obrodziło wampirami ostatnio. mit wieszczy katastrofę, to by pasowało. zawsze w sumie pasuje. rozumie to radu jude, ale czy luc besson to rozumie? jedyne, co w tym micie zobaczył, zawarł w podtytule. a zatem, chyba nie rozumie.
eggers dostał srogie bęcki, ale nawet przy eggersie luc besson jest jak, nie wiem, tomasz bexiński przy kevinie reynoldsie.
(z sanockim pozdrowieniem!)
temat zgłębia szablonowo, jednokanałowo, wyłącznie wertykalnie, z obsesyjnym wprost uporem właściwym ludziom dotkniętym lekkim autyzmem.
ale nawet nie to jest w nowym filmie bessona najsłabsze.
najsłabsze jest to, że ta blaha treść jest tu wszystkim - totalnie przykrywa formę.
wyjątkiem są przeskoki czasowe, sny, wizje, halucynacje, antycypacje, reminiscencje, inne spektrum wrażeniowe - podgruboziarnione, przestylizowane, przywołujące coppolę - na nich trochę poszaleje przy texturze, powprowadza inne środki stylistyczne, narracyjne, kompozycyjne, ale cóż to jest za szaleństwo w ogóle, szaleństwo podrapywań po draperii, upstrokacona heca z powierzchownym haftem, lekki przester zaledwie, pozłacany nonsens.
teraz czeka mnie już tylko czekanie, czekanie na radu jude.