Czy uważacie, że gdyby wyjechali do Paryża byliby szczęśliwi? Czy uratowaliby swoje małżeństwo? Mnie się wydaje, że nie. Marzenie o wyjeździe i perspektywa nowego życia w Paryżu to tylko pretekst do ekscytacji. Taka ostatnia deska ratunku. Taki desperacji odruch, jak dmuchanie na ostatnią iskrę w wypalonym ognisku. Żeby poczuć emocje, których od dawna im brakowało… Taka dziecinna naiwność i wiara w Eldorado. Czy to film o niebezpieczeństwie popadnięcia w rutynę? A może o małżeństwie, w którym nie ma i nigdy nie było miłości? Jestem ciekawa Waszych opinii.
Ich decyzja o wyjeździe do Paryża była faktycznie bardzo dziecinna, taka chęć ucieczki, zniknięcia itd. Tylko mimo wszystko ludzie wyjeżdżają w świat, osiedlają się i żyją w innych miejscach będąc szczęśliwymi. Po drugie być może urodziłoby się ich dziecko a April nadal by żyła. Po trzecie nie można z całą pewnością przyjmować, że na pewno by im się gdzieś indziej nie ułożyło. Czasami zmiana środowiska w którym się żyje jest dobrym posunięciem aby spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy i często w ten sposób poznać samego siebie.
Reżyser dobrze pokazuje w tym filmie niezgodność charakterów. Rozmowa ze sobą a wzajemne zrozumienie to kompletnie inne sprawy. Oni ze sobą rozmawiali a mimo tego nie potrafili się porozumieć. Byli od siebie zbyt daleko emocjonalnie...
Może gdyby skupili się bardziej na owocach ich związku czyli na własnych dzieciach które oczekiwały od nich miłości? Oni byli młodą parą i po usamodzielnieniu się ich dzieci, mogliby w wieku 45 lat wziąć rozwód.
Nic dodać, nic ująć, wypowiedź wyżej jest w 100% zasadna i oddająca dokładnie to o co chodziło :)
Pozdrawiam :)
Moim zdaniem wyjazd nic by nie zmienił. Nie ważne gdzie się jest, a z kim się jest. Pomysł wyjazdu zbliżył ich do siebie na moment, sprawił, że mieli wspólny cel, jednak marzenia marzeniami, a życie kieruje się swoimi regułami. Frank pierwszy to zrozumiał i w tym cały problem. P.S. Film bardzo dobry, książka Yatesa jeszcze lepsza:)
Według mnie w życiu należy gonić marzenia,lecz sam wyjazd by im nie pomógł, bo istotą związku jest właśnie porozumienie, a im tego brakowało. Żyli razem, ale jednak osobno. Próbowali stworzyć duet, ale zamiast dialogów wychodziły monologi. Jedno nie mogło zrozumieć drugiego, przez co oboje nie zaznali szczęścia.