PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=125487}

Duma i uprzedzenie

Pride & Prejudice
7,7 171 142
oceny
7,7 10 1 171142
7,1 16
ocen krytyków
Duma i uprzedzenie
powrót do forum filmu Duma i uprzedzenie

Może powiem tak: pewnie to byłby niezły film, gdyby nie jednen drobiazg: tytuł. Mógłby się nazywać jakkolwiek, np. „Pierwsze wrażenia” i posiadać dopisek: „film LUŹNO nawiązuje do powieści Jane Austen” i wtedy nie miałabym pretensji.Ale ponieważ film nazywa się Duma i Uprzedzenie i aspiruje do miana adaptacji tej powieści- pretensje mam o wszystko. To nie jest ekranizacja- to jest zbrodnia. Karykatura. Przysięgam, jeżeli kiedykolwiek natknę się osobiście na reżysera to zrobię mu fizyczną krzywdę.
Film obejrzałam dwukrotnie i za drugim razem nie zyskał nawet odrobinkę, ale przynajmniej nie popłakałam się ze złości, jak za pierwszym, co uważam za sukces. Popłakała się za to moja przyjacióła, ale to był jej pierwszy raz z tym „dziełem” więc nic dziwnego. Chociaż po alternatywnym zakończeniu, które widziałam wtedy po raz pierwszy odkryłam u siebie nowe pokłady obrzydzenia.
A teraz uzasadnienie moiej opinii, czyli o co mam pretensje:
1.Aktorzy i postacie
-Darcy- koszmar. Zaczynając od wyglądu (idiotycznie naprostowane włosy w czasach, gdy wszyscy obowiązkowo nosili loki, faceci też, rozchełstane, niechlujne ciuchy.) po zachowanie( gdzie ta duma?! Dlaczego przez większość czasu facet ma minę jak zbity szczeniak?). Aktora też nie lubię, ale to już szczegół.
- Lizzy. JA pragnęła aby Lizzy była bohaterką, którą każdy pokocha. Tymczasem Keira Knightley (którą zazwyczaj lubię) zrobiła z niej odpychającą, arogancką, pyskatą, bezczelną idiotkę w dodatku z okropnie wysuniętą szczęką. Szczęka mnie dobiła ostatecznie. Zabito całą subtelność i wrodzoną elegancję Lizzy.
- Pan Bennet- taki dobry aktor a taka słaba rola. Zero polotu i wyrafinowanej ironii postaci książkowej. W ogóle Pan Bennet zachowuje się jakby miał początki Alzheimera. Poprzez okrojenie jego postaci traci się sens tego niezwykłego uczucia łączącego Lizzy z ojcem.
- Pani Bennet- wygląda i zachwouje się jak burdelmama. Nie zachowało się nic z książkowego geniuszu w przedstawienu tej postaci.
- Pan Bingley- dlaczego zrobili z niego debila?! („to znaczy oczywiście umiem...eee...czytać...eee)
- Pan Collins- dlaczego zrobili z niego erotomana? (kazanie, spojrzenia rzucane siostrom Bennet przy kolacji), nic takiego nie było sugerowane w książce.
- Wickham- nie wiadomo o co z nim chodzi. Jego wątek został maksymalnie skrócony na rzecz bezsensownych scen typu huśtwaka w błocie i przez to w ogóle duża część akcji straciła sens. Wickham to kluczowa postać, tutaj zepchnięta na margines i wyskakująca jak Filip z konopii.
2. Scenografia
- Longbourn wyglądające jak chlew
- błoto, brud, biegające po domu wieprze i drób- niezgodne z książką, epoką i zupełnie idiotyczne.
3.Kostiumy i fryzury.
- wszyscy byli rozczochrani
- epokowe pomieszanie z poplątaniem jeśli chodzi o stroje
- tragiczne, szpecące kolory sukien
4.Amerykanizmy
- jak już oświadczyny to albo w deszczu albo o wschodzie słońca bo musi być superefektownie
- Lady Catherine przyjeżdżająca do Longbourn w środku nocy, żeby było dramatycznie. Cóż, że idiotycznie i całkowicie niezgodnie z obyczajami.
5. I jeszcze milion rzeczy, ale już mi się nie chce wymieniać. Ładne są zdjęcia i muzyka, ale to za mało by film uratować.
Ogólnie jest to najbardziej przeze mnie znienawidzona ekranizacja czegokolwiek i w ogóle nie zasługuje moim zdaniem na miano ekranizacji DiU.

spin_girl

Moja droga, adaptacja filmu nie musi idealnie zgadzać się z książką. to zależy od interpretacji utworu przez scenażystę. Ja gdybym spotkała reżysera "DiU" to bym mu pogratulowała dobrze zrobionego filmu. To jak narazie najlepsza ekranizacja tej powieści jaka widziałam.
Darcy był bardzo dobrze dopasowany- wcale nie wyglądał jak zbity szczeniak, był dumny i wyniosły. Jakoś nigdy nie słyszałam, żeby mężczyźni w tamtych czasach musieli nosić kręcone włosy, nie zauważyłam również, żeby miał niechlijne ubranie.
Co do Lizzy- Keira zagrała ją dobrze, wiem była troche inna niż Elizabeth ksiązkowa, ale taka bardziej mi się spodobała. Lizzy z "DiU" z 2005 roku była elokwentna i inteligentna, o czym świadczą właśnie jej odpowiedzi, które ty potraktowałaś jako "opryskiwość"
Pan Bennet- w nowej wersji nie stracił książkowej inteligencji, a więź łącząca go z Elizabeth była widoczna.
Pani Bennet- wydaje mi się, przynajmniej ja sobie podobnie wyobrażałam jej postać po przeczytaniu książki.
Pan Bingley- był nieśmiały w nowej wersji i o to chodziło!
Pan Collins- był idealnie przedstawiony. Myślę, że ty źle zrozumiałaś te spojrzenia. Według mnie one miały zupełnie inne podłoże
Co do Wickhama to wydaje mi się ,że to nie on był kluczową postacią.
Z Longbourn w nowej wersji troche przesadzili, ale pamiętajmy że Bennetowie do najbogatszych rodzin nie należeli
Pozdrawiam

