za to Timberlake jako Jacek Gmoch idealny.
A mi wręcz odwrotnie.
Cały film zastanawiałem się jak legendarny Clint mógł wziąć tego piosenkarzyka z N Sync, o wiecznie chłopięcej twarzy i zniewieściałym głosiku, który udaje że jest aktorem do swojego filmu. To jakaś profanacja kina Eastwood'owego. :P
Tak, zrozumiałem ironię.
Chciałem założyć podobny temat, ale zobaczyłem ten, więc postanowiłem że tutaj napiszę co o tym myślę :)
Bez urazy :P
Ok, rozumiem. Dziwnie to po prost wyglądało;p A co do tego, że Clint sobie kogoś "wziął" to przecież to nie jego film.
Na papierze tak, ale po przeczytaniu biografii o nim i zobaczeniu na początku filmu Malpaso Production jestem niemal pewny, że Clint rządził na planie tego filmu, uwierz :)
To jego wytwórnia filmowa.
Nie wiem jak było przy doborze aktorów do tego filmu, ale z reguły jak Clint coś powie, to reszta ekipy nie ma nic do gadania ;) przynajmniej tak było kiedyś, może teraz już odpuścił sobie. W końcu już zapowiadał, że nie wystąpi na ekranie a jednak wystąpił.
No ja tam nie wiem, nie jestem zorientowany w jego życiu tak jak Ty, ale generalnie skoro zgodził się być jedynie aktorem to rządzić na planie powinien reżyser. W przeciwnym wypadku byłoby to nieprofesjonalne.
To jest tak silna osobowość, że nie raz dochodziło do konfliktów między nim a reżyserami czy producentami filmów, nawet wtedy gdy Clint nie był jeszcze gwiazdą takiego formatu jaką jest dziś.
Święta prawda. Raz, kiedy scenarzysta umówił się z tą samą laską co on, następnego dnia zobaczył wymówienie. A Clint był w tym filmie tylko aktorem, czyli teoretycznie nie miał nic do powiedzenia. Podczas kręcenia "Doskonałego świata" za to, kiedy Costner stwierdził, że Clint robi za mało dubli i wyjechał z planu, Clint nakręcił kilka scen z jego kaskaderem - powiedział, że równie dobrze może tak zrobić cały film. To jest właśnie cały Eastwood i założę się, że w "Trouble..." też rządził nie kto inny tylko sam Brudny Harry.