Jestem świeżo po obejrzeniu filmu i po krótkim przemyśleniu stwierdzam,że jest dobry, ale jak dla mnie nie rewelacyjny. Co w nim uważam za godne pochwały...Napewno gra aktorska Winslet i DiCaprio zrobiła na mnie duże wrażenie. Niezaprzeczalnie film świetnie pokazuje jak wyglądają relacje pomiędzy ludźmi, którzy przestali się kochać - ani April ani Frank nie mają za grosz empatii i szacunku wobec siebie. Dla nich nie ma już żadnych granic, wyzywają się, zdradzają, po prostu nienawidzą się.
Myślę że ta "beznadziejna pustka" jaka powstała w życiu Wheelerów może wynikać z dwóch powodów. Po pierwsze z braku miłości - Paryż staje się dla April ostatnią deską ratunku dla małżeństwa, szansą na zaczęcie wszystkiego od nowa. Po drugie z " bierności życiowej" - pod pojęciem tym rozumiem poddawanie się życiu takim jakim jest, brak chęci i siły na zrealizowanie marzeń i ambicji,a także nieodpowiedzialność, bezmyślność ( zajście w niechcianą ciążę, nie mówiąc już o tym że wygląda na to że pozostała dwójka dzieci także nie była upragniona).
W " drodze do szczęścia" nie odpowiadało mi nadmierne namnożenie wątków, jak dla mnie niepotrzebnie komplikowały fabułę ( wątek syna Helen). Trochę zabrakło mi scen z wszcześniejszego życia Wheelerów. Sam koniec, tylko potwierdza wcześniej wyciągnięty wniosek - człowiek człowiekowi wilkiem. Dosyć pesymistyczne, może nawet przesadnie.
Odkopię twój wątek, bo podałeś wadę, jaka często się powtarza w różnych opiniach. Mianowicie postać syna Helen- wariata. Ta postać miała wielkie zadanie w filmie. To był bohater, który przez społeczeństwo został nazwany "umysłowo chorym", ale to ON właśnie miał jakby najobiektywniejszy i najmądrzejszy punkt widzenia. TO jego postać rozumiała co miała na myśli April, którą na dodatek popierał.
Do tego człowiek, człowiekowi wilkiem, ale sztucznie kulturalnym i dobrze wychowanym, patrz. ostatnie słowa Helen.
Dla mnie film 9/10, rewwwelllacja.