"Doomsday" to przyzwoite kino klasy B, mocno czerpiące ze standardów lat 80-tych i z taką świadomością powinno się do tego filmu podchodzić. Film Marshalla jako taki nie oferuje zbyt wielu gatunkowych innowacji, nie usiłuje też w modny ostatnio sposób wyśmiać konwencji - to po prostu pusta fabularnie, logicznie dziurawa, pełna akcji, nieco kiczowata opowiastka postapokaliptyczna. Większość tych elementów w poważnym kinie sensacyjnym uchodziłaby za wady, ale Marshall wykorzystał je w sposób nierażący - z jednego prostego powodu. Jego obraz nie niesie ze sobą żadnego przesłania, nie moralizuje na siłę i nie usiłuje uchodzić za film w jakikolwiek sposób istotny, a po prostu spełnia swoją podstawową rolę - bawi. "Doomsday" przeznaczony jest przede wszystkim dla osób, które wychowywały się na kinie sensacyjnym lat 80-tych (lub są jego pasjonatami) i to właśnie oni najbardziej nowe dzieło Marshalla docenią. Jego film przywodzi na myśl przede wszystkim "Ucieczkę z Nowego Jorku", ale znaleźć można tu także elementy z "Obcego 2" czy "Mad Maxa". Jeśli ktoś lubi old schoolowe produkcje w stylu Johna Carpentera, znajdzie tu sporo dla siebie.
Ps. Wciąż nie potrafię zrozumieć dlaczego dobre gatunkowo produkcje jak "Doomsday" (średnia 5,72) przegrywają w filmwebowych rankingach z takimi filmowymi pseudointelektualnymi ścierwami jak "Efekt motyla" (8,10) czy "Przebudzenie" (7,94)...
Może dlatego, że w przeciwieństwie do Doomsday, te "pseudointelektualne ścierwa", mają jakiś sens? Ten film to spektakl absurdów, podchodziłem do niego wiedząc, że nie warto podczas jego oglądania zbyt wiele myśleć, ale mimo to stężenie bzdur aż mnie przeraziło. Akcja to nie wszystko...
Wiesz, jeśli dla Ciebie argumentem w obronie "Efektu motyla" czy też "Przebudzenia" będzie logika tych filmów, tudzież sens, tudzież fabuła, to obawiam się, że sam sobie wbijasz samobója... Pod tym względem to one w swojej absurdalności od "Doomsday" niezbyt odstają.
Pozwolę sobie zacytować kolegę, który na moje pytanie postawione w temacie odpowiedział: "Obecni odbiorcy kina stricte rozrywkowego mają w większości problem z dwoma pojęciami: z dystansem i z ironią. Jak się nie zamruga to nie skumają, że to nie na serio.". I wydaje mi się, że uchwycił sedno. Nie zamierzam nikogo besztać, że film Marshalla mu nie podszedł. Po prostu zadziwia mnie, że w gruncie rzeczy niewielu widzów potrafi docenić taki jak tutaj, nie do końca poważny, hołd złożony popkulturowemu śmietnikowi, za to wychwali przeciętnego reprezentanta tego śmietnika, myśląc jeszcze, że doświadcza nie wiadomo czego.
Nie chodzi mi o logikę całego filmu, nie mam nic do fabuły i ogólnego zarysu Doomsday. Przebudzenia nie oglądałem, ale w Efekcie motyla na pewno nie ma takich kwiatków, jak wybicie pociskiem oka małej dziewczynce, jednocześnie nic poza tym jej nie robiąc. Nikt później nie wstawia sobie w miejsce oka elektronicznej zabawki, i nie wyjmuje jej, aby podejrzeć co jest za ścianą (a już na pewno nie robi to mając na sobie hermetyczny kombinezon). A w Doomsday podobnych sytuacji jest sporo. Ten film to sklejone chaotyczne i kiczowate fragmenty i nie widzę sensu w wywyższaniu go tylko dlatego, bo jest kiczowaty i bezsensowny. W ten sposób każdy film można wysoko ocenić, np taki Hostel to arcydzieło wśród filmów z flakami i hektolitrami sztucznej krwi na pierwszym planie, a Spidermany to hołd złożony wszystkim kiczowatym ekranizacjom komiksów i też każdemu kto go krytykuje, można zarzucić że filmu nie zrozumiał.
