Według mnie o wiele bardziej negatywną postacią był Pan Wheeler! To on ją regularnie zdradzał, nie pomagal jej, w najgoszym momencie bezmyślnie nie zabezpieczyl sie i zrobil jej dziecko(to tez jej wina, swiadczy to o ich nieodpowiedzialnosci), tak mi bylo zal tej April.... od początku utozsamialem sie z Postacią April i bylem po jej stronie, mimo ze zrobila cos strasznego... mysle ze nie pasowala do tego "nudnego zycia", miala marzenia, nadal moze troche lekkomyslnie chciala wyjechac do Paryza .., moze to ją zgubilo... hmmm , swietny film...
w zupełności sie z toba zgadzam.iekawe jest tez to ze jestes facetem a utozsamiales sie z glowna bohaterka
Tak jak wcześniej pisałam film nie podobał mi się...ale jednak ...skłonił do przemyśleń....Po projekcji pomyślałam sobie, że może powinniśmy doceniac , to co mamy i dbac o to.....Może gdyby cieszyli się z ładnego domu , zdrowych dzieci i stabilnej pracy byłoby oki. Może pogoń za marzeniami prowadzi do zła ????
A i zauważyłam ciekawą rzecz. Na forach innych filmów ludzie po prostu piszą: no świetny, albo- "nie,bez sensu - 1|10" i jakieś ewentualnie skromne zdanko na temat aktorów.
A na forum tego filmu dyskutują o własnch przemyśleniach, postaciach, ich wyborach, charakterach...Ciekawe :D
"Może pogoń za marzeniami prowadzi do zła ???? "
Wydaje mi się ,że jest to najbardziej pesymistyczny wniosek jaki można wyciągnąć z tej histori:)
Niestety wiele ludzi żywi takie przekonanie,co sprawia,że ich życie jest przeciętne i płaskie emocjonalnie.Jeśli pragniemy emocji i czegoś WIĘCEJ od życia to musimy się z tym liczyć ,że nie będzie to tylko radość i szczęście.....a bohaterom poprostu zabrakło konsekwencji i >spójność< w dążeniu to swoich marzeń,tak jakby chcieli przeskoczyć przepaść i zwątpili w połowie drogi.
Zresztą jedna z końcowych kwestii,tego drugiego małżeństwa "nie mówmy więcej o nich" jest jakby sygnałem a raczej ostrzeżeniem ,że wiele par/małżeństw które zobaczy ten film i utożsami się w jakiś sposób z głownymi bohaterami ,potraktuje całą historię jako przestrogę by nie porzucać swego konformizmu,by nadal być we śnie, by nie opuścić Matrixa:)
napisales to ze dziwne ze jako facet utozsamiam sie z postacią kobiecą... uwazam ze to zupelnie normalne, ja zawsze staram sie przezywac emocje wraz z postacią ktora wedlug mnie ma najciezej i ktorą staram sie zrozumiec, ja rozumialem April , dlatego się z nią utożsamiałem... i tyle, nie ma w tym nic innego, dziwnego, jesli facet potrafi zrozumiec zżyć z postaciami niezaleznie od plci to tylko dobrze o nim swiadczy :) pozdrawiam
Zgadzam się z założycielem tematu. To Pan Wheeler nie postąpił właściwie. Powienien uszanować, to ze jego żona nie jest szczęśliwa i chce zmian, tak jak i to, że nie chce mieć więcej dzieci.
Ogółem film mi się podobał ;) 8/10
PS. myślę, ze powinien być od lat 16...
babskie gadanie, ja sadze ze oboje sa winni, ale bardziej niedojrzala jes ona, gdzie odpowiedzialnosc za dom i dzieci? on nie bys siwty pukal kolezanki z pracy, ona pukala sie z kumplem meza, ale to nie zwalnialo jej z odpowiedzialnosci, nie spelnila sie jako aktorka, matka, zona to sadzila ze paryz to zmieni, gupia baba!!!!
