a jak porównywać do identycznego we wnioskach "American Beauty" to może i słaby. Sorry Panie Mendes, jak się w wielkim filmie zawitało obrazem genialnym, to potem zawsze będzie już trudniej.
Ok, na ekranie oglądamy rodziców Lestera Burnhama, ale tak jakoś bez bez przekonania obserwuje się ich rozterki. Chyba nie dlatego, że "amerykańskie przeciętniactwo" to nadal marzenie ściętej głowy u nas? Aż tak bym skapcaniał? Film jest przegadany i zbyt dosadny, w tym gorszym znaczeniu - niczego nie pozostawia domysłowi, żadnych wątpliwości, wszystko zostało wywalone wprost. Aż się prosi o odrobinę powietrza, ironię, o choćby jeden element, który by nie pasował do filmowej układanki, nawet realizacyjne potknięcie. Do diabła, w "Drodze" wszystko jest tak idealnie poprowadzone... jak w życiu głównych bohaterów... że aż pobrzmiewa sztucznością, nieszczerością... bardziej manifest niż wciągająca historia.
To, że Winslet nie dostała nominacji do Oscara mi w sumie nie przeszkadza - "Lektor" powinien załatwić sprawę. DiCaprio bezsprzecznie powinien ją dostać (za Pitta czy Jenkinsa), zasłużył. Facet jest naprawdę coraz lepszy. Co interesujące, w pierwszym rzędzie gra ciałem, ruchem, a dopiero potem twarzą, głosem. Teraz to zauważyłem, czy zawsze tak było? I tylko plakaty w Bravo mi przeszkadzały w dojrzeniu talentu? Michael Shannon? Mam kłopot. Pojawia się na jakieś 5 minut i gra szaleńca, czyli może szarżować. To starcza na Oscara?