PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=419050}

Droga

The Road
2009
7,1 78 tys. ocen
7,1 10 1 77557
6,4 44 krytyków
Droga
powrót do forum filmu Droga

tylko dla fanów gatunku ?

użytkownik usunięty

bardzo dobry, klimatyczny i refleksyjny

ocenił(a) film na 4

Pozostaje pytanie "jaki to gatunek?"

Patrząc trochę z daleka na prozę McCarthy'ego nazwę ten gatunek "death-porn". Klasyczna pornografia według takiej samej reguły byłaby zwana "sex-porn": akcja i dialogi służą tylko jako spoiwo do powiązania scen praktyk seksualnych.

Siła prozy McCarthy'ego opiera się na jego umiejętnym wykorzystywaniu ludzkiej fascynacji śmiercią. Wspólną cechą wszystkich jego powieści wydaje się być: nie ważne gdzie, nie ważne jak, ważne żeby upchać jak najwięcej scen śmierci, zabijania, mordowania, umierania poprzeplatanych opisami trupów, całkiem podobnie jak inni pisarze opisują krajobrazy.

Znalazł facet swoją niszę rynkową i ją eksploatuje. W sumie jest to podejście dosyć nowatorskie: nie tylko nie popada w konflikt z istniejącymi przepisami regulującymi treści obsceniczne, ale wręcz otwiera nowe regiony popularnej literatury beletrystycznej.

ocenił(a) film na 8
Wujek_Sylwek

To bardzo ciekawe i jakże odważne, co piszesz, Mistrzu. Śmiała teza, że u McCarthy'ego „nie ważne gdzie, nie ważne jak, ważne żeby upchać jak najwięcej scen śmierci, zabijania, mordowania, umierania poprzeplatanych opisami trupów, całkiem podobnie jak inni pisarze opisują krajobrazy”, zasługuje co prawda na nasze wielkie uznanie, ale domaga się też rozwinięcia lub choćby skromnego poparcia przykładem. Coby nie być przypadkiem uznanym przez innych prostaczków za kłamcę lub mąciciela.

O, Mistrzu, czy raczyłbyś, w swej nieskrywanej mądrości, nam, szaraczkom, którzy jeno liznęli pokątnie tej miałkiej pisaniny amerykańskiego grafomana, wykazać (w kilku konkretnych zdaniach zobrazować) zasadność swoich powyższych twierdzeń o lichości prozy McCarthy'ego i bezużytecznych, turpistycznych zboczeństwach, którymi ona nasiąknięta - na przykładzie, dajmy na to, „Rączych koni”?? (O „Drogę” nie proszę, bo wiem, że takimi szmatławcami oczu swych nie kalasz, co zresztą sam bezceremonialnie przyznałeś. O „Krwawy południk” też nie śmiem nagabywać, bo choć się o nim w innym miejscu z nieskrywaną pogardą rozpisujesz, dłuższym kontaktem wzrokowym z tym humbugiem też przecie nie mogłeś się zhańbić).

Mistrzu, do dzieła, do „Rączych koni”, wierzymy w ciebie...

ocenił(a) film na 8
judge_holden

Oczywiście, wierzymy też, Mistrzu, że nie jesteś kolejnym bezrefleksyjnym miłośnikiem dzieła tego francuskiego kuglarza Pierre’a Bayarda „Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało?”.

ocenił(a) film na 4
judge_holden

Drogi kolego Holden! Proszę nie używać w stosunku do mnie słabych środków retorycznych: w tym wypadku ironii czy też sarkazmu. Ja jestem pewien, że pisząc "Mistrzu" miał kolega na myśli przeciwieństwo tego słowa.

Tylko nie wiem co jest przeciwieństwem "Mistrza": może "czeladnik" a może "Małgorzata"?

Z taką argumentacją jak kolegi nie warto dyskutować, bo nie wiadomo o co chodzi. Czy kolega policzył ile dzieci zginęło w obecności postaci "Judge Holdenn" w książce "Blood Meridian"? Czy też kolega nie umie czytać albo liczyć? Nie będę zgadywał.

Jedno potrafię podkreślić: oglądnięcie filmu to dobry sposób na zaoszczędzenie czasu na czytaniu książki, na której film się opiera. Jest to zmarnowanie ok. 2 godzin w porównaniu ze zmarnowaniem całego dnia lub wieczoru.

Dalszym sposobem na zaoszczędzenie czasu jest czytanie wrażeń widzów na portalach internetowych takich jak ten. Pozwala uniknąc zmarnowania nawet 2 godzin czasu.

Dzięki bezpośredniej komunikacji przeciętny człowiek nie jest już zdany wyłącznie na czytanie opłaconych recenzentów i innych marketroidów.