Szkoda tylko,że skiepścili film szatkując go. Tyle ważnych i fajnych scen wyleciało. Ale i tak go lubię.

Właśnie widziałam wycięte sceny i się przeraziłam, ile z nich wywalili. Dziwi mnie to, bo te sceny to taka kwintesencja książki i naprawdę ładnie by się wkomponowały w film.

Nic by się nie stało, gdyby film był dluzszy. A nawet lepiej dla niego. Myślę,że wiele fanek było rozczarowanych brakiem ważnych scen. Owszem to parodia i nie musi być wierna książce. Ale są trzy ważne momenty w relacjach Lizzy i pana Darcy: taniec, pierwsze oświadczyny i spotkanie w Pemberley. A została tylko jedna scena z książki.

To się nazywa swobodna interpretacja. Może wycięli taniec, bo aktorzy kiepsko sobie radzili z ówczesnymi pląsami na parkiecie :D

Ja to rozumiem. Wątek zombie też został zmieniony. Ale ok niech będzie. Jednak jest slabszy, a sukcesem tej historii zawsze jest wątek Elizabeth i Fitzwilliama. Nie bez powodu to najbardziej znana para bohaterow. A wersja zombie dodawała fajnego smaczku. Akurat scena tańca jest bardzo dobra. Jest tam chemia. Chociaż uważam,że najlepszy taniec bohaterów Austen to Emmy z Mr Knightley z filmu, który był niedawno w kinach.

Zerknę, bo Emmy jeszcze nie oglądałam. Ostatnio próbowałam przebrnąć przez książkę, ale tam Emma wydała mi się płytką idiotką, nie dałam rady jej znieść.

"Emma" z 2020 jest cudowna. Nie przepadałam za tą bohaterka. Ale film jest przeuroczy. Chociaż Sam Riley ma urode dyskusyjna to jako pan Darcy wpisuje się w moje jego wyobrażenie. To drugie jego moje ulubione wcielenie zaraz po Colinie Firth. Jest gburowaty jak trzeba i dobrze wygląda. Dla mnie jest przystojny. Natomiast Johnny Flynn jako Mr Knightley zupełnie nie wpasowywuje się w moje gusta jako mężczyzny, ale jest tak uroczy,że bardzo mi się spodobał. Nowa wersja jest bardzo odświeżająca. Na szczęście zdarzylam do kina bo poszłam w dniu premiery. Jednak co do PPZ pamiętam jak byłam zła, gdy wycofano decyzję wyświetlana filmu w polskich kinach. Film był w planie, ale niestety nic z tego nie wyszło. Podobało mi się kilka aluzji pokazujących Lizzy i pana Darcy w takich samych sytuacjach, że w gruncie rzeczy są bardzo podobni.

Mnie pan Darcy urzekł głosem. Taki schrypnięty i niski. Idealnie nadaje się na romantycznego bohatera. I może, z tego co widzę na forach, to mało popularny podejście, ale bardzo lubię pana Darcy'ego w wersji Macfadyena. Scena na wrzosowisku z Lizzie to mój best of the best.

Spotkałam się z opinią że duzo ludzi hejtowalo jego głos. Ja się do niego przyzwyczailam. Co on mógł zrobić na ten głos? Nie jego wina. Ja nie lubię McFadyena. To dobry aktor. Ale jako Darcy zupełnie mi nie podszedł. Jakiś taki łajzowaty dla mnie. Zawsze miałam wrażenie ,że zaraz chlipnie i wytrze nos w rękaw. Ja się spotkałam z opinią,że właśnie wszyscy lubią McFadyena. Trochę ludzi marudzilo przy Mr Knightley (bo blondyn, każdy woli brunetów), ale zagrał koncertowo i większość go chwali. Mało kiedy aktor się tak zlewa z rolą i dobrze ją rozumie. A może to efekt tego,że to kobieta kręciła "Emmę"? Wracając do PPZ. Jak dla mnie to był tutaj najprzystojniejszy Wickham że wszystkich. Z łatwością mógłby poderwać każda. Natomiast ten z wersji 2005? No prosze? Gdzie tu uwodziciel? Bennetówny oprócz Lizzy i Jane wyglądały niechlujnie. Ja rozumiem,że była duża różnica w ich majątku w porównaniu do innych, ale należeli do ziemiaństwa i etykieta ich obowiązywała. Nikt to chciał dobrze wydać córkę nie mógł sobie pozwolić by chodziła potargana i w pomiętych ciuchach. Dziewczyny w wersjach 1995 i 2016 miały o wiele więcej klasy.