To nie obejrzałabym nawet tego gniotu z nudów. Gerry był jeszcze na etapie, że brał co dawali, zatem trzeba mu to wybaczyć. Koszmar, faktycznie... ale nie w tym znaczeniu, co myślicie.
To akurat Gerard ma na stałe. Niezależnie od aktualnego filmowego wcielenia. Aczkolwiek z serca i duszy życzę mu więcej takich ról jak Leonidas w "300" a Dracul dwutysięcznych (to 2000 oznacza zapewne dwa tysiące ton gówna?) jak najmniej.
Tak, tylko dla Gerry'ego obejrzałam ten film. Ale powiem Wam, że pomysł na wytłumaczenie pochodzenia Drakuli mi się spodobał. I to dlaczego oni wszyscy umierali od krucyfiksu, srebra, itd. Tylko, że reszta trochę śmiechu warta :D
Najbardziej mi się podobał cud natury krawieckiej: płaszczyk zdarty z niższego o czternaście centymetrów i węższego w ramionach faceta leżał na Draculi idealnie. Jak skrojony na miarę. I tak jak na pierwotnym właścicielu powiewał centymetry nad podłogą, tak samo powiewał na Draculi. Na centymetry. A koszulka i portki to się w ogóle zmultiplikowały. Drac sobie od pana pożyczył płaszczyk, a potem się okazało że ma identyczne spodnie, koszulę i buty jak ten pan... który jednak własne ciuchy zachował na grzbiecie. Cud krawiecki jak w mordę strzelił.