoś by odżyła. chcecie chodzić do kina na ambitne filmy to proszę bardzo, ale nie ma poza tymi ambitnymi filmami żadnej alternatywy.
ahajlasz
Tak jest taki film:
"Brzydula"
pozytywny i nie komedia a filmy takie jak "Dom zły" zostaw mnie ,ja się będę męczył z tą muzyką,brudem PRLu i "głębią".
PS.Żeby było śmieszniej Wojciech Smarzowski również jest reżyserem Brzyduli
a moze bez przesady?proszę mnie nie obrażać, bo brzydula jest serialem a ja mowilam o pełnometrażowych filmach i sprowadzanie mojej wypowiedzi do serialu typu opera mydlana jest totalnym nieporozumieniem.
"Janosik" Wersja kinowa
Gatunek: Kostiumowy, Przygodowy
Prawie cały film jest pozytywny i nie serial ani komedia.
Słuchaj dlaczego Ty porównujesz nas do Stanów Zjednoczonych ? Oni są mistrzami kina akcji i S/F chcesz by filmy pokroju Dystrykt 9 czy Avatar były robione w polsce?Tak nigdy nie będzie tak samo jak nie będzie ich w Bułgarii czy Portugalii.Namiastke takiego kina masz we Francji,Wielkiej Brytanii w Kanadzie i może gdzieś jeszce ale tylko namiastka.Lubie amerykańskie filmy,lubie francuskie filmy ale lubie i cennie sobie też polskie filmy jak "Dom zły" czy "Pitbull" czy "Symetria" jak to się mówi "koszula bliższa ciału"
mówię o tym, że polskie kino się nie rozwija ciągle jesteśmy w tym zamkniętym kręgu ponurych tematów, dramatów ludzkich, nedzy, PRL-u itd. takie kino po prostu meczy.
Wg. mie właśnie się rozwija i "Dom zły" jest tego przykładem.Słowo daje już myślałem że Polska kinematografia bedzie tłuc już tylko filmy dla mas takie jak Dlaczego nie , a może tak,a może nie ,nigdy w życiu czy jak to sie tam nazywa.
A wg. Ciebie właśnie w tym kierunku powinna się rozwijać ?