Pamiętam, że gdy go pierwszy raz oglądałem, kiedyś tam na wakacjach to z początku miałem niezłego pietra. Ale tak, po godzinie oglądania zaczął się już robić nudny, wiadomo było, że zaraz wyskoczy jakaś trupia czacha, albo coś chwyci bohatera za kark, etc. W tej chwili Duch kojarzy mi się z klimatem amerykańskich przedmieść z II poł. XX wieku. Wnękami zamiast szaf w pokoju, telewizorami w kuchni, płatkami śniadaniowymi i tymi wielkimi kombiakami stojącymi na podjazdach.