Nie rozumiem narzekań na ten film. Mnie zaangażował od początku do końca. Gierszał świetny.
BĘDĄ SPOILERY! Mnie za to w ogóle nie zaangażował. Oglądałem, oglądałem i tak do finału czekałem, aż coś się w końcu wydarzy – coś, co mnie poruszy, wzruszy, porwie. Ale nie, nic takiego się nie wydarzyło. Kuleje rytm – przydałoby się poprzecinać film większą akcją, żeby nie zanudzić widza. Nie wiadomo, o co chodzi scenarzyście – to ma być melodramat, szpiegowski film, psychologiczny czy może polityczny? Wątek romansu jest poprowadzony tak, że kiedy już dziewczyna ma "wypadek", wcale nas to nie rusza, bo sceny z jej udziałem traktujemy jak typowa "przerwa romantyczna" Bonda. Ojciec ma duże znaczenia na ukształtowanie charakteru i trybu życia syna, ale pojawia się tylko na chwilę, więc jak mamy czuć ten dramat, kiedy syn go zabija? Postać Schuchardta jest papierowym bohaterem, który ma przyjść, powiedzieć dwa zdania i dać się zabić, żeby autorowi wyszła puenta. Więc niby dlaczego mam mnie poruszyć finałowe upodobnienie się Hansa/Józefa w osobę, której tożsamość ukradł? Warsztatowo wszystko tu się klei, jestem blisko przyrównania Holoubka do Pasikowskiego, ale scenariusz jest totalnie do dupy.
W pełni się zgadzam, mocno zagrany sprawny scenariusz, doprawdy klimatyczny PRL w dobrym, ale też jak najgorszym wydaniu, kto pamięta ten wie.
Mocno mnie poruszył. Dobry scenariusz, gra aktorów, realia lat 70.-80. Gatunek powinien być: dramat-sensacyjny. Świetnie ukazane losy szpiegów: życiowe bankructwo, alkoholizm, poczucie bezsensu i żalu, za wszystko co się robiło... Prawdziwy, sowiecki agent Hans Kloss nie patyczkował by się z ludźmi, którzy poznali jego tożsamość, tylko ich likwidował, no ale to bajka o wydźwięku patriotyczno-politycznym. Tutaj świetnie pokazano „samotność szpiega”. W mnóstwie filmów są radośni, zwycięzcy, zadowoleni. Jedyny prawdziwy (bezwzględny) to „Szakal” w „Dniu Szakala”, ale to był właściwie zawodowy morderca, nie szpieg, więc się nie liczy i dlatego szpiedzy, policjanci, ludzie ze Służb (i nie tylko) kończą z flaszką.
Czy ktoś może wytłumaczyć dlaczego w pierwszej scenie filmu Schuchardt gra również mężczyznę przychodzącego do Helgi? Chodziło o pokazanie podobieństwa między ojcem, a synem? Trochę mało subtelnie, że jeden aktor musi być w obu rolach?