Nie ma za bardzo słów, żeby opisać, jak dobry jest ten film. Cały film siedziałem w napięciu. Kilka historii, wzajemnie się przeplatających, poczucie beznadziei, oszczędność w słowach. Pokazali też milczącą nienawiść między Anglikami, a porzucanymi przez nich żołnierzami francuskimi. Niemal absolutny brak wroga, który pojawia się głównie w siejących śmierć samolotach (Stukasy! <3) Dużo robiących klimat niuansów, jak wrak niszczyciela L'Adroit z urwanym przez bombę dziobem, majaczący w tle. Już nie wspominam o przybyciu setek cywilnych łodzi - jachtów, kutrów rybackich i barek, którymi Brytyjczycy starali się wyciągnąć uwięzionych na plażach rodaków. Pan Dawson, stojąc przy sterze swojego jachtu mówi w pewnym momencie: "To starzy ludzie, tacy jak ja, wywołali tę wojnę. Dlaczego mamy pozwolić dzieciom ginąć?"
I niezmordowanie czuwające anioły w Spitfire'ach. I ujęcia na koniec, pokazujące, że naród jest ze swoimi obrońcami na dobre i złe. ''Brawo, chłopcy'', mówi cywil wydający koce na końcu filmu. ''My tylko przeżyliśmy'', odpowiada mu jeden z żołnierzy.
''To wystarczy''.
Obraz trochę psuł mi widok hiszpańskich kopii Messerschmittów, kartonowych trałowców, czy powojennych francuskich niszczycieli typu Surcouf. Brakowało większej ilości jednostek pływających, przy ujęciach szerokokątnych widać było ubogość tego wszystkiego. Trochę się dziwię, że nie wykorzystano w CGI sylwetki jedynego istniejącego niszczyciela, który brał udział w operacji ''Dynamo'', czyli ORP ''Błyskawica'', byłby to na pewno ciekawy smaczek. Absolutną bzdurą są porzucone karabiny - sportretowany w filmie kmdr. Tennant otrzymał rozkaz, by każdy żołnierz zabrał ze sobą karabin. Mogli porzucić wszystko, ale nie broń. Co do samej plaży... wystarczy przeglądnąć zdjęcia, by zobaczyć ten chaos, setki tysięcy porzuconych przedmiotów, hełmów, pojazdów, wyposażenia, dział, których nie dało się ewakuować. Tutaj tego jakby zabrakło. W którymś momencie pada tekst o U-Bootach, które tam nie operowały. Niemiecka Luftwaffe w powietrzu to raptem parę samolotów. Scena z zestrzeleniem Stukasa przez szybującego Farriera (kurde gość pobił rekord, przez cały film zrąbał z 5 samolotów) to - poza tym, że bzdura - to jeszcze patetyczna. Niemcy w Dunkierce z kolei nie byli, zatrzymali się dobrych parę kilometrów od miasta, tymczasem w filmie są już niemal na plażach.
Mimo tych drobnych wpadek, to film oceniam bardzo na plus. Nie oceniam muzyki, dźwięku i aktorstwa, bo nie jest to dla mnie najważniejsze, aczkolwiek wszystko ładnie grało. Może wreszcie świat zauważy, że wojna nie zaczęła się w 1941 roku. Warto.
A, jeszcze jedna rzecz sprawia, że ten film jest tak dobry. Absolutny brak kobiet w rolach pierwszo- i drugoplanowych, brak wątków "tolerancyjnych". Żadnej muliti kulti, multi tęczy, ani bezglutenowców.
Można? Można.