Jane_2

Nie chciałabym Cię urazić, ale zapytam: przeczytałaś tę książkę? Wickham należy do kluczowych postaci i jest niezmiernie ważnym elementem powodującym antagonizm międzi Lizzy i Darcy'm. Elokwencji i inteligencji moim zdaniem nie wyraża się poprzez wysuwanie szczęki i napastliwe pytania typu ' a co pan tu robi?!' w domu lady Catherine, gdzie sama była gościem, czy też krzyczenie na gentlemana (to było w ogóle niedopuszczalne!). Owszem, w XIXw moda była na loki, w wersji męskiej nazywało się to fryzura na Brutusa, bo w ogóle moda była na rzymskie klimaty- stąd ten fason sukien i fryzur kobiecych również. Matthew ma włosy wyprostowane prostownicą i to niestety widać. Dumy i wyniosłości w nim nie mogłam dopatrzeć się nawet pod lupą. Wyglądał raczej na skołowanego całą sytuacją. Wychodzenie z domu w rozchełstanej koszuli i bez cravata oraz surduta było niedopuszczalne. Bingley był nieśmiały, ale nie aż tak. W książce udaje mu się jednak prowadzić inteligentną konwersacje, w filmie jąka się i duka. Jeśli chodzi o spojrzenia pana Collinsa, to te jeszcze można sobie różnie interpretować, ale scena jego kazania już jest zupełnie jednoznaczna. Longbourn wygląda skandalicznie, reżyser po raz kolejny wykazał się kompletną nieznajomością realiów epoki. Bennetowie byli niższą SZLACHTĄ. Mieli służbę. Nie mieli świń w domu. W tamtej epoce nawet zubożała szlachta żyła na poziomie. Im się wydawało, że są biedni, ale w porównniu z mieszczaństwem czy chopstwem widać było olbrzymie różnice.
Na końcu- adaptacja nie musi się idealnie zgadzać z książką, ale Duma i Uprzedzenie to nie 'Dziady' i nie pozostawia aż tyle pola do interpretacji. Jeżeli jakiś idiota chce to zupełnie przerobić, pozmieniać główne wątki, charakterystykę bohaterów itp, to nie ma prawa nazywać swojego "dzieła" adaptacją, tylko filmem nawiązującym. I można zrobić dobrą adaptację, zgodną z duchem powieści i realiami epoki. Zrobiło ją BBC w 1995 roku.
Pozdrawiam

spin_girl

Książke przeczytałam i to nie jeden raz. Nie tylko Wickham powodował konflikt między Lizzy a Dardy'm, głównym jego źródłem było rozdzielenie przez Darcy'ego Jane i Bingley'a. Zauważasz tylko minusy postaci wykreowanej przez Keire. Oprócz tych "napastliwych" pytań było wiele elokwentnych odpowiedzi. Jakoś nie zauważyłam, że Matthew miał włosy wyprostowane prostownicą. W reszcie filmów , w których go widziałam miał proste... Nie wydaje mi się, żeby widoczne było, czy ktoś ma naturalnie proste włosy, czy wyprostowane. Osobiście zauważyłam u niego wielokrotnie dumę. Szczególnie przy pierwszych spotkaniach z Lizzy i reszta rodziny Bennetów. Darcy wyszedł nad ranem, więc trudno, żeby był odrazu w surducie. W filmie Bingley też prowadzi inteligentna konwersację . Spojrzenia pana Collinsa podczas kazania zinterpretowałam inaczej- według mnie raczej sprawdzał czy ludzie słuchają go z należytą powagą i szacunkiem. W filmie jakbyś nie zauważyła Bennetowie też mieli służbę. Z tą świnią troche przesadzili. W tym jedynym przyznaje ci racje. Również oglądałam serial z 1995r. Ja tam doszukałam sie więcej wad niż w nowej wersji. Mówisz, że nocny spacer Darcy'ego i Lizzy jest skandaliczny. A czy dżentelmenowi w tamtych czasach wypadało tak od wskakiwac sobie do jeziorka? Do tego ten koszmarny płacz pani Bennet, okropny pan Collins i Jane wyglądająca jak koń. Osobiście uważam, iż w "DiU" z 2005 roku były ładniejsze stroje( przynajmniej nie wszystkie suknie były białe)
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
spin_girl

czesciowo sie z toba zgadzam spin_girl, ale nie powiedzialabym, ze rezyser dokonal zbrodni na ksiazce. film ogolnie bardzo dobry i mi sie podobal. jest kilka rzeczy, ktore bym zmienila. przede wszystkim zakonczenie. ono mnie dobilo. do pana darcy'ego nic nie mam, za to do tej roli wogole nie pasowal mi Charles Bingley i to chyba tyle. film fajny, dobrze sie ogladalo. 8/10

spin_girl

Twoje odczucia na temat filmu są tylko twoimi odczuciami. Uważam, że ADAPTACJA jest ciekawa, a reżyser tak odniósł swoje odczucia na ekran. Przedstawione relacje pomiędzy bohaterami są dobrze oddane- matka Bennett ze swoją obsesją na punkcie małżeństwa, Darcy jako kochający brat dla siostry.
A kontrast majątku przedstawiony może nie za dobrze, jednak to wybór reżysera.


PS. Jeśli jesteś taką dobrą krytykantką, do dzieła! Czekam na kolejny, tym razem Doskonały film. A może... spin_girl chciałaby zagrać Elżbietę?

Jane_2

zupełnie się z tobą zgadzam. uważam, że aktorzy są świetni i w ogóle film jest super. ale istnieje taka zasada, że o gustach si nie dyskutuje i może spin_girl ma o filmie inne zdanie niż my.

ocenił(a) film na 9
spin_girl

Terminy „adaptacja” i „ekranizacja” filmowa mają różne znaczenie, niestety często są używane zamiennie. Jest to błąd, który zdarza się nawet krytykom filmowym.
W istocie ekranizacja to zamierzone i zgodne z treścią i formą przeniesienie na ekran widowiska scenicznego, czyli np. dramatu, opery itp. form teatralnych.
Adaptacja natomiast może bardzo się różnic od literackiego pierwowzoru. To scenarzysta i reżyser decydują, które wątki, postacie i motywy uwzględnić w filmie. Dokonują oni twórczej interpretacji dzieła.

wiec jako, ze to jest adaptacja twórcy mięli prawo bardzo zmienić tę historię- chwała im za to, ze stworzył tak świetny obraz i interpretacje książki
poza tym jak ci sie nie podobał, to nie rozumiem dlaczego obejrzałaś go drugi raz- masochizm?
a umieszczanie takich wypowiedzi uważam za agitację

AquarellGirl

W dalszym ciągu uważam, że zmiany, jakich dokonali twórcy zabiły ducha książki i gdyby żyła Jane Austen pewnie wytoczyłaby im za to proces.
Drugi raz obejrzałam ten film tylko dlatego, że moja przyjaciółka, również uwielbiająca powieść i miniserial nie mogła uwierzyć, że można tę historię aż tak zepsuć, więc wypożyczyłam to dla niej. Obejrzała i uwierzyła. Na ogół nie mam skłonności do masochizmu, ale zanim wyrobię sobie opinię na dany temat, lubię go poznać dobrze, zeby nie wykazac się ignorancją.
Dlaczego gaitacja? Forum służy chyba do dyskusji? Nie wiedziałam, że na forum danego filmu muszą znajdować się wyłącznie wystawione mu laurki. Filmweb spełnia dla wielu ludzi rolę przewodnika po świecie kina- zaglądają tu zanim udadzą się do kina czy wypożyczalni, żeby sprawdzić, jakie opinie zebrał film i zadecydować czy warto. Dlatego właśnie napisałam ten post, żeby ostrzec ludzi, że ten film, moim zdaniem, to gniot. Wypowiedzi w stylu "jak ci się nie podoba to nie pisz w tym temacie" uważam, za dziecinne i dowodzące nieznajomości definicji słowa 'forum'.

