I nie dlatego, że jest szmirą i naładowany pustą papką, wręcz przeciwnie. Drogę czytałem zaraz po polskiej premierze pierwszego wydania, od tamtego momentu minęło już chyba ze 2 lata, a nadal niektóre fragmenty lektury wywołują u mnie gęsią skórkę. To przerażająca wizja przyszłości, gdzie z człowieka wypełza dzika bestia, zdolna do wszystkiego dla przetrwania. Kanibalizm, niewolnicy, odgryzająca się natura, każdy dzień będący walką ze światem i własnymi myślami - aż chce się zwymiotować od tego syfu. Jak dla mnie Droga, jako ekranizacja trudnej w odbiorze lektury, wypada baaaardzo dobrze. Obawiałem się straszliwie spłycenia, napakowania sieczką i efektami specjalnymi, a Penhall moim zdaniem po mistrzowsku uchwycił klimat, atmosferę, którą przesiąknięta jest książka. Do tego ciekawa ścieżka dźwiękowa i bardzo dobra gra aktorów. Dla wielbicieli kina postapokaliptycznego, jednakże takiego, wydaje mi się, że prawdziwszego - pełnego cierpienia, trudów i znojów zwykłego życia, a nie naparzanki a'la MaD Max 2/3 - które co prawda bardzo lubię i czekam na czwóreczkę, ale to inna liga.