Wiem że odbiór filmu to rzecz subiektywna i wpajanie komuś swojej racji nie ma sensu, sam lubię filmy nastawione na akcję, gdzie realizm schodzi na bardzo daleki plan, ale jak dla mnie w tym filmie absurdów było zbyt wiele.
No ale przecież przeczysz sam sobie. Skoro lubisz kino z realizmem na dalekim planie, to co Ci przeszkadzają takie pierdoły jak jakieś oko czy kombinezon? :) Ten film to kicz zamierzony - logika nie ma tu nic do gadania i jej miejscowy brak jest wpisany w ramy konwencji. Taki "Efekt motyla" to z kolei kicz niezamierzony - film jak najbardziej poważny, ale tak idiotyczny, pretensjonalny, na siłę i z misją, że aż zabawny. Nie przekonam Cię (bo i nie mam zamiaru), że "Doomsday" to kino wartościowe - z jednego prostego powodu. Bo za takie go nie postrzegam. Dla mnie, osoby ceniącej sobie m.in. niepowtarzalną (tak, kiczowatą!) atmosferę lat 80-tych ten film jest po prostu jak znalazł.
A tak w ogóle to przecież nie zarzucam Ci, że czegoś nie zrozumiałeś (bo co tu jest do rozumienia?), uważam tylko, że rozróżnienie pastiszu od produkcji nieudanej i filmu zamierzenie złego od złego niezamierzenie, to mimo wszystko cenna umiejętność.
Nie przeczę sam sobie, wszystko ma swoje granice, nawet brak realizmu, a oko to tylko przykład, takich kwiatków jest tam wiele, jak dla mnie zbyt wiele. ;) Do filmu podchodziłem z nastawieniem że będzie nierealistyczny i trochę uproszczony, ale to i tak było za mało, film jest po prostu bzdurny, bardziej bzdurny niż się spodziewałem.
Poza tym nie wiem czemu tak się tego efektu motyla uczepiłeś, ja tam nie postrzegałem go jako filmu poważnego i z misją (choć jakiś morał można by tam znaleźć), a porównywać go z Doomsday nie ma sensu, bo to zupełnie inna "skala" kiczu ;]
@eon_blue
Jestem świeżo po... :) No i cóż z przykrością muszę się przychylić do opinii, że zmarnowali naprawdę fajny pomysł... film się zaczął konkretnie, profesjonalnie i przez pierwszą cześć filmu, do czasu kiedy nie zobaczyłem dzikusów a la madmax myślałem, że będzie to całkiem przyzwoity film rodem z UK a nie sieka z USA, brytyjscy aktorzy, którzy ogólnie grywali w dobrych filmach i się dobrze zapowiadało.... ale druga część filmu... cóż kto widział to nie muszę komentować....
jeżeli koledze się podobała reszta filmu to świetnie, każdy ma inne gusta, inne zajawki i czym innym się jara... tyle że mówienie o jakimś hołdzie to lekka przesada, bo tutaj zrobili dosyć ostry mix gatunkowy, całkiem dobrze zmontowany... kurde właściwie montaż mi się zaje$iscie podał.. bo lubie szybkie cięcia + klimatyczną muzykę w tle.. ale też albo oglądam komedie albo sensacje albo thriller... i te mixy mi nie pasują po 30 minut filmu wkręciły mnie w klimat a kolejne 60 minut mi go popsuły...
No i chyba nie ma sensu wytykać błędów bo nikt by tego nie chciał czytać jak sam widział... bo nie chodzi o błedy, jak film się podoba to się nie zwraca uwagi na detale...
Z jednym mogę się zgodzić jak komuś nie przeszkadza, że film zaczyna się poważnie z rozkminą, z nie jakimś nowym pomysłem, ale ciekawie i profesjonalnie zrobiony (bo to nie była jakaś taniocha i niskobudżetówka klasy B, że tandetą wiało) i zmontowany i nagle od połowy oglądam MIX poplątanie średniowiecza z przyszłością a la robin hood, madmax i śmigająca wy$ebana fura 200 km/h a za nią tubylcy na crossach... to serdecznie polecam !!!!!
p.s: przegrywają bo to jest uśredniona opinia ludzi, bierz jeszcze pod uwagę czy film był w kinach i kiedy był w kinach i ile osób oddało swój głos na dany film, czy film jest stary czy nowy i tak dalej....
