Pewnego zwyczajnego dnia rozbłysły światła i zatrzęsła się Ziemia. Skończył się świat jaki znamy. Apokalipsy nie przetrwały
ani rośliny, ani zwierzęta, pozostał jedynie gruz dawnego świata i nieliczni ludzie, którzy jakoś przeżyli. Ziemia pokryła się
wieczną szarością, zasłoniła czarnymi chmurami. W tej potwornej rzeczywistości zastajemy ojca i syna, jeszcze nawet nie
nastoletniego. We dwójkę idą na południe, nad brzeg oceanu, by być może tam znaleźć lepszy świat, by w cieplejszym
klimacie przetrwać kolejną zimę. Bo w tym zrujnowanym świecie żyją już bardzo długo. Ile? Tego nie wiemy. Co jakiś czas
wracamy we wspomnieniach i snach ojca do przeszłości, do brutalnie zakończonego życia, starego świata, pełnego
kolorów, życia, spokoju. Wiedzionego wraz z piękną żoną, o której losie dowiadujemy się w kolejnych przebłyskach z
przeszłości. Co jakiś czas ojciec odzywa się zza kadru, mówiąc o świecie, który go otacza, o swoich obawach, tym co go
czeka, tym jak bardzo boi się przyszłości swojego syna, którego stara się przygotować na samotne życie w tej potwornej
rzeczywistości. Bo tak naprawdę jedynym co go trzyma przy życiu jest właśnie syn. Sensem i jedynym celem jego istnienia
jest tylko on.
Dla niego ma siłę by walczyć, by pokonywać przeciwności kolejnych dni. W tym piekle na Ziemi, którym stał się świat po
ostatecznym końcu. W którym panuje przeraźliwa samotność, każdy ocalały jest zdany wyłącznie na siebie. W którym
niczego nie można być pewnym, komu zaufać, a komu lepiej nie. Bo króluje w nim potworny strach, przed każdym
napotkanym ocalałym. Bo każdy człowiek może być zagrożeniem, każdy kontakt z nieznajomym może zakończyć sie
tragicznie, a każdy opuszczony dom może być zasadzką. Bo w tym obumarłym świecie szerzy się kanibalizm i nigdzie nie
jest bezpiecznie. Od każdej decyzji zależy życie i nigdy nie wiadomo czy napotkana osoba to przyjaciel czy wróg, czy niesie
pomoc czy zagrożenie. Stąd im dłużej trwa ich wędrówka, im spotykają na swojej drodze więcej nieznajomych, tym coraz
częściej zaczynają się różnić, w swojej postawie do obcych. Czy komuś pomóc czy nie? Ojciec znając świat i będąc w pełni
świadomym zagrożeń jakie w nim na nich czekają, nie chce się z nikim zadawać, wiedząc, że najbezpieczniej będzie, gdy
będą zupełnie sami. Chłopiec natomiast próbuje znaleźć dobro w innych i samemu tym dobrem się wykazać. Bo jak
wielokrotnie próbuje się upewnić u ojca, oni są tymi dobrymi postaciami, to oni niosą ogień wewnątrz siebie.
"Droga" to niezwykle przygnębiający film, przyglądający się temu, co pozostało po ludzkości. Obserwujący ten umierający, a
właściwie martwy już świat, przepełniony złem, portretując go bez żadnych, nawet najmniejszych filmowych upiększeń, czy
ozdobników. To ponura i bardzo realistyczna wizja tego, co mogłoby się dziać po końcu. Brudna, szara, błotnista, niezwykle
sportretowana. Bardzo spokojna, wyciszona, stonowana ale niepozbawiona napięcia, niesamowitego uczucia ciągłego
zagrożenia, strachu o to, co może czaić się za rogiem. To film, który w większości płynie bardzo powoli, bez pośpiechu, co
wcale nie oznacza, że nie dostarcza emocji. Trzyma w napięciu, przez swoją niezwykłą konsekwencję w ukazywaniu podróży
bohaterów hipnotyzuje, otacza widza niezwykłą atmosferą. Chwilami też przyspiesza, podnosi niebywale ciśnienie,
najczęściej w momentach, gdy bohaterowie spotykają na swojej drodze innych ludzi, gdy zbliża się zagrożenie i w ciągu kilku
sekund muszą podjąć decyzję co zrobić by uratować swoje życie. Co ciekawe choć obraz ten jest przede wszystkim bardzo
pesymistyczny, to wyczuwalna jest w nim, szczególnie pod koniec, pewna nadzieja. Dzięki postaci chłopca, dzięki
zakończeniu, któremu choć niezwykle daleko do radosnego, jednak mającego w sobie szczyptę optymizmu. Choć
chwilowego, ale jednak.
7,5/10