Jest głupia, bo chciała spełnic marzenia? Że chciała zmienić swoje życie ? Nie sądzę. To, ze ktoś ma dom, rodzine, DZIECI nie znaczy, ze nie może spełniać pagnień. Nie musi prowadzic monotonnego życia.
Sadze też, ze temat, a raczej przyczyny zdrady były inne.
wydaje mi się, że ludzie nie doceniają stabilizacji, codzienność potrafi być piękna, trzeba ja docenić. Tak jak Ktoś napislał wyżej piękny dom, zdrowe dziciaki, stabilna praca męża to jest strasznie dużo, i dopóki tego nie zabraknie nie jesteśmy w stanie docenić tego co mamy dotychczas.......... Problemem jest tu Pani Wheeler, jest niespełnioną aktorką, któa myśli, że jesli zmieni mijsce zamieszkania wszytsko stanie się piękniejsze i szczęśliwsze do końca życia.... do tego jej pomysł, że mąż nie musiałby pracować. Nonsens. Ktoś lekkomyślny wpadłby na takie rozwiązanie..... Zwróciliście uwagę na pewną scenę? Jak pośredniczka nieruchomosci wiozła ich do nowego domu? Pani Wheeler widząc ten dom była zauroczona, tak jakby zobaczyła dom swoich marzeń.... Nie uważacie, że ich szczęście w Paryżu czy gdziekolwiek byłoby trwalsze niż tutaj? nie sądzę
Trafiłaś w sedno. April należy do grona ludzi, którzy nigdy nie osiągną pełni szczęścia, choćby nie wiem jak się starali. Ci ludzie są nienasyceni życiem - pragną zmian, dążą do samorealizacji, spełnienia, którego zapewne nie zaznają. To ludzie, którzy inaczej odbierają świat, męczy ich życiowa stagnacja; April to artystka, o czym świadczą marzenia aktorskie - być może żyje swym niespełnieniem aktorskim - chciałby prowadzić własne życie jak niejedna z wielkich bohaterek sztuk, czy powieści. To postać tragiczna, gdyż już na starcie jest przegrana. Być może przed wieloma laty to właśnie owy domek, dzieci i kochający mąż byli spełnieniem jej marzeń? Jednak czas przeminął, priorytety się zmieniły. I dlatego również uważam, że jej życie w Paryżu stałoby się po kilku latach tym samym, co czekało na nią na 'idealnej' Revolutionary Road. Zapewne zmęczyłaby ją nieciekawa praca, a cała Europa okazała się nadzwyczaj rozczarowująca.
Problemem April jest niedostosowanie do reguł świata, w której przyszło jej żyć. Czy to czyni ją bohaterką negatywną? Skądże. To sprawia, że możemy postrzegać ją jako bohaterkę wielowymiarową, złożoną i boleśnie tragiczną. Ale i taką, z którą można się utożsamić. Ja widziałem wielokrotnie siebie w tej postaci. I sam nie wiem, czy to nie przerażające...
Ja też to tak odebrałam. Historia April przypominała historię Laury Brown z "Godzin", tylko tamta zawalczyła o swoje życie. Zostawiła rodzinę i wyjechała do Kanady, ale zamiast żyć spektakularnie i się "spełniać", została... bibliotekarką.
To dramat i to dramat podwójny. Dramat osoby, która pragnie więcej, ale też nie ma w sobie środków do realizacji tego. Była słabą aktorką, a i w jej mężu nie było nic wyjątkowego. Zostali oni skazani przez Boga, Los czy coś tam (jak zwał, tak zwał) na przeciętność, poskąpiono im talentu, iskry bożej. April nigdzie by się nie spełniła, bo z siebie nigdy by nie była zadowolona. Ciąża, przedmieście, praca męża to były tylko zewnętrzne, nic nie znaczące przeszkody, na które mogła zrzucać winę, ale faktycznym problemem była ona sama.
Skazanie na przeciętność – to problem 90% z nas, tylko niewielu z nas to tak boleśnie odczuwa, bo w przeciwnym razie wszystkie gałęzie wokół pełne by były wisielców.
P.S. A film fantastyczny. Ode mnie 9/10.