Dunkierka

Dunkirk
2017
7,2 199 tys. ocen
7,2 10 1 198576
7,5 77 krytyków
Dunkierka
powrót do forum filmu Dunkierka

Oglądając "Dunkierkę" po raz pierwszy w 2022 r., po całym szumie informacji związanym z jej cudownością i perfekcją, można się nastawiać na film iście militarny, bo przecież mamy setki statystów w hełmach z karabinami. Akcji, bo w końcu to Dunkierka w czasie wojny. I nareszcie zadowalający muzycznie, bo ciężko o lepsze połączenie niż ZimmerXNolan. Ostatecznie jednak tylko muzyka jest "okej", bo nie wtrąca się w sposób nieprzyjemny, jak zdarza się u konkurencji, ale z drugiej strony, szkoda, bo nie robi ogromnego wrażenia. Zaś dwa elementy wymienione wcześniej tj. wojskowość i akcja, pozostawiają wiele do życzenia. Primo, statyści biegający w tę i we w tę jednoznacznie niszczą obraz dobrze skoordynowanej armii brytyjskiej, która, jak każda armia, ma w sobie hierarchiczną strukturę. W każdym szeregu jest dowódca, oficer, który dyktuje polecenia. W sytuacji jak na plaży w filmie, gdzie żołnierze są ustawieni szeregami już czuć pewien nieporządek. Nie zrozumcie mnie źle, są ustawieni, lecz wyglądają jakby byli tam postawieni sami sobie, jako odbiorca nie rozumiem sensu stania na tak otwartym polu, gdy za moment dojdzie do bombardowania (co nomen omen jest oczywiste). Gdy dochodzi do rozprężenia przez atak to nie ma liderów, którzy koordynują działania, a żołnierze wyglądają jakby reżyser im nie powiedział "ej co macie zrobić potem". Główny bohater jest niezwiązany z żadnymi siłami(?) tzn. w intro biegnie z oddziałem, który zostaje rozstrzelany, ale on sam nie przekazuje żadnego komunikatu swoim przełożonym na ten temat. Potem mamy scenę jak załatwia swoje potrzeby, a de facto następne 60 minut to może pięć ustnych zdań, bo na więcej słów, nie tylko od niego, bo od większości postaci, nie możemy liczyć. Element akcji też jest ciężki do ocenienia, bo film JEST akcyjniakiem, jednak nie tak bezpośrednim. Mamy strzelanki, kilka spitfire'ów i (podważalnie) wojenną atmosferę, ale tak rzeczywiście film opiera się o trzy powtarzające się schematy: ewakuacja, statek, zatopienie. (Za co akurat nie jestem zły [choć zakłóca to rolę akcyjniaka], ponieważ to firmowy motyw pętli (powtarzalności zdarzenia z wielu punktów widzenia) i czasu u Christophera Nolana). Tak zbudowana całość powoduje u odbiorcy takiego jak ja, zdziwienie i frustrację, nie tyle co na nudę a na ciągłość "akcji"* (*budowanie fabuły do kulminacji i rozwiązania). W Dunkierce widzę też dwa elementy, które totalnie niszczą atmosferę: to obecność piosenkarza, który poza "słodkimi uśmiechami" nie wnosi do filmu nic, jest niepotrzebny i suchy, brutalne a prawdziwe, oraz schludność bohaterów. Serio, po obejrzeniu "Na Zachodzie bez zmian" "Dunkierka" zaczyna się jak historia romantyczna dwóch chłopców, aniżeli film o losach wojennych. Oni wszyscy mają wymodelowane włosy, niezasmolone twarze, nawet po wybuchach artylerii czy bomb. Dopiero, gdy następuje ewakuacja z tonącego okrętu (po raz 25.) i wycieka ropa (brawo za dbałość o szczegóły), to wtedy i oni są nią ubrudzeni. (Jednak znów, o ten motyw zadbano ze względu na fabularny chwyt, gdy do kanału spada myśliwiec, który podpala tę ropę. Choć nie przyczepię się do tego tak ściśle, w szczegółach generalnie - film jest w porządku). Na pewno łatwiej oglądać to dzieło bliżej końca, gdy rozumie się już pewne schematy, które zaczynają się łączyć jak rozrzucone okruszki, które zbieramy. W tym reżyser jest dobry, bo motyw czasu i pętli podsuwa widzom już po raz wtóry. Z aktorów chwalę sobie kapitana prywatnej łodzi, z dobrym scenariuszem i mądrymi konkluzjami. Nienajgorzej zagrał jego "syn". Piloci też byli niczego sobie, bo wyjątkowo mówili niemało i nadawali filmowi nieco płynności. To nie arcydzieło.