Też mnie to czasem boli, ale akurat porównanie do Efektu Motyla chyba nie trafione i nie ma czego porównywać... inne filmy, inna widownia, inny klimat i inna produkcja (czytaj USA) i tyle
A ja nie uważam, by zestawienie "Efektu..." z "Doomsday" było chybione. Stylistyka odmienna, ale oba filmy to taki sam mainstream, tak samo pusty i idiotyczny - z tą różnicą, że w przypadku obrazu Marshalla jest to zamierzone. "Doomsday" jest w gruncie rzeczy filmem bezwartościowym. Jednak mając odpowiednie nastawienie (zamiłowanie do poetyki kiczu lat 80-tych pomijam), można się świetnie bawić - są odniesienia, jest akcja, jest humor. Zauważ, że na forum, jeśli już się narzeka to, że w "Doomsday" to było nielogiczne, to było głupie, a to było bez sensu. Na stronę techniczną narzeka jakoś niewielu. A skoro jest to solidnie wykonany film, to dlaczego się nie podoba? Bo publika ma problem z rozpoznaniem pastiszu? Bo garść niespójności fabularnych i widz ma problem z trawieniem? Rozumiem, że nie każdemu specyfika pastiszu odpowiada, ale średnia 5,72, którą na Filmwebie widzi się głónie przy totalnie spieprzonych dziełkach klasy C-Z, jest dla mnie cokolwiek zaskakująca.
Tak sobie śledzę tę dyskusję i mam bardzo podobne odczucia (7/10 jest absolutnie prawidłowe) ale nie jestem do końca przekonany, że ten film "w gruncie rzeczy jest bezwartościowy". Chcąc opisać ten obraz można powiedzieć, że autor wrzucił to wiadra kilka rozsądnych tytułów, dobrze zamieszał i rozprowadził wałkiem po kilkudziesięciu mniutach taśmy filmowej. Ale myślę, że wspomniany wałek miał fakturę i w niektórych miejscach został troszkę bardziej dociśnięty niż w innych. Tym niemniej film jest wolny od jakichkolwiek sugestii, nie daje wskazówek, rozwiązań, nic nie narzuca, nie określa, nie ocenia jest zupełnie neutralny. W takim ujęciu mogę się zgodzić, że jest pusty i bezwartościowy. Ale to akurat jest jego zaletą i chyba wynika z przyjętej konwencji - daje widzowi w zakresie odbioru pełne pole do popisu.
pozdrawiam
Bezwartościowy pod względem artystycznym. ;) Za walory rozrywkowe go oczywiście doceniam, ale też nie ma co przesadzać - kolejny 'Death Proof to to nie jest.
tez mnie to dziwi ze glupi wanted jest wyzej oceniany od doomsday.
doomsday byl specjalnie zrobiony tak a nie inaczej, rerzyser postanowil sobie zrobic prezent na urodziny, i polaczyc historie z ulubionych produkcji w jedna calosc.
pewnie inny rezyser na wlasne urodziny kupilby sobie dom na karaibach.
doomsday zapewnia swietna rozrywke, i przypomina fylmy z ostatniej dekady. nawet nie to ze przypomina, ma na celu przypominac! do tego ciagle zaskakuje, tempo akcji jest szybkie, trzyma w napieciu, i caly czas jestesmy ciekawi co sie zaraz zdarzy.
jest to prawdziwa gratka dla fanow kina!
bardzo polecam!
pozdrawiam,
leto A.
