Dałbym niższą notę, gdyby nie kilka scen, choćby dzieciak z karabinem latający za potrzebą, gdzie ważniejsze jest by nie oberwać kulką niż narobić w gacie. Ale... takich scen realnych, to było mało. Zbyt ugłaskana ta wojna i zbyt nieudolni ci Niemcy. Autor filmu wstawia nas w środku akcji... Niemcy otaczają grupę aliantów na plaży i... czołgi (chyba jeden tylko), dwa myśliwce, dwa junkersy, jeden heinkel, nie potrafią uśmiercić tysięcy wystraszonych, uzbrojonych tylko w karabiny aliantów? I potrafili zatopić aż dwa, aż dwa okręty (a może trzy), które był praktycznie bezbronne, bo tylko broń pokładowa i zero eskorty? No i oczywiście dwóch super alianckich pilotów w super alianckich myśliwcach, zestrzeliwuje niemieckie maszyny, a obaj piloci alianccy, choć zestrzeleni... przeżywają... no błagam. To ma być wojna i tragizm ewakuacji żołnierzy przyciśniętych przez wroga? Kompletnie nie wykorzystany potencjał.