spin_girl

Zgadzam się z Tobą w stu procentach. Reżyser rzeczywiście najwyraźniej miał małe pojęcie o tamtej epoce i obowiązujących obyczajach. Śmiem poddać w wątpliwość czy w ogóle przeczytał pierwowzór, który przecież był genialny. Pomijając postaci drugoplanowe (które również były bardzo słabe) po prostu nie mogę pojąć jak można było coś takiego zrobić Lizzie i panu Darcy? Ona - głupiutka, rozwydrzona panienka (podobna bardziej do naszych czasów) i on - totalna porażka - w większości scen wygląda jakby zaraz miał się rozpłakać... Jane Austen w grobie się chyba przewraca...

Natomiast produkcja BBC z '95 - arcydzieło!!! Lepiej się chyba tego nie dało zrobić!!!

Yavanna_4

Ach, nareszcie! Już traciłam nadzieję, że ktoś rozsądny odezwie się w tym temacie :) Dokładnie- Jane Austen prawdopodobnie kręci się w grobie jak wrzeciono!
Jeśli chodzi o miniserial BBC to moim zdaniem jest to ekranizacja doskonała. Nie ma ani jednej sceny czy postaci, którą bym zmieniła. Za każdym razem, kiedy oglądam tę wersję mam wrażenie, że to jest dokładnie tak jak chciałaby tego Jane Austen.

spin_girl

wersja z 1995 roku jest idealna?? To raczej po tych słowach Jane Austen się w grobie przewraca! Pan Collisn w "DiU" z 1995 roku wygląda i śmieje się jak szczur, Jane, która miałabyć ozdobą rodziny wygląda jak Koń, a ten płacz pani Bennet... OCHYDA. Nowa ekranizacja nie jest doskonała, a o tym to szkoda mówić!
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
spin_girl

więc sprowadzamy się do punktu wyjścia: serial z '95 to arcydzieło. Taa... I nie ma tam ani jednej sceny czy postaci, którą byś zmieniła. Ok, twoja opinia
Niektórzy mogą się czepiać, że w filmie wiele rzeczy jest niedopowiedzianych/pominiętych ale za to w serialu niektóre rzeczy są dla mnie "zbyt" dopowiedziane.
Nie wiem,czy fair jest nazywanie "rozsądnymi" tylko tych osób, które się z tobą zgadzają . Pozdrawiam

Monika_70

Pan Collins jest w powieści opisany jako grubawy i przyciężki i w ogóle z lekka obrzydliwy. Uważam, że aktor, który zagrał go w serialu idealnie odzwierciedla tę postać. Chodzi tu o przedstawienie pewnego kontrastu, żeby widz pomyślał: "i za takiego obrzydliwca miałaby wyjść Lizzie?!", żeby współczuł Charlotte Lucas.
Jeśli chodzi o Jane to należy uwzględnić to, że kanon piękna zmieniał się w różnych epokach. Suzannah Harker może nie jest piękna z punktu widzenia XXI wieku, ale czy nie widzicie, że ona wygląda zupełnie jak na starych portretach?
Owszem, w miniserialu nie ma ani jednej sceny czy postaci, którą bym zmieniła. I to jest moja opinia. I mam do niej prawo. Tak jak do opinii, że nowa Duma... to gniot.
Pozdrawiam.

spin_girl

Pan Collins miał wzbudzać wrażenie obrzydliwca, a nie szczura, jak to jest w serialu. A co do Jane i tego, że w serialu wygląda jak" na starych portretach" to według mnie to myślenie jest błęde. Na obrazach z tamej epoki kobiety też mogły być ładne, a nie koniecznie wyglądać jak koń. Co do szczęki Keiry, to raczej ma taką wrodzoną, a nie specjalnie ją wysuwała.
Nie twierdzę, że nie masz prawa do uważania, iż serial jest ideałem, a nowa wersja jest gniotem, ale zapominasz o tym, że to działa też w drugą stronę.

ocenił(a) film na 1
spin_girl

Ja też się z Tobą całkowicie zgadzam Spin Girl. Ten film to typowy amerykański kicz dla nastolatek. Z książką ma niewiele wspólnego. Te świnie biegające po dworze w Longbourn, wystraszony nieszczęśnik w roli Darcy'ego i śmiejąca się bez powodu anorektyczka w roli Lizzy. Na dodatek ta Lizzy wałęsa się w bieliżnie poza domem i spotyka się z facetem. Prawdopodobnie w tych czasach uznana by została za dziwkę i nie tylko Darcy, ale żaden mężczyzna z jej sfery nie chciałby z nią mieć nic wspólnego. Nawet ceniony przeze mnie Donald Sutherland to nie "oryginalna mieszanina bystrej inteligencji, sarkastycznego humoru, powściągliwości i dziwactwa" jak to jest w książce, ale zaniedbany stary dziad. Od powstania serialu BBC upłynęło 13 lat i nadal ma on liczne fankluby i rzesze wielbicieli na całym świecie. Wątpię, żeby za kilkanaście lat ktoś jeszcze pamiętał o tym kiczowatym filmiku dla nastolatek.

