Jakoś mi ta wariacja nie przypadła do gustu i to bynajmniej nie dlatego, bo jak twierdzą malkontenci wsadzanie zombie do „Dumy i uprzedzenia” jest głupie i bez sensu. Wprawdzie nigdy nie czytałem książki Austen, ani też nie oglądałem żadnej normalnej adaptacji tej powieści, ale nawet jakbym znał i lubił oryginalną historię (chociaż melodramaty, romanse itp. nie stoją wysoko na liście moich filmowych i literackich zainteresowań), to nie miałbym nic przeciwko takim udziwnieniom... o ile uznałbym, że zostały zaprezentowane w ciekawy sposób. Tutaj natomiast nic mnie ani specjalnie nie zafascynowało, ani nie rozbawiło (no może Pan Collins trochę mnie bawił), pomimo iż pomysł z plagą zombie gnębiącą XIX Anglię wydał mi się godny uwagi. Z tego co wyczytałem, pomimo łażących zombiaków historia paradoksalnie mocno trzyma się oryginału, więc może w tym tkwi problem... tzn. problem dla mnie, bo widzę, że film zyskał grono swoich sympatyków. Może jakby twórcy bardziej odeszli od pierwowzoru, skupiając się na zombiakach, idąc w absurd lub chociaż w jeszcze większą jatkę, to bardziej by mi się spodobało to widowisko.