Koncepcja i zarys fabularny filmu zapowiadają się ciekawie, ale...
No właśnie, film ten jest kulawy. Zacznijmy od zalet...
Ktoś miał ciekawą koncepcję na realia świata i mieszankę. Ciężko powiedzieć, czy całość pomysłu wynikła z chęci pomieszania postapokaliptycznego świata ze średniowieczem i współczesnością jako ciekawym powodem do dobrego kina akcji (od razu dodam, że to się nie udało) czy całość wynikła z pomysłu na odizolowanie części świata i pokazanie "co by było gdyby". Pomysł podobny trochę do Vexille, pomysł był dobry i ciekawy, można było na nim zbudować kawał dobrego filmu.
Świetnie wyciągnęli ze swoich ról maximum Hoskins oraz McDowell - aktorzy to są mimo wszystko z górnej półki (co widać) i aż żal ściska widząc ich w takim filmie.
Wady? Całe mnóstwo. Jako kino akcji film jest kulawy. Na palcach jednej ręki mogę policzyć sceny, które były zrealizowane choćby poprawnie. Większość scen akcji zrealizowana jest na zasadzie "szybkie, ostre cięcia montażysty, widz wie że coś się dzieje, ale jego zorientowanie się w tym co się dzieje jest sprawą drugorzędną". Tak już się nie robi filmów, tak się nie powinno robić filmów od czasów "Obywatela Kane". Ciężko powiedzieć, czy to wina konserwatyzmu montażystów czy maskowanie nieudolności reżysera lub operatorów kamery. Myślałem, że "Matrix" i jego popularność wpłyną na kinematografię i teraz będzie moda na pokazywanie akcji z maksymalizacją zorientowania się widza nawet kosztem jej prędkości.
Istotna sprawa to postać głównej bohaterki, która jest nakreślona bardzo grubą krechą i odegrana tak, jak nakreślona (można było z takiej roli coś wyciągnąć? nie wiem, ale wyglądało to płytko). Jedyna ciekawie nakręcona postać to postać Kane'a. Można było zrobić z niego coś nawet na kształt Kurtza z "Czasu Apokalipsy" (czy to aby nie zamierzona analogia?), postać jako jedyna poprawnie nakreślona i dobrze odegrana.
Ostateczne wrażenie to "kurde, czemu spapraliście taką fajną koncepcję".