ocenił(a) film na 10
spin_girl

Film mi się bardzo podoba. Co do Darcy'ego:
"Matthew Macfadyen był idealny. Darcy ma 28 lat, a Matthew 29. Nie chodziło mi tylko o to, aby zaangażować przystojnego faceta; Darcy jest interesujący i skomplikowany. Jest młodym człowiekiem z niewielkimi zdolnościami towarzyskimi i sporym poczuciem odpowiedzialności. Jego rodzice zmarli i zostawili mu olbrzymią posiadłość oraz młodszą siostrę, którą musiał się opiekować. Według mnie Darcy musiał po prostu szybko dorosnąć. Matthew pokazał Darcy`ego jako skomplikowanego młodego mężczyznę, którego nie jest łatwo pokochać, ale który jest tak naprawdę dobrym, honorowym człowiekiem. Matthew nie bał się stworzyć postaci, której widzowie początkowo nie lubią. Musimy go nie lubić, ponieważ postrzegamy go oczyma Lizzie. Dojrzewamy do tej miłości razem z dziewczyną." ( Joe Wright)
Mnie Matthew swoją grą przekonał i to nawet bardzo, w jego grze widziałam dumę, wyniosłość i wrażliwość.
Co do Lizzy:
To była jedna z najlepszych kreacji Knightley. Gdyby zagrała źle, to skąd nominacja do Oscara? Ach, szczęka to doprawdy dobijający argument.
Co do oświadczyn:
Może nie zgodnie z książką, ale pomysłowo. Bardziej romantyczne. Może to i efektowna scena (nie przeczę) ale jakoś nie moge sobie przypomnieć momentu w książce, w którym Darcy skacze do jeziora, a w dodatku Lizzy go widzi po tej 'kąpieli'
Co do ducha książki:
"Joe Wright posiada talent interpretowania historii w taki sposób, aby współcześni widzowie mogli dostrzec problemy bohaterów nie sugerując się zupełnie czasem, w jakim jest umiejscowiona akcja" (Magnes, dodatek kulturowy Dziennika Polskiego)

ocenił(a) film na 10
Monika_70

Popłakałaś się ze złości? Coś nie chce mi się wierzyć... Jest tyle złych filmów, a ty wybrałaś akurat ten bardzo dobry?
Film jest świetny - oddał lepiej wydarzenia niż serial.
Lizzie - bardziej mi pasowała do tej z książki. Jennifer Ehle była cóż... gruba, dość brzydka i sprawiała wrażenie niezbyt mądrej (mam nadzieję, że nikogo tym nie obrażę). Keira zagrała WSPANIALE - moim zdaniem to jej najlepsza rola. Ach, te odzwyki - przecież ona była bezczelna! Uwierz mi, ja też czytałam książkę.
Darcy - lepszy niż Firth.
Muzyka - pobija wszystko.
Film miał domieszkę humoru, można było popłakać (ZE WZRUSZENIA), Relacje Lizzie - Ojciec przedstawiono dobrze.
Siostry - GENIALNE! Oddały charakter książi. Lydia pobija wszystko. W serialu to ja rzuciłam czymś, tak się załamałam.
Pogratuluję Joe Wrightowi, że robi tak świetne filmy z tak dobrą obsadą.
Jedyne do czego można się przyczepić- faktycznie, dom wygląda jak chlew... I jeszcze stroje Bennetów wiem, że nie byli zamożni, ale jednak były zbyt proste. Była zbyt duża przepaść...
Pozdrawiam wszystkich :)

ocenił(a) film na 7
Elie_i_Keira_13

''Jennifer Ehle była cóż... gruba, dość brzydka i sprawiała wrażenie niezbyt mądrej (mam nadzieję, że nikogo tym nie obrażę).''
Po tym fragmencie dałam sobie spokój z czytaniem twojego komentarza. Napisze tylko krótko: Ehle w tej roli jest niedoścignionym ideałem Elziabeth Bennet dla każdej aktorki, ktora kiedykolwiek miałaby grać tę postać. A Knightley, to prawda, że to jej najlepsza jak do tej pory rola. Co nieznaczy, że jest to kreacja wykraczająca ponad przeciętność.

Jeśli chodzi o film to obejrzałam i potraktowałam z dystansem. Film jest przede wszystkim piękny wizualnie, poza tym lekki i całkiem zgrabny. Oczywiście, nie ima się do serialu z '95, ale reżyser wykonał robotę przyzwoicie. Dla mnie to była przyjemna, lekka rozrywka. A serial to po prostu ekranizacja z prawdziwego zdarzenia. Jednakże patrząc na aktorstwo w tych dwóch filmach, to niebo i ziemia.
Zgadzam się, też z opinią o alternatywnym zakończeniu. Aż mnie zemdliło. Mógł jeszcze obok niech przekicać jakiś króliczek z rodzinką i już byłby raj...
A MacFadyena lubię i prosze mi go nie obrażać;P. Sympatyczny aktor. Nie był książkowym panem Darcy, nawet nie wiem czy był nim chociażby w 20%, ale był uroczy. Takie ''ciepłe kluchy''. Trochę, mnie zaskoczyło to jak zinterpretował postać...Oczywiście, wolę Firtha, który już zawsze pozostanie dla mnie panem Darcy.
Pozdrawiam wszystkich fanów serialu;)

ocenił(a) film na 1
Charlize

Hehehe:) Charlize dobra jesteś! Rzeczywiście brakowało tam kicającego króliczka :)I jeszcze pan Darcy powinien być pederastą i Murzynem, byłoby bardziej trendy. I kochałyby się w nim małolaty obojga płci:D Tylko wrażenie jakie zrobił na mnie serial BBC z 1995 skłoniło mnie do obejrzenia tego kiczu. Chociaż pomimo najszczerszych chęci nie potrafiłam tego zrobić za jednym razem. Zacisnęłam zęby i obejrzałam to po kawałkach w kilku podejściach. Za każdym razem kończyło się to słowami, których z przyrodzonej skromności nie mogę tu powtórzyć

roxana33

Skoro tak bardzo ci się nie podobało to po co oglądałaś? Skłonności masochistyczne?
Rozumiem, że komuś może bardziej do gustu przypaść serial. Ale nazywanie filmu kiczem to dla mnie jawna przesada. Tylko pamiętaj, że to, co dla jednych jest kiczem, przez innych może być uznane za wartościowe.

ocenił(a) film na 1
Jane_2

Mam takiego świra na punkcie serialu BBC z 1995 roku, że oglądam wszystko, co ma jakikolwiek z nim związek :). Nawet to niewydarzone filmidło, zresztą mam je nawet nagrane.

ocenił(a) film na 1
Jane_2

Próbuję to obejrzeć dzisiaj za jednym zamachem, ale przypuszczam, że wątpię, czy dam radę. Film nie dosyć, że kompletnie nie ma klimatu książki, to jeszcze ma inne dialogi, które wypaczają treść. Właśnie jestem przy pierwszym balu. Keira - Lizzy bez żadnego UPRZEDZENIA leci na tego tego żałosnego MacFadyen'a. "Czy pan tańczy?"! Po takim czymś, po takim pytaniu wobec przed chwilą przedstawionego mężczyzny byłaby skończona. To drwina z pięknej powieści Jane Austen. Niech sobie dla forsy kręcą, co chcą; "ciemny tłum to kupi", ale na litość boską niech zostawią w spokoju chociaż tytuł tej wspaniałej historii. Niech to ochrzczą "Duperele i Pierdoły" a nie będę do tego miała nic.

