Fabuła dzieje się w ''podobnych warunkach'', co w Book Of Eli (księdze Ocalenia), który jest jeszcze dość świeży. Więc pytanie brzmi: czy jest to lepszy, gorszy, czy 'inny' film?
Hm jest utrzymany w podobnym klimacie, warto zobaczyć :) A czytałeś tą książke na której podstawie został nakręcony film?
No cóż..... historia się powtarza...
w 1992 roku powstał 1492 Wyprawa do raju i Kolumb odkrywca
w 1998 roku powstał Armageddon i Dzień zagłady
a na przełomie 2009 i 2010 powstała Droga i Book of Eli oraz 2012.
Cóż jeszcze można rzec?
Nie, nie miałem okazji przeczytać.
W ogóle o niektórych, podobno świetnych książkach/opowiadaniach dowiaduję się dopiero, gdy trafią do dalszej distrybucji, także bardzo niedawno ukończyłem Trainspotting pana Welsha, a w planach mam Children Of Men P.D. Jamesa, Metro 2033 Głuchowskiego (rosja), oraz I Am Legend (niepamiętam kogo). Problem w tym, że znając już fabułę, lektura może stracić na jakości... :(
Więc @lolop: czy warto najpierw książkę poszukać, a potem film obejrzeć, czy tak, jak pisze @zatracony - ni ma synsu (choć Book Of Eli nie był zły...), choć w takim razie nie wiem dlaczego dał Drodze 9/10+ulubione?
A gdzie ja powiedziałem, że nie ma sensu? Bo sobie chyba nie przypominam....
Książka n a100% warta przeczytania - ja miałem ciary.
Co do mojej odpowiedzi na twoje pytanie:
po prostu 1492 jest bardzo dobry, a Kolumb odkrywca bardzo zły.
I tak samo jest z Drogą i Księgą Zapomnienia.
Book of Eli ssa - takie jest moje (to znaczy obiektywne :} ) zdanie. Jeśli chcesz porównywać to to z jakimś innym filmem, to najbliżej mu do Mad Max. A czemu BoE ssa? Wystarczy obejrzeć.
Dlatego do Book Of Eli porównuję, ponieważ w tym samym roku mają premierę. A do Mad Maxa, szczególnie 2 i tak niewiele postapokaliptycznych filmów się nie umywa, więc co tu gadać.
@zatracony stwierdziłem, że piszesz, że nie ma sensu, bo dajesz 'rocznikowe' porównania, znaczy, że filmy są kręcone na potrzeby danej chwili, bo na to jest popyt.
W pierwszym poscie zadałeś pytanie czy jest gorszy od Drogi, więc ci odpowiedziałem, że, owszem, jest i podałem Mad Max jako film, najbardziej przypominajądy (jeśli chodzi o wizję postapokaliptycznego świata) BoE. Tak więc jest to film i gorszy, i inny od Drogi, która przedstawia bardziej prawdopodobną i mroczniejszą wizję naszej przyszłości. A BoE to przedewszystkim spartaczony scenariusz. Mam tu na myśli ten żenujący wątek religijny. Na prawdę nie warto oglądać.
http://allegro.pl/droga-cormac-mccarthy-polecamy-2010-i1260507968.html
Chyba jednak najpierw książkę sobie sprawię, a potem rozejrzę się za filmem. Pultizerów za ładny tytuł nie rozdają :)
A BoE jakoś bardzo mi przypomina gierkę Fallout3 (jeśli odejmiesz roboty i wojska), a że tą serię lubię, to ten film także. Nie twierdzę jednak, że to arcydzieło etc.
OK: książkę kupiłem, przeczytałem: wg tutejszej skali daję jej 7/10 - dość trudno mi się ją czytało i nie chodzi o trudność fabuły (bynajmniej) lecz o jej ogólną niewiele-się-dziejącą-akcję. Film już ściągnąlem-obejrzałem, i muszę przyznać, że już wolałem to ciągłe -Kocham Cię, -Ja Ciebie też w ksiązce, niż tą (jednak) ugładzoną wersję filmową...
dla mnie zdecydowanie gorszy od Book of Eli. Księga Eli oprócz poprawnej politycznie końcówki niczym nie raził. Może tylko trzęsawką rąk u kanibali (oglądaliśmy to w 3 osoby - wszycy byliśmy zdania, że to chyba bzdura jest).
Po obejrzeniu "The Road" prawie wpadłem w szał. Ten film jest po prostu niesamowicie głupi. Dzieciak łazi na chłopem w średnim wieku i połowa jego kwesti to "papa... papa!". Jest niesamowicie niewinny i niesamowicie dobry i to super, tyle, że urodził się już po katastrofie, więć cały otaczający go świat powinien przymować a priorycznie, w przeciwieństwie do ojca, który prowadził normalne i bardzo stabilne życie w czasach sprzed ludożerstwa :P Nie mogłem tej bredni wytrzymać, szczególnie iż w innych filmach tego typu dylematy były pokazane 100 razy lepiej.
Cała fabuła jest zresztą bardzo płaska. Idą sobie niewiadomo gdzie, niewiadomo po co. Spotykają niewiadomo kogo i nic z tego nie wynika oprócz faktu, że "papa papa - help him papa papa". Na końcu spotykają kogoś tam szczególnego i tyle z tego wynika, że tamci luzdie mają niesamowity skill przetrwania połączony z zerowym stopniem ludzko-mięso-filii. Bo w czasach, gdy je się robaki, oni potrafią wyżywić psa (chyba, że "nie jemy ludzi" nie tyczyło się reksa :P).
Grałem we wszystkie Fallouty, oglądałem wszystkie Mad Maxy, podobał mi się Book of Eli, a świat postapokaliptyczne jest moim ulubionym tematem po inwazji zombie w filmach kategorii B (ale tylko wtedy kiedy ludzkość wygrywa :P). Ten film natomiast ledwo zdzierżyłem.
jest trudniejszy w odbiorze od Księgi Ocalenia, do tego zupełnie nie pretensjonalny i totalnie pozbawiony nieprawdopodobnych głupot i metafizyki dla ubogich intelektem. Raczej dla dorosłych ze względu że ryje psychę naprawdę cięzką atmosferą. Do tego długi, zdecydowanie dla ludzi umiejących skupić uwagę na fabule pozbawionej akcji w stylu "ślepy nińdźia rozwala pierdyliard złych ziomuf by ocalić najbardziej zakłamane czytadło zniszczonego świata".