Gdy się chce potrząsnąć widzem, a nie umie się tego zrobić opowiadając historię, to można potrząść obrazem. Trzęsło tak, że nie wiedziałem, czy się ekran popsuł, czy część nerwów wzrokowych odmówiła współpracy i poszła spać. Do dziś mam tiki. Film nie dość, że mało wciągający i nudny, to powinien być opatrzony ostrzeżeniem ministra zdrowia: "Film może powodować epilepsję lub zeza".