ocenił(a) film na 1
Jane_2

Jestem przy scenie I oświadczyn. Ten wystraszony dupek ciągle się tu tłumaczy, podczas gdy naprawdę Darcy z niczego się nie tłumaczył, był nawet w pewnym stopniu dumny ze swoich uczynków, co właśnie rozwścieczyło Lizzy. Gdyby ktoś oświadczył mi się w sposob, jak na tym fimidle, kopnęłabym go w tyłek i wylądowałby w tym bajorku, które ma za plecami. Przeciez to jest załosne ...

roxana33

hahahaha roxana33 narmalnie kocham cię ale jaja robisz;) ja też uwielbiam serial właśnie wczoraj mnie coś wzięło i oglądnełam wszystkie 6 odcinków jednym tchem;) a jeśli chodzio film to taki oo raz można oglądnąć lubię keirę i to dla niej oglądałam ale jak widzę tego wymoczka macfaydena to mi się niedobrze robi. nie wiem jak można było takie coś zaangażować. Firth'owi do pięt nie dorasta pozdrawiam

Elie_i_Keira_13

ehle była brzydka?!według mnie nie -gusta bywają różne ale przecież w książce Lizzy nie była klasyczną pięknością a już na pewno nie była taka chuda jak Keira którą naprawdę bardzo lubię. w sumie obie są Angielkami więc nie wszystkim się muszą podobać ;)

ocenił(a) film na 1
ana_lucia_cortez

Ehle jest Amerykanką. I to właśnie niezwykłe, że w roli Lizzy potrafiła być tak "angielska", podczas gdy Angielka Keira zagrała ją "po amerykańsku" :)

użytkownik usunięty
roxana33

Nie wiem, czy Ehle można nazwać Amerykanką. Jej ojciec jest Amerykaninem i tam się urodziła, jednak jej matką jest brytyjska aktorka Rosemary Harris, a sama Jennifer grała głównie w produkcjach brytyjskich, również w teatrze o ile się nie mylę, oraz ma za sobą angielską szkołę aktorską (tak na marginesie, Keira takiej szkoły w ogóle nie skończyła... W przeciwieństwie do wieeeelu brytyjskich aktorów. Dlatego też nie lubię jej gry - ma zbyt spontaniczny, amerykański i powierzchowny styl)

użytkownik usunięty
roxana33

Co do samego filmu to wypowiadałam się o nim na tym forum wiele razy i moje zdanie, jako osoby, która pasjonuje się Jane Austen, jej twórczością i czasami, oraz ma trochę (może nawet więcej niż trochę) na tym wszystkim się zna, jest takie, że film jest tragiczny. Niech sobie będzie adaptacją lub interpretacją (a raczej nadinterpretacją), kinowe produkcje na podstawie JA zawsze nimi są, jak choćby polukrowana Emma z Gwyneth Paltrow czy postarzona i skrócona "Rozważna i romantyczna" - te jednak nawet przez największe purystki w sprawach Jane nie są uważane za profanacje jej powieści, ani oskarżane o hollywoodzkość jak adaptacja "Dumy" Joe Wrighta.

W filmie razi mnie wiele rzeczy. Na pierwszym miejscu oczywiście Lizzy - nawet nie tyle to, że jest pyskatą dziewuchą, ale że zrobili z niej inną osobę, czego oznaki były już nawet w trailerze, gdzie słyszymy "Elizabeth Bennet was way ahead of her time" czy coś w tym stylu - a w którym miejscu w powieści Elizabeth jest ponad swoją epokę? Autorka nigdzie nie daje do zrozumienia, żeby Elizabeth była czymś więcej niż zwykłą panną, która trzeźwo patrzy na świat, potrafi śmiać się z absurdów i jak prawie każda panna z tamtych czasów, lubi się bawić, tańczyć, i nie ma nic przeciwko temu, by pojawił się w jej życiu rozsądny człowiek, w którym mogłaby się zakochać i za którego wyjść za mąż. W filmie z Elizabeth zrobili jakąś wybitną intelektualistkę - gdy widzimy ją pierwszy raz, wraca ze spaceru z czym? A jakże, z książką w ręku, bo jak inaczej dać do zrozumienia widzowi, że Lizzy jest mądra. Gdy siostra na balu mówi jej, że kiedyś sama się zakocha i będzie musiała uważać co mówi, Lizzy oczywiście śmieje czy krzywi się przecząco - no bo jaki sens byłby, gdyby Lizzy chciała wyjść za mąż, a olała takiego słodkiego i nieporadnego Darcy'ego. Przy pierwszej rozmowie z Bingley'em o co pyta? Oczywiście o księgozbiór w Netherfield, bo jest w końcu mądra, lubi czytać, no i jest taka inna od reszty dziewcząt, którym tylko bale i tańce w głowie. Jak tu parę osób pisało - w filmie wiele rzeczy jest przejaskrawionych, nakładanych widzowi do głowy łopatą, bo jeszcze nie daj Boże byłby za głupi i by nie zrozumiał. Ale tak już jest w produkcjach przeznaczonych "dla całego świata", czyli w domyśle dla mało bystrych Amerykanów - nie można sprawy zbytnio komplikować i ukazywać subtelności i niuansów, bo w amerykańskim kinie utarło się, że fajni są tylko bohaterowie przebojowi i wygadani; jeżeli ktoś czyta książki, to już jest intelektualistą, zaś osoba nieśmiała jest koniecznie naiwna i niekoniecznie bystra (czego najgorszym przykładem w ekranizacjach Austen, obok Bingley'a z tej ekranizacji, jest Edward Hugh Granta z RiR).

Jeżeli chodzi o Darcy'ego, to Macfadyen w jednym wywiadzie powiedział, że chciał ukazać siedzącą w Darcy'm nieśmiałość. W sumie można by było uznać to za pewien pomysł na postać, gdyby Darcy był nieśmiały. A nie był. Był powściągliwy, może małomówny, co jednak nie jest tożsame z nieśmiałością; choć przepraszam, może jest, gdy weźmie się pod uwagę to, jak Amerykanie to postrzegają. Są oczywiście momenty, które mają pokazać dumę Darcy'ego, jednak są one bez sensu. Pierwszy przychodzi mi na myśl fragment wejścia na bal, gdy Darcy idzie pierwszy, przed Bingley'em i jego siostrą, jest wyższy, góruje nad nimi i wygląda tak "dumnie" (mina aktora psuje jednak efekt) - scena nie ma sensu, bo dlaczego to Darcy jest pierwszy? To Bingley jest tym nowym przybyszem, który wszystkich pasjonuje, Darcy był tylko przyjacielem, o którego istneniu do tej pory nie wiedziano, a tu nagle idzie pierwszy, jakby był honorowym gościem. Pytań "dlaczego" w stosunku do filmu będzie wiele i nie ma po co ich wszystkich przytaczać, bo odpowiedź byłaby jedna - fani filmu powiedzą, że to dlatego, że to "adaptacja" i reżyser mógł sobie robić, co mu się podoba. Ja zaś uważam, że jako że jest to film dziejący się w określonych czasach, reżyser nie może robić sobie, co mu się podoba, bo wybierając do sfilmowania powieść XIX-wieczną i umieszczając ją w XIX wieku, powinien trzymać się XIX-wiecznych realiów, a nie je ignorować, bo bardziej efektownie będzie, gdy Lizzy i Darcy spotkają się niezupełnie ubrani na polu o świcie. Może i jest to ograniczenie dla jego inwencji twórczej, ale reżyserzy nie raz byli tak ograniczani, a skutek bardzo często zły nie był, o czym świadczy mnóstwo genialnych adaptacji (bo nawet nie ekranizacji) literatury z poprzednich wieków.

