Muzyka u Nolana jest jak kolory u Almodovara - znak rozpoznawczy i budująca niepowtarzalny klimat. Ale do licha czy ktoś jeszcze oprócz mnie miał jej dość oglądając Dunkierkę? Muzyka była tam chyba cały czas. Przecież pauzami wypełnionymi ciszą, z takimi efektami dźwiękowym, napięcie i dramaturgia w tym filmie byłyby o niebo większe.
No i brakowało mi klaustrofobii jaka na pewno panowała w Dunkierce wśród 400 tysięcy uwięzionych na takim małym terenie.
Jak napisałem w osobnym temacie:
"Czy tylko mnie strasznie drażniła muzyka w tym filmie? Ciągłe (blisko dwugodzinne) budowanie napięcia przez mało porywającą muzykę (choć przecież sam Hans Zimmer ją stworzył), która dodatkowo zagłuszała świetny w filmie dźwięk, to jak dla mnie największy minus nowego dzieła Nolana.
Wszechobecne tykanie słyszałem jeszcze długo po napisach końcowych..."
Mamy zatem podobne zdanie odnośnie muzyki w tym filmie...