Zarówno ten sequel jak i poprzednik. Zdecydowanie jest to horror, chwilami dość odrażający, z w miare dobrze rozbudowanym wątkiem kryminalnym i dość nietuzinkowym podejściem Dr Phibesa do swoich ofiar - co tyczy się zwłaszcza częsci 1. Jesli chodzi jednak o V. Price'a, nie polecałbym tego filmu jego miłośnikom. Prawdę mówiąc to sposób w jaki Price "musiał" grać swą postać jest najsłabszym elementem w tym ogniwie i, mimo calkiem ciekawej osobowosci samego Doktora, to wlasnie sceny z jego udziałem oglada się topornie.
W związku z tym, ze jestem w fazie oglądania marnych produkcji z przedziału lat '50-'70 i generalnie jestem jako takim zwolennikiem starego kiczu, mogę śmiało polecić obejrzenie dla rozrywki widzom żądnym experymentów;) Część pierwsza jest jednak zdecydowanie ciekawsza.
Dziwny jest to fakt. Osobiście nie poobał mi się ten bezustanny monolog Price'a na cześć zmarłej żony, w pewnej chwili Dr robił się po prostu nudny. Poza tym kilka ujęć było bez sensu i bardziej zasługiwało na śmiech (jak na przykład akcja z wielkim wntylatorem, ciekawe skad Phibes go wytrzasnął i jak go przetachał po pustyni:). Ja jak najbardziej potraktowałem go jako komedie i w takiej konwencji polecam go, fanom V.P szczególnie (no bo jak sie jest miłosnikiem to sie ogląda chyba wszystko, przynajmniej ja tak myśle, hehe pzdr).
to prawda, ale sa jeszcze tacy "mniejsi milosnicy", ktorzy jak obejrza to, co nie trzeba, to ich milosc sie raczej nie poglebi;) pozdrawiam!
Przecież tego filmu, jak i poprzedniego, nie należy traktować dosłownie. To taka zabawa konwencjami w ubraniu art deco, podlana obficie czarnym humorem. Vincent genialny, np. w pierwszej części jest scena picia przez niego wina - rewelacja! Miał facet dystans do siebie. Nie wyobrażam sobie, że Phibesa miałby zagrać kto inny!
Druga część ustępuje nieco pierwszej, ale i tak fajnie się ją ogląda.