Ani to oryginalny, ani odważny, ani eksperyment. Film składa się z sekwencji tych samych scen wklejanych w cyklu, z których dowiadujemy się, że jedna z kobiet w związku lesbijskim ma pewne fantazję na pograniczu relacji bdsm, a druga z bohaterek, jak się okazuje nie ma predyspozycji aby wejść w rolę strony dominującej. Gdyby ktoś jednak doszukiwał się jakieś ekscytującej erotyki, to nie znajdzie. Gdyby ktoś szukał studium kobiecej psychiki to patrz wyżej. I to wszystko przeplecione irytującymi i przydługimi wstawkami ciem latających tu i ówdzie. Głębokość tej symboliki pewnie urzekłaby niejedną gimnazjalistkę, która z wypiekami na twarzy czytała "50 twarzy Grey'a" (a wszystkie takie same). Jedyną przyjemną stroną filmu są dobre zdjęcia (choć i pod tym względem jest on nierówny). Całość wygląda jakby te same sceny aktorki uczyły się grać i ciągle powtarzały 3 sceny wykonując je coraz to gorzej. Podsumowując: NIC. Ani to studium kobiecej psychiki, ani relacji międzyludzkiej, ani to film erotyczny, ani dramat. Szkoda oczu, zostańcie w domu.