Całkiem niedawno miałem okazję obejrzeć ten film i muszę powiedzieć, że w 100% zgadzam się z twierdzeniem, że "to przyzwoite kino klasy B, mocno czerpiące ze standardów lat 80-tych" Po obejrzeniu tego typu filmu często przeglądam komentarze patrząc jak jest odbierany. Osobiście bawiłem się świetnie tym bardzie, że spodziewałem się zupełnie czegoś innego. W którymś z komentarzy ktoś napisał, że dla niego oglądanie skończyło się po pojawieniu się "dzikusów" - ja dopiero w tym momencie się uśmiechnąłem i z większą uwagą zacząłem śledzić bieg wydarzeń a końcowa scena niemalże przeniesiona z Mad Max'a 2 spowodowała, że na prawdę polubiłem ten film. Reżyser zaprasza nas na fajną imprezę co i rusz rzucając do widza "a pamiętasz tę scenę z... [i tutaj pada znany wszystkim tytuł sprzed 20 lat]" Moim zdaniem doskonała, niewymagjąca rozrywka.
ok ja to rozuemiem, ale wydaję mi się, że nie trochę odbiegamy od sedna, bo przeciez nie staram się wmówić komukolwiek czy nakłonić do tego jak ma film oceniać... po prostu moje zdanie na ten temat... a wracając do sedna to widocznie te wzorce z lat 80' widocznie oceniających nie przypadły do gustu, podobnie jak i mnie, chociaż nie wiem z jakiego powodu i nie bede w to wnikał... swoje uzasadnienie dałem w poprzednim poście..
generalnie wydaje mi się, że właśnie co innego się zapowiadało w tym filmie i co innego dostałem ostatecznie... taki mix gatunków i może gdybym wiedział co tak naprawdę dostanę nie obejrzałbym wcale i nie komentował...
czy osoby wystawiające niską notę temu tytułowi (średnia jest jaka jest i ilość oddanych głosów również) podzieliliby moją opinię - nie wiem - temat jest otwarty...
poszedlem do kina, myslac ze dostane jakis przecietny film. nie liczylem na nic wielkiego. a takie jajca otrzymalem na ekranie, i momentami mialem tak otwarta morde ze nigdy tak nie bylo.
najpierw jak te potwory zaczely wyskakiwac.. se mysle cos tak dlugo one wyskakuja.. skad one sie biora:D wtedy sie skumalem ze to jakies jaja.
potem jak byla ta scena z imprezka, polonczona z grillem. se mysle co sie dzieje? czy to jakis musical? nie pamietam dokladnie reakcji widowni, ale chyba byly one dosyc spontaniczne:D
jeden kolega ciagle tylko zrzedzil, ze jak to mozliwe? ze to jakas sciema! i wszystko komentowal, i powiedzial ze jeden z najgorszych filmow jakie widzial.
no kto co lubi. ale chyba musimy sie zgodzic, ze film zaskakiwal, i momentami smieszyl. budzil tez sporo emocji. nie byla to jakas standardowa produkcja, i napewno bedzie wywolywac kontrowersje. chociaz ja jestem bardzo za tym filmem dalem 9/10.
film moge polecic bardziej zaawansowanym entuzjasta kina. poniewasz wiekszosc scen odnosi sie do roznych filmow. i odkrywanie tego wiaze sie z duza satysfakcja. ale mimo wszystko, i tak warto obejzec ten film, ale nie sadze wtedy zeby ktos byl nim zauroczony tak jak ja.
pozdrawiam,
leto A.
cholera stary zwątpiłem, mam nadzieje że nie mówisz o ''Przebudzeniu'' z De Niro i Williamsem!
Doomsday jest lepszy od ''Efektu Kutchera'', ale nieznacznie - 4/10. Niezły początek, a potem mielizna. Do filmów z latch 80-tych film sie odwołuje, ale Rhona Mitra posiada zerową charyzme, gdzie jej do Gibsona czy Russella.
Po jednym z najlepszych horrorów ostatnich lat ''Zejście'' i wczesniejszym przyzwoitym ''Dog Soldiers'' Marshall zanotował zdecydowana porażke.
5/10
Bardzo trudny do oceny. Niesamowity pomysł, jeszcze lepsza realizacja.
Celem reżysera było spowodowanie, aby widz dostał odruchu wymiotnego
<sic!>.<UWAGA: spojler!>Bo jak można nazwać konsumpcję upieczonych
ludzi? Jeżeli ktoś jest odporny na takie zabawy (akurat te sceny
zgrabnie łączyły się w całość), padnie na drugim etapie. Czyli
przeprowadzce do średniowiecza. Nie mam pojęcia, co reżyser chciał przez
to wyrazić? To jak łączenie dwóch przeciwnych biegunów!
Bez tego "średniowiecza" film odemnie dostałby 8. Warto zobaczyć!