Ma ktoś pomysł, dlaczego Farrier nie katapultował się niedaleko swoich przy plaży?
Po co ryzykował lądując, skoro i tak zniszczył samolot? Do tego podpalając go, ściągnął na siebie niemiecki patrol, a gdyby go rozbił - nawet na okupowanym terenie - byłaby szansa, że wrogowie pomyśleliby, że pilot się rozbił i nie sprawdzaliby nawet tego Spitfire'a.
Bo w tamtych czasach w samolotach nie było jeszcze wyrzucanych foteli, stąd nie mógł się katapultować.
A tak na poważnie to też mnie zastanowiło dlaczego wylądował tak daleko od swoich.
Zrozumiałem tą scenę tak że Farrier nie chciał aby Spitfire trafił w ręce wroga, postanowił wylądować i go doszczętnie zniszczyć (spalić). Zapewne Niemcy nie pogardziliby nawet rozbitą maszyną...z takiego wraku pewnie dałoby się coś odratować i obejrzeć z bliska samolot który walczy jak równy z równym z niemieckimi myśliwcami...ze spalonej kupki popiołu już niekoniecznie.