Gry aktorskiej czy efektów specjalnych czepiać się nie będę.
Czepię się podstaw, czyli realizmu tego, co zobaczyłem. Idąc na film, mam nadzieję zobaczyć coś, co nie będzie "gryzło" w oczy.
A co zobaczyłem? Żołnierze stojący po pas w wodzie w rządkach, dwa samoloty i jeden okręt toczą całą walkę, kilkanaście kutrów czy jachtów ewakuuje ponoć 300 tys ludzi. Kule zaczynają świstać, a po przebiegnięciu 20 m bohater juz jest bezpieczny, ulotki spadają tylko przy kamerze, nawet miasto jest świeże, czyste.
Nie ma kurzu, pyłu, chaosu wojennego, żołnierze ustawiają się kolejkach do wody, nie widząc na horyzoncie nawet jednej jednostki pływającej, zatykają rękami dziury po kulach w kadłubie kutra...
Nie widać żadnego sprzętu wojennego, nie ma ciał, nie ma cywili, nie ma zwierząt. Sceneria sprawia wrażenie bycia dokładnie tym, czym była - wyczyszczonego przez ekipę filmową terenu, na którym mają prawo przebywać tylko aktorzy i statyści.
O postaciach nie ma co mówić, nie chce mi się już pastwić, ale dla mnie ten film jako całość to jedno z większych rozczarowań.