ocenił(a) film na 9
spin_girl

W ogóle nie rozumiem Twojego oburzenia!
Wersja BBC z 1995r. jest ekranizacją, a "DiU" z 2005r. jest adaptacją. Jesli nie rozumiesz tych dwóch słów, przytoczę tu słownik języka polskiego PWN:

"ekranizacja - opracowanie sztuki teatralnej, powieści itp. w wersji filmowej; też: film powstały na podstawie sztuki, powieści itp.

adaptacja - przystosowanie utworu literackiego do wystawienia na scenie lub do sfilmowania; też: utwór literacki w ten sposób przystosowany."

Ja widzę w tych dwóch pojęciach zasadniczą różnicę. Jeśli dany film jest adaptacją, reżyser ma prawo robić co mu się żywnie podoba.
Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
Coward

Każda ekranizacja jest adaptacją (co zresztą wynika z przytoczonej definicji.. A to jest bełkot a nie film.

spin_girl

Racja, film bardzo luźno powiązany z książką. Keira zabiła cały romantyzm i polot postaci Lizzy. Pomijając to, że jest za chuda i zbyt płaska do tej roli, pyskata ordynarna dziewoja w niczym nie przypomina pierwowzoru Jane Austen.

marta_geniusz

Nie wiem czy wypada się wypowiadać w sprawie filmu, którego się nie widziało, ale cóż jak zaczęłam to skończę. Omawianej adaptacji nie widziałam (mam zamiar to zrobić)ale po obejrzeniu zdjęć z filmu jestem rozczarowana. Uważam, że pięciogodzinny serial z 1995 roku jest idealny. Dialogi prawie żywcem wzięte z książki. Pani Bennet zagrana idealnie, perfekcyjnie, a Colin Firth jest jedynym panem Darcy'm jakiego zaakceptuję. W ogóle aktorzy dobrani idealnie. Serial jest długi a ja potrafię siedzieć i oglądać płyta po płycie. Nie ma w nim nic co bym zmieniła.

ocenił(a) film na 10
klaudialen

Lepiej by było, gdybyś jednak nie kończyła. Trudno oceniać film, widząc jedynie urywki, a w twoim przypadku tylko zdjęcia.
Moja rada: zobacz film, a potem dopiero oceniaj.
Widziałam i film i serial. Cóż, nie odniosłam wrażenia, że serial jest ideałem, ale to moja opinia.Twierdzę natomiast, że Pani Bennet była lepsza w filmie.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
spin_girl

Wogole sie z Toba nie zgadzam Spin Girl, wg mnie film byl poprostu przepiekny i wcale mi nie przeszkadza ze nie byl co do przecinka oparty na ksiazce, postacie w filmie sa swietnie przedstawione, a juz najbardziej z wszytkich jestem zachwycona Panem Darcy, ktorego zagrał Matthew, taki Darcy jest dla mnie poprostu IDEAŁEM mezczyzny i wg mnie nikt nigdy nie przedstawi tej postaci lepiej niz Matthew! Ten film to wedlug mnie najlepsza adaptacja Dumy i uprzedzenia jaka kiedykolwiek powstala! Jak zobaczylam serial z 1995 to nie moglam uwierzyc ze mozna tak nudno i beznamietnie przedstawic te historie! Srugie oswiadczyny Darcy'ego w serialu z 1995 przypominaly gadke 2 znudzonych ciotek a nie rozmowe 2 zakochanych ludzi (i nie mowie tu o sposobie bycia ludzi tamtej epoki bo jestem pewna ze wtedy ludzie rowniez mieli jakiekolwiek emocje). Co do Keiry to wg mnie zagrala wspaniale, a ta szczeka to nie jej wina, ona poprostu sie taka urodzila, jesli nie wierzysz to obejrzyj inne filmy z nia a zobaczysz ze ona taka szczeke ma zawsze :), a tej odtworczyni z serialu z 1995 lepiej nie wspominac bo wyglaqda okropnie (jest gruba i brzydka) i zachowuje sie jak przyglupia (a nawet tepa) znudzona zyciem wiesniaczka. Jedna z najpiekniejszych scen w filmie jest wedlug mnie taniec Lizzy i Darcy'ego na balu, jest poporstu przepiekny i idealnie zagrany i zatanczony, jak zobaczylam te scene w serialu z 1995 roku to nie moglam uwierzyc ze to ta sama scena, w serialu Darcy i Lizzy niemrawo ruszali sie do muzyki niby to tanczyli ale wygladalo jakby tylko łazili z konta w kąt, czekalam tylko az zaczna do siebie ziewac znudzeni swoja konwersacja.
No troszke sie rozpisalam, ale to jest wlasnie moje zdanie. Film z 2005 jest dla mnie absolutnie najlepsza adaptacja Pride & Prejudice i mysle ze Jane Austin bylaby zadowolona wiedzac ze ludzie tak pokochali film na podstawie jej ksiazki. A tak naprawde co by myslala Jane Austin albo jak faktycznie wygladaly tamte czasy wiedza tylko Jane i ludzie wtedy zyjacy, czy napewno my nie powinnismy udawac znawcow w tym temacie!

