Droga do szczęścia ogromnie mnie zaskoczyła. W tytule wielkie nazwiska, szczególnie nazwisko Leonardo kojarzy mi się, przynajmniej ostatnio z blockbusterami, obawialem się też reżyserii Sama Mendesa, ponieważ po raz kolejny sięga po tematy zawarte w American Beauty... ale film okazał się znakomity i skrajnie inny. Porównania do Bliżej, a szczególnie do "Kto się boi Virginii Woolf?" (silne nawiązanie w scenie na parkingu) są tu jak najbardziej na miejscu. Film, owszem, chłodny w formie, ale to doskonale posunięcie bo wrze tam aż od dramatów i emocji. Oddzielnym tematem sa aktorzy... Wybaczcie ten subiektywizm, ale DiCaprio jest przeze mnie najbardziej znienawidzonym aktorem, przynajmniej od czasu, gdy zerwał z kinem artystycznym (filmy z Luhrmannem, Holland, Hallstromem) i nie mogłem strawić koszmarnych ról, w których tak usilnie starał sie udowodnic, że dorósl. W Drodze do Szczęścia był rewelacyjny i naprawdę mnie zachwycil. Ale Kate... To skandal, że nie dostała i za ten film nominacji do Oscara (aż się boję roli w Lektorze skoro uważana za lepszą od tej)Piękna postać i chyba najlepsza od czasu wystepu Julianne Moore w Godzinach. Bardzo dobry, kameralno-teatralny obraz. Polecam.