Bałem się trochę, że czeka na mnie jakieś romantyczne gówno, skierowane dla płci pięknej, aczkolwiek naprawdę miło się rozczarowałem :) Mimo, że jest to obraz schematyczny, trochę banalny i posiadający w sobie spore ilości lukru to jednak seans przebiega niezwykle sympatycznie. To co najlepsze w tym filmie to klimat XVIII-wiecznej Anglii, który udało się stworzyć dzięki rewelacyjnej scenografii oraz kostiumom. Pod tym względem trzeba przyznać, że jest to najwyższy poziom. Podobnie zresztą z muzyką oraz niesamowite zdjęcia Romana Osina. Świetne wrażenie robi 4-minutowa scena balu, zrobiona bez kompletnie żadnego cięcia! Tutaj warto również pochwalić reżyserię, jest ona wyjątkowo sprawna. Aktorsko wysoki poziom. Keira Knightley jak zwykle prześliczna, zagrała dobrze, ale nominacja do Oscara przyznana trochę na wyrost. Nie pamiętam żadnej złej roli, Matthew McFayden może wkurwiać, ale nie był straszny. Zajebisty był za to Simon Woods - jego ciotowatość i nieporadność jest nie do podrobienia :P Scenariusz, mimo swej przewidywalności nie był taki zły, pewnie też dzięki literackiemu pierwowzorowi. Dialogi były na wysokim poziomie, często zabawne oraz niegłupie. Nie chce mi się dalej pisać, ot miły i przyjemny filmik, po którym na naszej twarzy pojawi się uśmiech ;) W sumie chętnie bym sobie przeczytał pierwowzór Jane Austen :P 7/10