iwonka_6

Z całą przyjemnością mogę powiedzieć, że w ogóle się z Tobą nie zgadzam Iwonko. Po przeczytaniu Twojego postu odniosłam wrażenie, że albo nie przeczytałaś powieści, albo przeczytałaś ja niedokładnie. Gdybyś przeczytała ją uważnie pewnie dostrzegłabyś, że autorka nazywa się Jane Austen nie Austin.
Poza tym o obyczajowości tamtych czasów mogą spokojnie wypowiadać się osoby, które poczytały sobie nieco na ten temat. To są czasy odległe zaledwie o 200 lat i istnieje MNÓSTWO źródeł mówiących o obyczajowości ludzi wtedy zyjących takich jak powieści czy pamiętniki.
Widocznie niektórzy ludzie potrafią dostrzegać subtelności, innym zaś trzeba wszystko pokazać jak na kolorowym obrazku, w wersji full wypas: jak radość to głupie chichotanie, jak miłość to pocałunki w porannej rosie. Dla mnie scena tańca Lizzy i Darcy'ego to istny majstersztyk aktorstwa, w dodatku z doskonale dobraną muzyką. Napięcie pomiędzy parą bohaterów jest niemal namacalne.
Zakończenie natomiast w serialu dokładnie odpowiada zakończeniu w książce. Nie zapominajmy, że bohaterowie znajdowali się na środku ścieżki, kiedy padały wyznania, każdy mógł ich zobaczyć, niedaleko spacerowali Jane i Bingley- nie mogli się przecież zacząć całować na środku drogi! ale dla niektórych nie ma romansu bez wtykania sobie języków do gardeł.
Roxane- Twoje komentarze sa świetne :) Uśmiałam się przy tych "Duperelach i Pierdołach". Zgadzam się w 100%

ocenił(a) film na 10
spin_girl

Rzeczywiscie zle napisalam nazwisko Austen, ale to z przejecia ze ktos sie tak powyzywal na moim ukochanym filmie.. no coz dzieki za poprawienie ;), nie mam nic przeciwko temu zebys miala swoje zdanie, bo kazdy ma swoj gust i nikt nikogo niepowinien zmuszac ani przekonywac do swoich pogladow, Ty znasz moje a ja Twoje, nie przeszkada mi ze wolisz serial bo widocznie ty w nim widzisz wiecej, ja natomiast widze piekno - gesty, spojrzenia i emocje w filmie, mysle ze kazda z nas ma do tego prawo. Jedyne o co mi chodzi to to ze zrobilo mi sie przykro (i zla tez troche bylam) ze napisalas taki post na forum filmu, ktory bardzo wiele osob (i w tym ja) uwielbia! To co napisalas to jest tylko Twoje zdania i odczucia a nie fakty (bo adaptacja naprawde nie musi byc przpisana z ksiazki). Nie musialas tu na tym forum obrazac cudownego filmu (ktory zostal przez krytykow doceniony i zdobyl wiele wyroznien), ale najwyrazniej Ty wiesz lepiej niz oni. Gdybys napisala pochwalny post na temat serialu na tamtejszym forum i wytknela swoje odczucia na temat filmu, pewnie nikt nie mial by Ci za zle. Poprostu to co napisalo mnie urazilo bo uwielbiam ten film, a Ty wypowiedzialas sie jakbys byla krytykiem filmowym czy znawczynia, a jestes zwyklym widzem ze swoimi prywatnymi odczuciami jak my wszyscy na tym forum.

ocenił(a) film na 10
spin_girl

PS. Chcialam tylko jeszcze dodac jedna rzecz, mimo ze sie ze soba absolutnie nie zgadzamy na temat "Dumy i uprzedzenia" i najwyrazniej mamy zupelnie inne spojrzenie na emocje ukazywane w filmach, to jest jedno w czym sie zgadzamy, a mianowicie mamy podobne zdanie na temat mini serialu BBC "Północ Południe", ktory mnie zauroczyl, byl naprawde piekny, a postac Pana Thorntona byla wykreowana przez Richarda Armitage poprostu perfekcyjnie! Sceny miedzy Margaret a Johnem byly bardzo romatyczne, dotkniecie palcow przy filizance, podanie dloni na przyjeciu, scena na balkonie w czasie strajku, kazde ich spojrzenie na siebie i oczywiscie finalowa scena, ktora byla wg mnie wspaniala! Nie wiem czy Tobie ta ostatnia scena sie podobala, bo jak to napisalas "wpychanie jezyka" nie jest romantyczne, w kazdym razie dla mnie takie sceny to nie "wpychanie jezyka", ale pewnie mi to szerzej wyjasnisz.
W kazdym razie ciesze sie ze choc co do tego miniserialu sie zgadzamy. Pozdrawiam Spin_girl :)

iwonka_6

Najpierw może ustosunkuję się do pierwszej części Twojego posta Iwonko: już wcześniej pisałam na ten temat. Forum Filmwebu to nie jest miejsce, w którym danemu filmowi można wyłącznie wystawiać pochwalne laurki, tylko miejsce, w którym każdy może napisać co sądzi na temat danego filmu, polecić go innym użytkownikom serwisu, lub nie polecić. Nie wypowiadam się jak jakaś "znawczyni" mam po priostu swoją opinię na ten temat i ją wyrażam. Mam do tego prawo. Czy mam się zamknąć, bo jeden czy drugi napuszony krytyk napisał, że jakiś film to arcydzieło? Równie wielu napisało, że to gniot. W historii nagród filmowych zdarzały się już pomyłki, więc otrzymanie przez film tylu a tylu wyróżnień, jakoś nie robi na mnie większego wrażenia. Swojego zdania nie zmienię, ale zachęcam do dyskusji- w końcu od tego właśnie jest forum!
Co do N&S natomiast to od pół roku, odkąd pierwszy raz obejrzałam ten miniserial jest to mój najukochańszy twór filmowy. Nie będę za dużo rozpisywać się na ten temat, bo to nie jest forum serialu N&S, ale podoba mi się w nim absolutnie wszystko, łącznie ze sceną zakończenia :) Bardzo sie cieszę, że tu się zgadzamy Iwonko i pozdrawiam serdecznie fankę N&S- oby było nas jak najwięcej!

iwonka_6

Iwonka, przykro mi to mówić, ale z Twoimi opiniami na temat serialu BBC nie sposób się zgodzić.

"Srugie oswiadczyny Darcy'ego w serialu z 1995 przypominaly gadke 2 znudzonych ciotek a nie rozmowe 2 zakochanych ludzi (i nie mowie tu o sposobie bycia ludzi tamtej epoki bo jestem pewna ze wtedy ludzie rowniez mieli jakiekolwiek emocje"

owszem, ludzie w tamtym okresie również mieli emocje, ale dla mnie cały urok filmów kostiumowych polega na ukazaniu zupełnie odmiennej mentalności i sposobu bycia. Nie podobają mi się amerykanizmy w ekranizacji powieści z XIX wieku. Z jednej strony wydaje mi się, że Austen przedstawiała relacje damsko męskie w sposób hiperpoprawny, aby jej powieści nie były uznane za wywrotowe. Z drugiej strony jednak istniał wówczas kanon zachowań uznawanych za właściwe i na pewno nie należał do nich spacer po polu młodej dziewczyny, panny na wydaniu, w nocnej koszuli. Poza tym scena pierwszych oświadczyn w serialu kipi od emocji, Lizzie niemal zrównuje z ziemią Darcego, podczas gdy z filmu zapamiętałam tylko deszcz spływający im po twarzach. Ewenement zważywszy na obecne w powieściach Austen stałe obawy bohaterów przed zaziębieniem się i zamoczeniem odzieży ;)

ocenił(a) film na 10
spin_girl

nie rozumiem, po co jest tu tyle wpisów "ja jestem mądra i wiem lepiej a ty jesteś pustakiem, który nie ma pojęcia o filmach". każdy może mieć swoje zdanie i może je wyrażać na forum.
myślę, że zamiast rozważać, który z filmów jest gorszy:P obejrzyjcie wersję z 2003 roku - kiedy sięgniecie dna, zaczniecie dostrzegać piękno filmu z 2005 i serialu z 1995 :D

ocenił(a) film na 10
nu_pogodi

hahaha to prawda :) nie ma sie o co spierac kiedy tu mamy taki przyklad jak film z 2003 roku, tu rzeczywiscie tytul "Duma i uprzedzenie" nie bardzo ma racje bytu :) mam nadzieje ze takiej wspolczesnej wersji juz nie zrobia z zadna inna ksiazka Jane Austen czy Elizabeth Gaskell.

spin_girl

Zgadzam się niemal w 100% z autorką tematu. "Dumę i uprzedzenie" bardzo lubię i z przykrością patrzyłam na to co twórcy filmu zrobili z dziełem pani Austen.
Postacie- cechy charakterystyczne bohaterów przejaskrawiono w sposób karykaturalny. Darcy był dumny i na pierwszy rzut oka mało sympatyczny, ale
raczej nie był totalnym gburem, z wiecznie tą samą zbolała miną (makabra- wyraz twarzy nie zmienia mu się chyba ani na chwilę w ciągu filmu), nie raczącym nawet odpowiedź na skierowane do niego powitanie (rzecz dziwna u człowieka o wytwornych manierach) Książkowy Bingley jest dobroduszny i nieśmiały- w filmie zrobiono z niego po prostu kretyna.
Trochę mniej ostro ocenię filmową Elżbietę- nie drażniła mnie tak jak inni, chociaż faktycznie momentami jej wypowiedzi były zbyt bezczelne
Co do pani Bennet i jej młodszych córek to też uważam, że nieco przesadzono.
Zupełnie nie pokazano więzi łączącej Elżbietę i jej ojca. Wątek Wickhama potraktowano skandalicznie.
Generalnie- brak klimatu, niedopowiedzenia czyniące przebieg akcji mało logicznym i prawdopodobnym, karykaturalne postacie. Rozczarowanie

Lukrecja_4

Co do DiU z 2003 to faktycznie jest to koszmarny gniot, ale jego pełny tytuł brzmi "Pride&Prejudice a Latter Day Comedy" co sugeruje, że jest to film luźno oparty na powieści Jane Austen, dlatego łatwiej mi było przeboleć to paskudztwo.
Chciałabym sie jeszcze odnieść do tych wypowiedzi, które sugerują, że Lizzy z miniserialu jest gruba. Faktycznie, przy Kierze Knightley, której wygląd wskazuje na zaawansowane stadium anoreksji Jennifer Ehle może wydawać się bardziej masywna, ale całkowicie nie zgadzam się z opinią, jakoby była gruba! Bez przesady, proszę Państwa.

spin_girl

No przeczytałam wszystkie wypowiedzi i widzę za zdania są ostro podzielone na zwolenników i przeciwników tego filmu ...:)
A czy jest ktoś co tak jak ja lubi i ekranizacje i adaptacje DiU ? Bo zaczynam myśleć, że jestem jakimś skrajnym przypadkiem bo w ogóle nie porównuje serialu do filmu.. czy też książki z filmem... nie mówiąc już który Darcy jest lepszy hehe;)
Ale powiem Wam który jest NAJLEPSZY ......................................
ten co jak czytałam książkę powstał w mojej wyobraźni!!! a która wersja najlepsza hmm ... ta co rodzi się w mojej głowie z każdym kolejnym wersem;P
I pomyśleć , że mi także może zostać zarzucona zbrodnia na książce jeśli by wyszła na jaw moja interpretacja całej tej historii ...


Pozdrawiam :]

ocenił(a) film na 9
Madame

Zgadzam się w 100%. Powiem nawet taką herezję - podobała mi się ta uwspółcześniona wersja DiU z pisarką Lizzy i latynoską Jane. Uważam, że całkiem dobrze przeniesiono powieść Austen w nasze realia.
Ja powieść uwielbiam, ale wersję z Keirą naprawdę szczerze lubię - i żadne porównania z serialem nie mają sensu. Wersja BBC jest wspaniała, ale kiedy chcę się odprężyć - włączam film Wrighta.
A najlepszy Darcy jest w książce, ot co. ;)
Pozdrawiam Madame. ;)

Jane_Margaret

O jak miło:) Nie jestem sama xD

A za ta herezję to uważaj bo "spalą Cię na stosie" albo nas bo ja w zasadzie do tej wersji też nie mam nic przeciwko:)

"A najlepszy Darcy jest w książce, ot co" - AMEN! :))))

Pozdrawiam pozdrawiam xD

Madame

Moim zdaniem najlepsza role gra pan Darcy :)A pozatym jest to swietny film a co do tytulu to uwarzam ze doskonale pasuje do filmu no i ksiazki :)

ocenił(a) film na 9
Madame

Madame, ja też stwierdziłam, ze muszę być jakimś dziwnym przypadkiem, bo nie dość, ze tak jak Tobie przypadły mi do gustu obie wersje filmu, to na dodatek i tak nikt mnie nie słucha :D.

spin_girl

Uwielbiam książkę DiU, ale film pomimo, że dużo się od niej różni, też wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie. Wg mnie Keira bardzo dobrze wcieliła się w swoja postać;))) nie mogę za bardzo porównać filmu z serialem, ponieważ dopiero obejrzałam 1. odcinek. Mogę tylko stwierdzić, że Ehle również gra bardzo dobrze, a Colin jest oczywiście wspaniały:)) Jedyne co mnie bardzo denerwuje w serialu to Susannah Harker, nie wiem może jest po prostu za brzydka do roli Jane... a może to tak po prostu. W każdym razie serial też jest świetny, ale lepiej będę mogła go ocenić po obejrzeniu całości;)

spin_girl

Ja książki nie czytałam, hmmm... pewnie dlatego uważam, że film jest całkiem niezły, w tym pan Darcy, który zrobił na mnie duże wrażenie. Po Twojej wypowiedzi, do której niestety na razie nie mogę się nijak odnieść (gdyż, jak już mówiłam, książki nie czytałam), zdecydowałam, że po prostu pójdę do biblioteki, książkę wypożyczę, przeczytam i będę mogła stwierdzić, na ile mogę się z Tobą zgodzić ;) Bo znam to uczucie, to płakanie ze złości nad filmową adaptacją książki ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones